Warszawskie Towarzystwo Fabryk Cukru chce zrobić biznes na roszczeniach
Przed wojną — największa
cukrownia. Po wojnie
— wywłaszczona.
Chce odzyskać majątek.
Dzięki NewConnect.
Takiej spółki na giełdzie jeszcze nie było. Reaktywowane Warszawskie Towarzystwo Fabryk Cukru (WTFC) idzie na parkiet po to, by poprosić inwestorów o pieniądze na procesy o odszkodowania lub zwrot przedwojennego majątku.
Jest potomek…
Historia Warszawskiego Towarzystwa Fabryk Cukru (WTFC) sięga 1870 r. Do wybuchu drugiej wojny światowej firmie udało się zdobyć pozycję największego w kraju producenta cukru, którego akcje były notowane na giełdzie w Warszawie. Po wojnie pozbawiono ją majątku, ale nie została wykreślona z rejestru handlowego. Możliwe więc było wznowienie działalności. Tym bardziej że znaleźli się ludzie, którzy zobaczyli w tym interes. Ale nie tylko — ważna jest też kontynuacja.
— W zarządzie firmy jest Henryk Łaguna, syn przedwojennego akcjonariusza WTFC. Razem z rodziną ma dziś około 20 proc. akcji — podkreśla Magdalena Kowalska-Jędrzejowska, członek zarządu WTFC.
40 proc. należy do firmy holdingowej specjalizującej się w skupowaniu papierów przedwojennych spółek. A reszta? Do kilku osób fizycznych, a także do tych, którzy mają przedwojenne papierowe akcje. WTFC zidentyfikował do tej pory kilka procent przedwojennego akcjonariatu (udział starych akcji w kapitale wynosi niespełna 0,003 proc.). Papierowe walory pojawiają się też na Allegro (patrz — ramka).
…i wizja dywidendy…
Akcjonariusze WTFC będą mieć prawo do majątku (pieniędzy lub aktywów), który firma potencjalnie odzyska w ramach reprywatyzacji.
— Nie podajemy szacunków dotyczących ewentualnej wartości tego majątku — ucina pytania Magdalena Kowalska-Jędrzejowska.
Wiadomo jedynie, że przed wojną WTFC miało dziewięć cukrowni, dwa pałace i kilka tysięcy hektarów ziemi.
— Naszym celem jest, po pierwsze, dochodzenie roszczeń w przypadkach, gdy ten majątek został znacjonalizowany niezgodnie z prawem, a po drugie — dochodzenie roszczeń, gdy nacjonalizacja była zgodna z przepisami, ale spółka nigdy nie otrzymała należnego odszkodowania — mówi Magdalena Kowalska-Jędrzejowska.
Biznesplan WTFC został rozpisany na cztery lata. Przewiduje, że do końca 2010 r. spółce uda się wszcząć wszystkie postępowania reprywatyzacyjne, a do końca 2014 r. — wszystkie powinny się wyjaśnić. Co firma zrobi z odzyskanymi ewentualnie pieniędzmi lub majątkiem? Z pieniędzmi sprawa jest prosta — zostaną wypłacone w formie dywidendy.
— W przypadku majątku wciąż nie podjęliśmy decyzji i wszystkie scenariusze są możliwe. Strategia zostanie określona w ciągu kilku miesięcy — twierdzi Magdalena Kowalska-Jędrzejowska.
…ale wycena trudna...
WTFC potrzebuje pieniędzy na przygotowanie dokumentacji do prowadzenia spraw administracyjnych i sądowych. Stąd właśnie pomysł wejścia na NewConnect. Na 3 grudnia zwołano walne, które podejmie decyzję o emisji akcji i wprowadzeniu ich na małą giełdę. Złożenie wniosku o dopuszczenie do notowań zaplanowano na styczeń.
— W ofercie prywatnej chcemy uzyskać minimum 1 mln zł, sprzedając akcje stanowiące około 20 proc. podwyższonego kapitału. Cena emisyjna wyniesie od 0,3 do 1 zł. Ostateczne parametry określi walne — podkreśla Magdalena Kowalska-Jędrzejowska.
Taka struktura oferty oznacza, że zarząd wycenił firmę na minimum 5 mln zł.
— O wiele, wiele wyżej niż 5 mln zł — precyzuje Magdalena Kowalska-Jędrzejowska.
Ostrzega jednak, że wycena biznesu WTFC metodami tradycyjnymi jest w zasadzie niemożliwa.
