Kompetencje cyfrowe zyskują na znaczeniu. To globalny trend. Jego efektem jest m.in. zwiększanie zakresu kształcenia dzieci i młodzieży w obszarze programowania, robotyki itp. Także poza szkołą. Te dziedziny znalazły się już w grupie dodatkowych zajęć, w których najmłodsi chcą uczestniczyć, niemal na równi z zajęciami sportowymi czy plastycznymi (według raportu „Wpływ pandemii na prywatne zajęcia edukacyjne dla dzieci i młodzieży” opracowanego na zlecenie Gigantów Programowania). Ta grupa odbiorców jest też coraz częściej wskazywana jako atrakcyjna biznesowo przez rodzime szkoły programowania i uwzględniana w ofercie także tych ośrodków, których główny pion działalności stanowi edukacja programistyczna dorosłych.
Wchodzimy do cyfrowego świata
Giganci Programowania, szkoła programowania, która na kształcenie kompetencji cyfrowych wyłącznie dzieci i młodzieży postawiła już sześć lat temu, w 2020 r. wypracowała przychody na poziomie blisko 8 mln zł (wobec 5 mln zł w 2019 r.) i wzrost liczby kursantów w I kw. 2021 r., aż o 40 proc. względem analogicznego okresu 2020 r., czyli jeszcze przed pierwszym lockdownem. Będąc dziś na fali wzrostowej, rozpoczęła ekspansję zagraniczną. Otworzyła biuro w Hiszpanii, a w Chorwacji i na Słowacji rozpoczęła działalność w modelu subfranczyzowym. Kolejne obrane już kierunki: to Meksyk i Chile.

— Gdy wprowadzaliśmy na rynek Gigantów Programowania, w Polsce działało już kilka firm, które przysposabiały dorosłych do pracy w IT, jak Coders Lab, Software Development Academy (SDA) itp. W segmencie kursów dla dzieci i młodzieży istniała natomiast luka. Decyzja o opracowaniu oferty w tej kategorii okazała się strzałem w dziesiątkę — mówi Dawid Leśniakiewicz, współzałożyciel Gigantów Programowania.
— Dotychczasowy rozwój firmy finansowaliśmy z własnych źródeł. Teraz zaczynamy rozważać także opcje pozyskiwania kapitału od inwestorów. Jeśli tempo ekspansji zagranicznej okaże się duże, będziemy musieli poszukać zewnętrznego finansowania — dodaje Radosław Kulesza, kolejny współzałożyciel spółki.
Inny rejon, inne podejście
Kursy programistyczne skierowane do młodzieży stanowią obecnie 15-20 proc. oferty Software Development Academy (SDA). Szkoła programowania jest aktywna w 11 krajach. W 2020 r. wypracowała około 40 mln zł przychodów.
— Poziom świadomości społecznej i potrzeba kształcenia kompetencji cyfrowych są różne w zależności od kraju. Bardzo wysoko plasują się np. w Estonii, co przekłada się na duże zainteresowanie zajęciami dla najmłodszych. W Polsce, Rumunii i Czechach dominującą grupę kursantów stanowią osoby w wieku około 30 lat, chcące się dokształcić lub zyskać dodatkowe kompetencje — mówi Michał Mysiak, prezes SDA.
Z myślą o młodszych odbiorcach spółka opracowała specjalne programy, zbliżone do ich zainteresowań, np. rozwijające kompetencje game developerów.
Michał Mysiak przyznaje ponadto, że pandemia spowodowała, że kursy programistyczne stały się bardziej dostępne dla mieszkańców mniejszych miejscowości. Przymusowo przechodząc ze stacjonarnego do zdalnego trybu pracy szkoły zyskały tym samym nowych klientów.
Szansa na pracę w IT
Od najmłodszej grupy klientów nie odcina się także Kodilla. Wręcz przeciwnie — dostrzega potencjał młodych.
— Udział w naszych szkoleniach nie jest ograniczony wiekiem uczestników. Można być nastolatkiem, mieć 20-40 lat lub powyżej 50. Uczymy tworzenia stron, aplikacji, a także gier mobilnych, więc jak najbardziej jest to skierowane do także osób młodszych. Mając solidne podstawy w pracy programisty Java, JavaScript czy Python, po ukończeniu liceum młodzi ludzie mogą iść na studia i kształcić się dalej, a jednocześnie usamodzielnić się i już pracować w IT, bo zyskali wiedzę praktyczną i portfolio. Kodilla to rodzaj zawodówki online, a w branży IT bardzo mocno procentują doświadczenie i umiejętności praktyczne. Im wcześniej ktoś zacznie, tym szybciej zdobędzie lepsze stanowisko i osiągnie wyższy poziom zarobków — twierdzi Magdalena Rogóż, ekspertka ds. rynku IT ze szkoły Kodilla.