Banki w cieniu budżetu

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2024-01-01 15:00

Zapowiada się bardzo dobry rok dla banków, ale niekoniecznie dla ich akcjonariuszy. Jest ryzyko, że rząd położy rękę na zyskach sektora.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie będą zyski banków w 2024 r.
  • czego bankowcy spodziewają się po nowym rządzie
  • jaki wpływ na wynik finansowy sektora miałby podatek od nadzwyczajnych zysków
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Po ogłoszeniu wyników wyborów 15 października kursy banków wystrzeliły. Rynek odreagował lata rządów PiS, które sektora bankowego, mówiąc oględnie, nie rozpieszczało. Po przejęciu władzy przez koalicję dawnych partii opozycyjnych inwestorzy uzali za pewnik, że teraz będzie zupełnie inaczej. Ministrem finansów został człowiek z rynku, w nowych władzach jest wiele osób, które na finansach się znają, a sam premier to przecież liberał.

Zmiana władzy nastąpiła w bardzo dobrym dla sektora momencie. Wszystko wskazuje, że 2024 r. będzie dla banków rekordowy pod względem zysku. Podstawą będzie bardzo mocny wynik odsetkowy, któremu wciąż będzie sprzyjać środowisko wysokich stóp procentowych. Bankowcy spodziewają się, że rynkowe stopy utrzymają się w przyszłym roku powyżej 4 proc.

Strona kosztowa też zapowiada się nieźle. Koszty operacyjne wzrosną o wskaźnik inflacji. Presja płacowa, niska w sektorze finansowym w porównaniu do innych branż, raczej nie będzie rosła. W kosztach ryzyka też nie kryje się żadna niespodzianka. Otwarte jest pytanie, jak banki rozliczą franki: czy rezerwy pójdą w ciężar jeszcze 2023 r., czy obciążą przyszłoroczny wynik.

W 2024 r. banki na czysto mogą zarobić ponad 30 mld zł. I to po odliczeniu kosztów wakacji kredytowych. Nawet optymiści liczą się z możliwością przedłużenia regulacji umożliwiającej zawieszenie spłaty rat kredytowych, pytanie, jakie będą koszty. Nasi rozmówcy zakładają, że mogą wynieść kilka miliardów złotych.

Test intencji nowego rządu

Kwestia wakacji kredytowych może być ważnym testem polityki nowych władz wobec sektora bankowego. Wypowiedzi Donalda Tuska w tej sprawie raczej nie napawają optymizmem. Premier powiedział, że „banki muszą być gotowe na taki projekt, który nie będzie pewnie przez nie entuzjastycznie przywitany”.

Analitycy uważają, że banki muszą się oswoić z myślą, że nowa władza nie będzie ich rozpieszczać. I nie jest to zmiana, która nastąpiła teraz. Warto przypomnieć, że w 2022 r. wszyscy posłowie PO głosowali za „pisowską” ustawą wprowadzającą wakacje kredytowe. Przegląd interpelacji składanych przez posłów obecnej władzy w Sejmie poprzedniej kadencji w sprawach frankowych lub innych dotyczących banków nie wskazuje na zasadnicze różnice w stosunku do stanowiska posłów PiS, generalnie bardzo krytycznych wobec sektora.

Polska podatkową zieloną wyspą

Analitycy są zdania, że - jeśli zajdzie taka potrzeba - nowy rząd sięgnie po pieniądze banków, tak jak robiło PiS. Sytuacja jest trochę podobna do realiów z końcówki 2021 r., kiedy prognozy na kolejny rok zakładały wysokie zyski banków. Wtedy branża bała się domiaru podatkowego. Skończyło się na wakacjach kredytowych, które kosztowały sektor kilkanaście miliardów złotych. Pytanie, czy w przyszłym roku państwo nie będzie chciało położyć ręki na zyskach.

- Wydaje się, że wszystko zależy od sytuacji budżetu. Jeśli nie będzie się dopinać albo trzeba będzie znaleźć ekstrafundusze na jakieś wydatki, to istnieje ryzyko wprowadzenia tzw. windfall profit taxu [WTF - red.], czyli daniny od nadzwyczajnych zysków – mówi jeden z analityków.

Dlatego bankowcy uważnie czytają ustawę budżetową, szukając wskazówek dających pretekst do wprowadzenia ekstrapodatku. Pewne poszlaki można znaleźć. Przykładowo rząd z tytułu dywidend spodziewa się 3 mld zł. Więcej budżet mógłby dostać tylko z PKO BP i PZU. A skoro nie dywidendy, to co ma wspierać państwową kasę? Może właśnie ekstrapodatek.

Wprowadzając WTF, rząd mógłby się czuć usprawiedliwimy, bo Polska jest zieloną wyspą otoczoną przez kraje, w których danina już obowiązuje lub zostanie wprowadzona. Podatek płacą banki w Czechach, na Litwie, w Hiszpanii, Szwecji, na Węgrzech i we Włoszech. Od stycznia windfall profit tax wchodzi w życie na Słowacji, w Słowenii i Rumunii. Inna sprawa, że w Polsce ekwiwalentem podatku były wakacje kredytowe.

Nawet 42 proc. zysków na podatek

Sposób naliczania WTF jest różny w zależności od kraju. W każdym przypadku wpływy budżetowe liczone są w miliardach euro. Ile nadzwyczajny podatek kosztowałby polskie banki? Cytując premiera: „nie byłby on entuzjastycznie przywitany”. Analitycy mBanku policzyli, że gdyby rząd do obliczania domiaru wykorzystał wskazania Komisji Europejskiej, jak wymierzyć windfall profit tax od firm energetycznych, to w przypadku stawki 33 proc. zysk sektora w 2024 r. zmniejszyłby się o 23 proc., a w 2025 r. o 17 proc. W wariancie 60 proc. (obowiązuje w Czechach) spadek zysków wyniósłby odpowiednio 42 proc. i 32 proc.