Paradoksalnie, tak złe nastroje panują na GPW wtedy, gdy amerykańskie indeksy są na wyciągnięcie ręki od historycznego maksimum. Jest oczywiste, że w ostatnim czasie zagrożenia dotyczą bardziej Starego Kontynentu niż USA. W dwa tygodnie po referendum w Wielkiej Brytanii coraz głośniej jest o problemach europejskich banków, głównie włoskich. Do tego dochodzą czynniki krajowe. To właśnie od pierwszego ograniczenia składki do OFE warszawski parkiet zaczął się zachowywać zdecydowanie słabiej niż jego zachodnie odpowiedniki. Kolejne zmiany związane z systemem emerytalnym nie będą miały proporcjonalnie już tak dużego wpływu, ale nie oznacza to, że nie są istotne dla notowań polskich spółek. Na koniec maja aktywa funduszy wynosiły prawie 140 mld złotych, jest to zatem nadal bardzo istotna kwota. Plany rządu co do tych pieniędzy są bardzo nieprecyzyjne, ale jest jasne, że jakiekolwiek zmiany będą wiązać się z przynajmniej przejściowo obniżonym popytem na akcje, a w skrajnym scenariuszu z dużą ich podażą. Do wyklarowania się propozycji niepewność co do OFE będzie kolejnym czynnikiem ciążącym GPW.
Wracając do samych wycen często pojawia się teza, że indeksy w Polsce są już tak nisko, że może być tylko lepiej. Nie do końca jest to prawdą. Samo porównanie poziomów indeksu może być mylące, choć ze względu na swoją prostotę jest kuszące. Dla mocno zdywersyfikowanych indeksów takich jak S&P500 ma ono większy sens. Dla WIG20 zdecydowanie mniejszy, indeks w żadnej mierze nie reprezentuje dobrze polskiej gospodarki. Niestety nie ma tu dobrej alternatywy. Jeśli weźmiemy indeks WIG, nadal będzie on „przeważony” bankami, a do tego jest to indeks dochodowy, co utrudnia długoterminowe porównania. Skonstruowanie indeksu uwzględniającego w równej mierze indeksy WIG20, mWIG40 i sWIG80 pokazuje, że pomimo ciosów wobec OFE i podatku bankowego, wcale nie jesteśmy w cyklicznym dołku. Owszem, od początku roku mamy tu spadki, ale jeszcze w ubiegłym roku indeks był na pokryzysowym szczycie. W okresie eurokryzysu indeks był jednak o ponad 25 proc. niżej niż obecnie. Prawdą jest, że względem S&P500 indeks jest relatywnie nisko. Relacja ta spadła do wartości nienotowanej od września 2005. Jednak jest to mniej niż 10 proc. poniżej średniej z ostatnich niemal dwóch dekad, nie można zatem powiedzieć, że mamy tu skrajne relatywne niedowartościowanie. Historycznie relacja pomiędzy notowaniami na GPW a S&P500 miała charakter cykliczny, dobra koniunktura sprawiała, że polskie akcje drożały bardziej niż amerykańskie i na odwrót.
Podsumowując, tezę o cyklicznym dołku na GPW należy zdecydowanie odrzucić. To prawda, że polskie akcje są stosunkowo tanie względem amerykańskich, ale bardzo realna jest możliwość, że będą jeszcze tańsze - zarówno relatywnie, jak i w ujęciu bezwzględnym.