— Być może uda się go wycenić metodą opcji, ale będziemy jeszcze o tym rozmawiać z autoryzowanym doradcą. Niewykluczone, że oficjalnej wyceny w ogóle nie będzie, a spółkę wyceni rynek — przewiduje Magdalena Kowalska-Jędrzejowska.
…a na rynku się dzieje
Niewykluczone, że część pieniędzy WTFC przeznaczy na przejęcia reaktywowanych przedwojennych przedsiębiorstw, które mają szanse na odzyskanie majątku lub prawa do odszkodowań.
— Przyszły rok może sprzyjać takim transakcjom, ponieważ akcjonariusze większości tych firm będą zmuszeni opłacić kapitał zakładowy, a często nie będzie ich na to stać — uważa Magdalena Kowalska-Jędrzejowska.
WTFC też jest w takiej sytuacji. Jego kapitał zakładowy jest opłacony tylko w 25 proc. i już wiadomo, że akcjonariuszy nie stać na nowe wpłaty. Zarząd planuje więc obniżenie kapitału.
Chodzi o moralność
Uważam, że to nieprzyzwoite — tak plany WTFC komentuje znany prawnik Leszek Koziorowski.
Wygląda na to, że strategia Warszawskiego Towarzystwa Fabryk Cukru (WTFC) budzi kontrowersje. O jej ocenę poprosiliśmy Leszka Koziorowskiego, partnera w kancelarii Gessel i jednocześnie znanego kolekcjonera historycznych papierów wartościowych. Jako zewnętrzny obserwator nie wskazuje w niej uchybień prawnych. Ale nie szczędzi słów krytyki. Chodzi o moralność.
— W tym przypadku nasuwa mi się podstawowe pytanie: komu skarb państwa powinien wypłacać odszkodowania lub oddawać majątek? Komuś, kto nie ma nic wspólnego z przedwojennymi akcjonariuszami, ale reaktywował spółkę, podwyższył jej kapitał i teraz liczy na zrobienie dobrego interesu? — pyta Leszek Koziorowski.
Zwraca uwagę na fakt, który — jego zdaniem — ma podstawowe znaczenie: w przypadku WTFC przedwojenne akcje stanowią niecałe 0,003 proc. obecnego kapitału zakładowego. Reszta to akcje "współczesne". Jak do tego doszło? Spółka podaje, że w 2007 r. kapitał zakładowy WTFC został podwyższony z 14,8 zł (przed wojną wynosił 14,8 mln zł, ale w wyniku denominacji "obcięto" kilka zer) do 501,48 tys. zł.
— W praktyce oznacza to, że przedwojenni właściciele akcji zostali "wywłaszczeni", a spółką rządzą osoby trzecie — stwierdza Leszek Koziorowski.
Podkreśla, że jest gorącym zwolennikiem wszelkich rozwiązań, które umożliwiają zwrot majątku jego prawowitym właścicielom, a jeśli to niemożliwe — wypłatę odszkodowania. Ważne jednak, żeby te rozwiązania dotyczyły ludzi, a nie spółek.
— Powinna powstać ustawa, która umożliwi wypłatę rekompensat akcjonariuszom przedwojennych firm, czyli osobom fizycznym. Rekompensaty za odebrane po wojnie mienie to kwestia etyki. Etyka odnosi się do ludzi, a nie abstrakcyjnych osób prawnych. Zgodnie z jej zasadami naprawić powinniśmy krzywdę wyrządzoną ludziom, nie firmom. Czy występowanie z roszczeniami przez osoby trzecie, które nie mają nic wspólnego z przedwojennymi właścicielami, jest w porządku? Uważam, że to nieprzyzwoite — komentuje Leszek Koziorowski.
Tymczasem przeprowadzenie przez WTFC oferty prywatnej i wprowadzenie firmy na rynek NewConnect oznacza, że wpływy osób trzecich jeszcze bardziej wzrosną.
— To już jest szaleństwo, które trzeba uciąć — uważa Leszek Koziorowski.
Leszek Koziorowski jest znany również jako kolekcjoner papierów wartościowych o znaczeniu historycznym. Ma znaczący zbiór akcji przedwojennych spółek.
— Mógłbym reaktywować te firmy i też dochodzić roszczeń, ale spójrzmy prawdzie w oczy: przecież nie jestem spadkobiercą dawnych właścicieli. Dlaczego skarb państwa miałby mi wypłacać jakiekolwiek odszkodowanie? — pyta prawnik.
Magdalena
Graniszewska