Wysokość "materialnego wynagrodzenia"dla byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera w związku z objęciem przez niego stanowiska we władzach rosyjsko-niemieckiej spółki zarządzającej Gazociągiem Północnym nie była dotychczas przedmiotem rozmów - zapewnił prezes zarządu Gazpromu Aleksiej Miller w wywiadzie opublikowanym w czwartek w dzienniku "Bild-Zeitung".
Niemieckie media podały wcześniej, że ekskanclerz może otrzymać od 200 tys. euro do ponad miliona euro rocznie. Schroeder nazwał te informacje bzdurą i wyjaśnił, że zamierza starać się jedynie o "zwrot kosztów" za działalność w spółce.
Miller wyjaśnił, że zadaniem Schroedera jako szefa rady akcjonariuszy będzie zabieganie o pomyślną realizację projektu budowy gazociągu. Ważną rolę będą odgrywały jego kontakty z osobami podejmującymi decyzje w krajach związanych z realizacją inwestycji - dodał.
"Jesteśmy przekonani, że Gazociąg Północny jest projektem, który podniesie naszą współpracę z Niemcami na całkiem nowy poziom. Chodzi o zazębienie się dwóch gospodarek, stopienie się dwóch systemów energetycznych" - podkreślił szef Gazpromu w wywiadzie dla "Bild-Zeitung".
Zdaniem Millera, Schroeder nie będzie spełniał żadnych zadań operacyjnych w spółce, lecz będzie podejmował decyzje strategiczne dotyczące działalności przedsiębiorstwa.
Wejście byłego kanclerza do władz spółki spotkało się z negatywnymi reakcjami w niemieckich mediach oraz wśród polityków ze wszystkich reprezentowanych w Bundestagu partii. Szef Zielonych Reinhard Buetikofer określił zachowanie kanclerza jako przejaw kumoterstwa. Krytycy wytykali ekskanclerzowi, że będzie czerpał zyski z projektu, który popierał w czasie, gdy kierował rządem.
Na wniosek opozycyjnej FDP rząd w czwartek po południu ustosunkuje się w Bundestagu do tych zarzutów. Schroeder nie weźmie udziału w posiedzeniu parlamentu, ponieważ złożył w ubiegłym miesiącu mandat poselski.