Przekrętów na krypto nie brakuje

Mikołaj ŚmiłowskiMikołaj Śmiłowski
opublikowano: 2022-08-01 20:00

Ostatnie dwa miesiące obfitowały w wydarzenia demaskujące problemy największych giełd kryptowalut. Zdecentralizowany charakter rynku zdecydowanie stracił powab.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak inwestorów oszukiwały fundusze
  • które platformy zamroziły środki inwestorów i zbankrutowały
  • do jakich sztuczek uciekały się największe giełdy kryptowalut
  • jakie regulacje dają nadzieję na zmiany
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Jednym z kilku argumentów mających świadczyć o atrakcyjności kryptowalut na początku ich istnienia był brak powiązania z rynkiem regulowanym. Sieć blockchain miała gwarantować inwestorom anonimowość, a specyfika instrumentu - brak korelacji z jakimkolwiek instrumentem finansowym znanym z giełdy. Odcięcie się tej niszy od świata finansów, pełnego dużych instytucji, było symbolem rządu drobnych inwestorów o równych szansach na zysk.

Idylliczny obraz szybko został zaburzony. Na rynek weszły fundusze, których model inwestycyjny skutkował wzmocnieniem korelacji kursów kryptowalut z rynkiem akcji. Ponadto, dzięki sporej ilości kapitału zaczęły one manipulować rynkiem, wykorzystując brak jakichkolwiek regulacji. Dopóki trwała hossa, nielegalne działania pozostawały niezauważone. Ostatnie spadki obnażyły jednak całą prawdę o “urokach” świata finansów bez praw i zasad.

Ofiarą szary człowiek

Bessa na rynku kryptowalut, która pozbawiła bitcoina 65 proc. wartości, w pierwszej kolejności dotknęła drobnych spekulantów. Wielu nowych inwestorów zwabionych wizją niekończących się zwyżek straciła spore oszczędności. Ryzyko utraty środków było jednak oczywiste od samego początku, dlatego część osób postanowiła skorzystać z usług profesjonalistów, którzy rzekomo mieli czas i wiedzę, aby z łatwością mnożyć kapitał.

Okazało się, że większość z nich rynkowy niedźwiedź zaskoczył podwójnie. Ujemna stopa zwrotu i utrata części środków to byłoby pół biedy. Tymczasem pośrednicy grający z wykorzystaniem dźwigni finansowej stali się niewypłacalni. Reklamowani jako instytucje, które zabezpieczą przyszłość klientów i pomogą im zwalczyć inflacje, stali się symbolem maksymalnego ryzyka.

Głównym przedstawicielem tej grupy był Celsius Network, który oferował depozyty na wysoki procent, generowany poprzez handel kryptowalutami. W czerwcu zablokował on tymczasowo wszelkie wypłaty środków. Blokada utrzymała się jednak miesiąc, po czym spółka wystąpiła z wnioskiem o bankructwo. Tydzień po tym spłaciła zobowiązania wobec platform DeFi, na których jej pracownicy handlowali wirtualnymi aktywami. Klienci do dziś nie odzyskali pieniędzy.

Społeczność jest dla nas najważniejsza, dlatego nasz biznes jest w pełni transparentny.

Motto reklamowe Celsius Network w 2021 r.

Nie trzeba było długo czekać na kolejne ofiary. Babel Finance, spółka o podobnym modelu biznesowym do Celsiusa, również zablokowała wypłaty i złożyła wniosek o bankructwo. Pociągnęło to w dół azjatycką platformę tradingową Zipmex. Jej sytuacja jest o tyle szczególna, że zablokowała ona wypłaty środków nie tylko z powodu utraty płynności wynikającej z bessy na bitcoinie. Jej problemem było też to, że w należnościach miała 53 mln USD pożyczone Celsiusowi.

Po Zipmeksie przyszła kolej na kolejne prywatne giełdy kryptowalut. CoinFlex znienacka zablokował wypłaty środków oraz handel na platformie. Po kilku dniach użytkownicy dostali dostęp do 10 proc. środków oraz obietnicę, że wkrótce będą oni mogli odzyskać resztę pieniędzy. Dwa tygodnie później sytuacja nadal pozostaje nierozwiązana.

Na fałszywych obietnicach przejechali się również użytkownicy aplikacji Voyager. Spółka udostępniająca platformę do handlowania kryptowalutami zapewniała klientów, że dzięki jej współpracy z bankiem Metropolitan wszelkie zdeponowane środki gwarantowane są przez fundusz gwarancyjny. Nabrała w ten sposób 100 tys. wierzycieli, którzy po bankructwie podmiotu stracili około 1 mld USD.

Mimo że bankructwa pozostały domeną mniejszych platform, liderzy rynkowi również mają swoje za uszami. W czerwcu, w momencie najbardziej dynamicznych spadków cen kryptowalut, Binance na kilka godzin zablokował wypłaty i handel aktywami, tłumacząc to problemami technicznymi. Podobny przypadek spotkał Crypto.com, które - jak utrzymywało - zwalczało atak hakerski. Obie spółki na głowę pobił jednak Coinbase, największa platforma kryptowalut pod względem dziennych obrotów.

