Producentom filmów brakuje pieniędzy

Wojciech Surmacz
opublikowano: 1998-10-22 00:00

Producentom filmów brakuje pieniędzy

Przemysł filmowy ciągle czeka na reformę

JEST ŹLE: Tego faktu nie zmienią najbardziej błyskotliwe, pojedyncze sukcesy polskich filmów. Oby ich było jak najwięcej. Czekamy na nie, są bardzo potrzebne. Ale to ciągle za mało — twierdzi Jan Dworak, prezes Stowarzyszenia Niezależnych Producentów Filmowych i Telewizyjnych.

Trwa XXIII Festiwal Filmów Fabularnych w Gdyni. Do konkursu wystawiono tylko 17 krajowych produkcji, z czego cztery to teatry telewizji. To doskonała ilustracja obecnej sytuacji w polskim przemyśle filmowym. Mamy stare prawo filmowe, a nie mamy inwestorów. Jest źle i na razie nie zapowiada się, żeby było lepiej.

Polski rekord pod względem liczby produkcji to połowa lat 70. Wyprodukowano wtedy 39 filmów fabularnych. Magiczna liczba 40 nigdy nie została przekroczona. Teraz produkujemy ponad dwa razy mniej. Jeśli chodzi o inne kraje świata — są to liczby nieporównywalne. We Francji kręci się grubo ponad 100 filmów rocznie, w Wielkiej Brytanii —140, w Hiszpanii liczba ta waha się pomiędzy 50 a 100. Nasza produkcja to przeciętnie 15 filmów w ciągu roku. Tyle filmów powstaje w Danii, w której mieszka raptem kilka milionów ludzi.

— Być może dla nich jest to optymalna liczba. Ale na pewno nie dla nas — twierdzi Jan Dworak, prezes Stowarzyszenia Niezależnych Producentów Filmowych i Telewizyjnych.

Bez fundamentu

Polski system kinematograficzny to jedna z niewielu pozostałości gospodarki schyłku socjalizmu. Ustawa o kinematografii liczy sobie dzisiaj 11 lat. Stosuje rozróżnienie na firmy prywatne i tzw. instytucje filmowe, czyli państwowe podmioty. Stare zapisy faworyzują te drugie: łatwiej im dostać pieniądze na produkcję filmów z Komitetu Kinematografii.

— To jest rzecz niedobra i niedopuszczalna — mówi Jan Dworak.

Dwa lata temu powstał społeczny projekt ustawy o kinematografii. Przewidywał diametralne zmiany m.in. systemu finansowania produkcji filmowej. Trafił pod obrady Sejmu poprzedniej kadencji. Dzisiaj krąży gdzieś w parlamencie, a co się z nim stanie, nie wiadomo.

— Prawo powinno być fundamentem każdej narodowej kinematografii. Dzisiaj takiego fundamentu nie mamy i nie oszukujmy się, że tak jest — twierdzi Henryk Romanowski producent filmowy, prezes firmy Filmcontract.

W zawieszeniu

Dzisiaj Komitet Kinematografii (KK) przeznacza na finansowanie filmów kwotę ok. 15 mln zł rocznie. Średni koszt polskiego filmu to 1,5 -2 mln zł. W Polsce są trzy podstawowe źródła finansowania produkcji filmowej: KK, TVP i Canal+. Zawieszenie finansowania przez C+ natychmiast zatrzymało 5 projektów bliskich realizacji.

— Nie ma czym tej dziury wypełnić, bo nie ma innych źródeł. Myślenie o sponsorach jest naiwne. Oczywiście zdarzały się incydentalne wypadki, ale na tym koniec — wyjaśnia Henryk Romanowski.

— Jak narazie nie ma pewnych inwestorów. Każdy kto mógłby zainwestować w tę gałąź przemysłu, nie widzi perspektyw. Nie może liczyć nawet na zwrot włożonych pieniędzy — twierdzi Dariusz Jabłoński, prezes Apple Film Production.

Brak powietrza

Nawet nagłe wyprodukowanie większej liczby nowych filmów nie rozwiąże sprawy.

— Jeżeli nawet powstaną, udławią się z braku powietrza. Nie będą po prostu pokazywane, bo nie ma gdzie — zauważa Dariusz Jabłoński.

— To jest błędne koło — brak rozwoju, brak reformy i brak debiutów. Można je przerwać tylko poprzez reformę kinematografii — podkreśla Jan Dworak.

Świadomość tej kwestii wśród polityków jest bardzo mała. Zdaniem Dariusza Jabłońskiego, polityk, który zająłby się tą sprawą, szybko zrobiłby karierę.