Złota era kart kredytowych dawno minęła. Na koniec 2024 r. w portfelach klientów banków – głównych wydawców - było niespełna 5 mln kart kredytowych. To ponaddwukrotnie mniej niż w rekordowym 2009 r. (11 mln). Mimo to Provident widzi w nich sposób na finansowanie różnorodnych potrzeb swoich klientów.
Siła wsparcia
Provident przez ponad 20 lat finansował klientów wyłącznie gotówką, więc karta kredytowa w ofercie to dla wielu z nich wciąż nowość. Mimo to należąca do międzynarodowej grupy finansowej International Personal Finance (IPF) firma pożyczkowa w ponad 2,5 roku wydała 225 tys. kart ProviSmart, z czego ok. 180 tys. jest aktywnych.
Dwutysięczna armia doradców Providenta wyjaśnia klientom, czym jest "grace period", jakie znaczenie ma cykl rozliczeniowy, kiedy naliczane są opłaty, jaką część kwoty klient ma do spłacenia co miesiąc. To przyciąga nowych użytkowników kart i pomaga ograniczyć ryzyko strat.
- Początkowo obawialiśmy się schematu: karta, bankomat, wypłata gotówki, koniec. Przez kilka miesięcy wyjątkowo bacznie obserwowaliśmy zachowania klientów. Pozytywnie zaskoczyła nas transakcyjność kart. Głównie dzięki niej mamy teraz o 20 proc. wyższą sprzedaż r/r. Klienci płacą za codzienne zakupy, płatności w sklepach to 70 proc. transakcji, których liczba zbliża się do 80 mln miesięcznie - mówi Marcin Żuchowski, prezes Providenta Polska.
W stronę online
W tym roku firma nie spodziewa się bardzo dynamicznego przyrostu liczby kart, chce go zakończyć z 250 tys. sztuk.
- Obecnie skupiamy się na aktywizowaniu nowych klientów, bo przez ostatnie dwa lata kartę oferowaliśmy głównie dotychczasowym. Mamy dobrą spłacalność, dlatego podjęliśmy decyzję o zwiększeniu limitów kwotowych. Dotychczas było to 10 tys. zł, w najbliższym czasie chcemy je podnieść nawet o 50 proc. – mówi szef Provident Polska.
Firma od kilku miesięcy oferuje karty kredytowe w kanale online. Na razie sprzedała tą drogą tylko kilkaset, ale ma duże oczekiwania.
- Wierzymy, że w perspektywie trzech, czterech lat karta online stanie się produktem bardziej uniwersalnym. Nasi doradcy poświęcają wiele uwagi temu, żeby klienci zrozumieli, jak działa, i nie bali się z niej korzystać – mówi Marcin Żuchowski.
Karty stanowią już połowę bilansu Providenta, a ich udział sukcesywnie się zwiększa. Za trzy lata ma dobić do 75 proc.
- Jeżeli nasze plany się ziszczą, za trzy lata chcielibyśmy mieć ok. 350 tys. wydanych kart. Zakładamy, że ok. 60 proc. będziemy sprzedawali w tradycyjnym kanale, czyli za pośrednictwem doradcy, a pozostałe 40 proc. pół na pół w partnerstwie i online – mówi Marcin Żuchowski.
Chwilówki w nowym wydaniu
Na pozostałe 25 proc. biznesu mają się składać tradycyjne pożyczki sprzedawane przez doradców oraz chwilówki, do których Provident powrócił po dłuższej przerwie. Od listopada 2024 r. sprzedał ok. 5 tys. pożyczek na krótkie okresy - 30 i 60 dni. Będzie się w tym segmencie rozwijał.
- Długo wzbranialiśmy się przed takim produktem. Nie odpowiadała nam ówczesna konstrukcja, która dawała możliwość rolowania pożyczek. Wielu klientów nadal jednak szuka finansowania na jak najkrótszy okresu w celu zachowania płynności. Karta kredytowa jest odpowiednim narzędziem, by te potrzeby spełnić, a dodatkowo nie trzeba każdorazowo wnioskować o pieniądze – mówi Marcin Żuchowski.
Żeby poprawić użyteczność karty, Provident szykuje się do wprowadzenia w przyszłym roku płatności odroczonych. Nie będzie to osobny produkt typu BNPL (z ang. buy now, pay later), ale funkcjonalność zaszyta w plastiku.
- Mając określone saldo na karcie, klient będzie mógł wybrać 2-3 transakcje, które odroczy. Musimy do tego stworzyć podsystem, który będzie rozliczał te transakcje trochę inaczej – zapowiada prezes Providenta.
Na taką kwotę firmy pożyczkowe udzieliły finansowania klientom w maju 2025 r. To o ponad 23 proc. więcej r/r.
W cieniu regulacji
W ocenie Marcina Żuchowskiego rynek pożyczkowy urośnie w tym roku o ok. 20 proc. do kilkunastu miliardów złotych (łącznie z BNPL). Dla Providenta motorem wzrostu będzie przede wszystkim karta, w czym niemała zasługa licencji Krajowej Instytucji Płatniczej, którą spółka otrzymała od KNF w listopadzie 2024 r. Licencja umożliwia finansowanie m.in. zakupów klientów u zagranicznych merchantów, takich jak Uber czy Netflix.
- Pracujemy nad wprowadzeniem Apple Pay i Google Pay, bo 30 proc. transakcji w e-commerce jest realizowanych z użyciem tej formy płatności. Będziemy gotowi na przełomie III i IV kwartału. – mówi Marcin Żuchowski.
W ocenie szefa Provident Polska lata 2025 i 2026 upłyną pod znakiem dalszej transformacji rynku, będącej pokłosiem tzw. ustawy antylichwiarskiej oraz wdrożenia ustawy o kredycie konsumenckim w ślad za dyrektywą CCD2.
- Po wejściu w życie CCD2 rynek będzie jeszcze cały rok się zmieniał. Dopiero w 2027 r. będziemy mogli mówić o względnej stabilności. Wdrażając dyrektywę, ustawodawca musi znaleźć złoty środek, bo ochrona konsumenta za wszelką cenę, zakładanie, że trzeba mu wszystko wyłożyć na tacy i przede wszystkim ostrzec, jest antyewolucyjna. Im bardziej będziemy chcieli go chronić, tym bardziej ograniczymy dostępne dla niego funkcjonalności i udogodnienia oraz jego swobodę działania - mówi Marcin Żuchowski.
Karta kredytowa to produkt bardzo trudny w dystrybucji, mogący sprawiać problemy klientom przyzwyczajonym do kredytów gotówkowych czy ratalnych. Jeśli klient nie ma karty kredytowej przypiętej do konta osobistego z opcją automatycznej spłaty, może być mu trudno zarządzać nią tak, by zmieścić się w okresie bezodsetkowym, co oznacza, że może wpaść w wysoko oprocentowane raty.
Do czasu kryzysu finansowego z lat 2008-09 banki masowo dodawały karty kredytowe do kredytów hipotecznych, a potem gotówkowych. Rekomendacja T, zacieśniająca politykę kredytową banków, ograniczyła liczbę wydawanych kart. Banki zaczęły oferować przede wszystkim pożyczki gotówkowe, które można konsolidować i przez cały okres spłaty utrzymywać kontakt z klientem, a od kilku lat coraz większą popularność zyskują płatności odroczone. Ograniczenie liczby kart kredytowych na polskim rynku związane jest także z dynamicznym rozwojem w e-commerce popularnych płatności pay-by-link, a następnie Blika, w porównaniu z którymi płatności kartą - czy to kredytową, czy debetową - są po prostu niewygodne.