Król jest nagi

U szczytu zeszłorocznej hossy na giełdzie, która naturalnie zbiegła się ze wzrostem ceny bitcoina, akcje Coinbase’a kosztowały około 350 USD. Słabszy sentyment oraz - co ważniejsze - wiele nadużyć spółki sprowadziły jej kurs do 60 USD. Wszystko wskazuje na to, że do dołka jeszcze długa droga.

Pierwszym ciosem w sentyment dla platformy były słabe wyniki finansowe, które spowodowane były trudną sytuacją na rynku kryptowalut i zmusiły ją do zwolnienia niemal 20 proc. pracowników. Nie jest to jednak nic wyjątkowego, historycznie takie rzeczy na giełdzie zdarzają się często. Bardziej niecodziennym widokiem jest jednak oskarżenie dla pracowników wysokiego szczebla.

Były menadżer ds. produktów oraz dwie inne osoby zostały oskarżone przez nowojorską prokuraturę o wykorzystywanie informacji poufnych. Posiadając wiedzę na temat tego, jakie kryptowaluty zostaną dopuszczone do notowań na platformie, oszuści skupowali je wcześniej poza rynkiem, by później się na tym wzbogacić.

W ramach dochodzenia Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) wystąpiła do przedstawicieli Coinbase’a o ujawnienie danych na temat samych aktywów, które oferuje użytkownikom. Doprowadziło to do powstania drugiej sprawy sądowej, tym razem przeciwko samej spółce.

Gary Gensler, przewodniczący SECu uważa, że dziewięć kryptowalut notowanych na platformie przez swoją charakterystykę powinny być uznane za papiery wartościowe. Według specjalistów, wygrana regulatora byłaby pierwszym krokiem w kierunku nowych regulacji dla rynku. Oliwy do ognia dolał sam Gary Gensler, stwierdzając, że “kryptowaluty różnią się od giełdowych instrumentów tylko technologią”.

Kryptowaluta upaść też może

TerraUSD to kryptowaluta, które z założenia miała utrzymywać wartość 1 USD. Wpływ na nią powinny były wywierać wyłącznie zmiany kursów z tradycyjnego rynku walutowego, którego wahania są z natury znacznie mniejsze niż te spotykane na rynkach wirtualnych aktywów.

Zapewnienia o stałej wartości Terry przestały mieć znaczenie, gdy w jej kurs, ku zaskoczeniu większości uczestników rynku, z 1 USD osunął się do ledwie 0,22 USD. Twórca kryptowaluty ogłosił bankructwo i pozbawił inwestorów 80 mln USD.

Czas na pokorę

Do niedawna widmo regulacji dla rynku kryptowalut było czymś negatywnym, wpływającym na pogorszenie sentymentu. Z regulatorami walczyły również platformy, przedstawiając prawodawców jako chciwych, którzy muszą położyć rękę na zyskach spekulantów i przejąć kontrolę nad wolnym rynkiem. Po fali bankructw sytuacja zmieniła się o 180 stopni.

Inwestorzy bardziej przychylnie patrzą na nowe regulacje, zdając sobie sprawę, że dotychczasowy układ sił, w którym prawodawcą jest platforma zarabiająca na obrotach, był nie do końca bezpieczny i sprawiedliwy. Ponadto, fala bankructw ukazała im, że gwarancja wypłaty środków przyznawana przez amerykański fundusz gwarancyjny może być przydatna.

O dziwo w kierunku regulacji zaczynają się skłaniać również platformy. Kilka dni temu Coinbase wystąpił do SEC o informacje na temat tego, które aktywa zdaniem komisji powinny podlegać regulacjom. Spółka poprosiła również o to, aby wszelkie nowe prawo było przed wprowadzeniem konsultowane ze społecznością rynku wirtualnych aktywów.

Problemy ciążą na sentymencie
Eryk Szmyd
Analityk XTB Domu Maklerskiego.

Upadłość Celsiusa oraz wielu innych zdecentralizowanych platform uwidoczniły problemy z zabezpieczeniem ryzyka i przelewarowaniem rynku. Zrodziła je hossa oraz brak regulacji, wprowadzający atmosferę Dzikiego Zachodu do sektora.

Kłopoty dużych podmiotów, które miały okazać się ostoją zdecentralizowanej wolności finansowej w znacznym stopniu ciążą rynkowemu sentymentowi.

Sam Bankman-Fried, twórca platformy FTX, w jednym z wywiadów dla agencji Reuters wskazał, że szereg zdecentralizowanych platform i giełd wciąż utrzymuje w sekrecie informacje o niewypłacalności. Z pewnością nie są to informacje korzystne dla inwestorów i mogą spowolnić cykl adaptacji cyfrowych aktywów oraz stojącej za nimi technologii