Przemysł czeka na zakupy górników

Bartłomiej MayerBartłomiej Mayer
opublikowano: 2017-02-09 22:00

Kopalnie przestały kupować maszyny i urządzenia. Famur liczy, że rynek uzdrowi rządowy program dla górnictwa, ale prace się przedłużają

Założenia Programu dla górnictwa węgla kamiennego mieliśmy poznać w styczniu. Resort energii wciąż jednak pracuje nad dokumentem.

— Przewidujemy, że na początku marca projekt zostanie skierowany do Zespołu Trójstronnego ds. Bezpieczeństwa Socjalnego Górników — informuje biuro prasowe ministerstwa.

Później trafi z powrotem do wewnętrznych uzgodnień, następnie do konsultacji społecznych i międzyresortowych, a dopiero potem zajmie się nim rząd. Kiedy dokładnie, nie wiadomo. Tymczasem na dokument czeka wiele firm — nie tylko górniczych, ale także kooperujących z kopalniami. Niektóre pokładają w programie duże nadzieje.

— To krok we właściwym kierunku — uważa Mirosław Bendzera, prezes Famuru, największego w kraju producenta maszyn górniczych. W opinii menedżera, wdrożenie planu będzie korzystne dla firm z górniczego zaplecza.

— W ciągu ostatnich kilku lat obserwowaliśmy dramatyczny spadek inwestycji w kopalniach. Od 2012 r. nakłady na zakup maszyn i urządzeń spadły prawie o 70 proc. — mówi szef Famuru. Wielu dostawców, aby przetrwać na kurczącym się rynku, musiało przeprowadzić głęboką restrukturyzację i znacząco zmniejszyć zatrudnienie.

— Czasami to nie wystarczało i przedsiębiorstwa stawały na krawędzi bankructwa. Stąd fala konsolidacji — twierdzi Mirosław Bendzera. Famur wziął w niej udział — grupa TDJ, główny akcjonariusz spółki, przejęła kontrolę nad konkurencyjnym Kopeksem.

Ożywienie…

Na trudnym rynku firma dostrzega pierwsze oznaki poprawy. Światowe ceny węgla rosną, a w Polsce rozpoczynają się przygotowania do uruchamiania nowych pól wydobywczych. — Inwestycje w nowoczesne i efektywne technologie wydobycia to jeden z kluczowych elementów poprawy efektywności biznesowej naszych kopalni — uważa Mirosław Bendzera.

Zauważalnego wzrostu wydatków na maszyny i urządzania spodziewa się jednak nie w tym roku, lecz dopiero w 2018. Z krajowym deficytem firma radzi sobie, szukając pracy za granicą. Już 1/3 jej przychodów pochodzi z eksportu. Zarząd zakłada, że w ciągu pięciu lat ich udział powinien sięgnąć 50 proc., a później ten poziom przekroczyć.

— Wiele doświadczeń z działalności na zagranicznych rynkach możemy przenosić na rodzimy grunt. W kraju natomiast łatwiej nam prowadzić prace badawczo-rozwojowe, wdrażać nowe rozwiązania i budować know-how eksportowe. Wierzę, że Famur może być polską marką o zasięgu globalnym — dlatego konsekwentnie nad tym pracujemy — mówi Mirosław Bendzera.

…pod znakiem zapytania

Józef Domagała, wiceprezes mysłowickiego Budkopu, przedsiębiorstwa zajmującego się pracami górniczymi w wyrobiskach kamiennych, na razie nie obiecuje sobie wiele po rządowym programie dla górnictwa.

— Większej liczby zamówień można się spodziewać tylko wtedy, gdy produkcja wzrośnie, tymczasem wciąż nie wiadomo, ile węgla ma się wydobywać w Polsce — wyjaśnia menedżer. Firma radzi sobie mimo deficytu przetargów, bo wcześniej zdobyła dużo zleceń na roboty długoterminowe.

Wobec braku ofert dotyczących wyrobisk kamiennych stara się o inne zlecenia w górnictwie. Sceptyczny jest też Arkadiusz Bikieszczuk, kierownik działu ofertowego z firmy Kofama Kędzierzyn, produkującej m.in. urządzenia do przerobu węgla, podajniki wibracyjne i przenośniki taśmowe, z których korzysta przemysł wydobywczy. Dotychczas za 15- -20 proc. sprzedaży firmy odpowiadały kopalnie. W ubiegłym roku jednak firma nie zawarła ani jednego tego typu kontraktu. Całość produkcji sprzedała odbiorcom z innych branż, m.in. drzewnej, energetycznego i budowlanej.

— Bez zasadniczych zmian w branży górniczej nie ma co spodziewać się wzrostu zamówień na maszyny i urządzenia — uważa Arkadiusz Bikieszczuk. Jego zdaniem, niezbędna jest restrukturyzacja z prawdziwego zdarzenia lub prywatyzacja.