Ale skala poniedziałkowej przeceny, dochodząca do dwucyfrowych wartości, podobnie jak przed tygodniem dawała nadzieję, że część bardziej „chciwych” graczy zdecyduje się odkupić tak mocno potaniałe walory, co w efekcie powinno przełożyć się na zwyżki indeksów. Taki scenariusz sugerowała zresztą wycena kontraktów terminowych na indeksy amerykańskich giełd.

Tak więc otwarcie handlu na rynku kasowym Wall Street wypadło w zielonych odcieniach. Wskaźnik największych blue chipów Dow Jones IA wystartował z około 2 proc. zyskiem. Indeks szerokiego rynku S&P500 zwyżkował o 2,5 proc. zaś technologiczny Nasdaq drożał o 2,7 proc.
Warto wspomnieć, że przed sesją opublikowana została pierwsza partia danych makro z gospodarki USA. Odczyt dotyczący sprzedaży detalicznej mocno rozczarował. Zarówno w przypadku sprzedaży ogółem, jak i bez środków transportu odnotowano bowiem w lutym jej spadek, choć oczekiwano niewielkiego wzrostu. To najgorszy wynik od września. I to jeszcze przed wybuchem epidemii koronawirusa.
Lepsza od prognoz okazała się za to produkcja przemysłowa, która w lutym wzrosła o 0,6 proc. Mniejsze znaczenie ma z kolei wzrost wykorzystania mocy produkcyjnych, choć nie sprostał medianę oczekiwań.
Z istotnych informacji jaką mogą mieć przełożenie na wyceny akcji można wymienić m.in. wzrost rentowności amerykańskich benchmarkowych 10-letnich obligacji o około 7 punktów bazowych, wzrost wyceny dolara, niewielką aprecjację notowań ropy WTI i przecenę złota.