Przez koronawirusa Booksy traci oddech

Anna BełcikAnna Bełcik
opublikowano: 2020-04-13 22:00

Jeden z najcenniejszych polskich start-upów znalazł się w tej samej sytuacji, co fryzjerzy, których obsługuje. Efekt – grupowe zwolnienia

Z artykułu dowiesz się:

  • jak poważne są problemy Booksy
  • co się stało, że spółka nagle jest pod ścianą
  • jakie działania podjęłą, by przetrwać
  • jak sytuację komentują eksperci

Booksy to gwiazda polskiej sfery startupowej. Internetowa platforma do rezerwacji usług fryzjerskich i kosmetycznych, założona przez Stefana Batorego i Konrada Howarda, była regularnie wymieniania w gronie polskich kandydatów na jednorożca (spółkę z wyceną ponad 1 mld USD). Inwestorzy z całego świata mocno w to wierzyli, zainwestowali w jej rozwój ok. 49 mln USD (203 mln zł), tylko w minionym roku dorzucając na przyspieszenie rozwoju 28,5 mln USD (118 mln zł). Ale piękna historia została nagle i niespodziewanie zastopowana, wszystko przez koronawirusa. Sytuacja, w której znalazła się firma, zaskoczyła założycieli i inwestorów i wymusiła radykalne działania.

BY NIE UPAŚĆ
BY NIE UPAŚĆ
Stefan Batory, współzałożyciel i prezes Booksy, mówi, że nie mógł dłużej czekać, w sytuacji gdy aplikacja obsługująca salony fryzjerskie i kosmetyczne traci klientów. Musiał podjąć radykalne decyzje
fot. WM, Puls Biznesu

Klienci Booksy, szeroko rozumiane salony piękności, zostały zamknięte przez rządy w ramach walki z pandemią. Z dnia na dzień zostały zamknięte do odwołania właściwie na wszystkich rynkach, na których start-up jest obecny: w USA, skąd spółka czerpie najwięcej przychodów, Wielkiej Brytanii, Brazylii, Hiszpanii czy w Polsce. Niemal natychmiast klienci zaczęli odchodzić lub co najmniej zawieszać subskrypcję, ograniczając w ten sposób koszty pozbawionych przychodów biznesów. Stefan Batory, prezes Booksy, w rozmowie z „PB” szacuje, że w maju firma może utracić nawet połowę klientów. A to wymusiło radykalne decyzje.

— Musieliśmy się rozstać z połową zespołu — ujawnia szef Booksy.

To oznacza, że w sumie zwolnionych zostało ponad 150 osób, z czego kilkadziesiąt w polskim biurze.

Przeczytaj obszerny wywiad ze Stefanem Batorym, szefem Booksy, w którym tłumaczy, w jakiej sytuacji jest firma i jaki ma plan na przetrwanie 

Na garnuszku inwestorów

Czy tak radykalne cięcie to wynik nacisków ze strony inwestorów? Tego Stefan Batory nie potwierdza. Nie jest jednak tajemnicą, że fundusze venture capital już kilka tygodni temu rozpoczęły solidny przegląd spółek w portfelach. Tym, które zostały dotknięte gospodarczymi skutkami pandemii, rekomendują mocne cięcie kosztów, w tym m.in. właśnie redukcję zatrudnienia.

Problemem start-upów jest to, że w pierwszej fazie życia nie osiągają rentowności, a to oznacza, że rozwój produktów, wzrost biznesu czy ekspansja, nie są finansowane z bieżących przychodów, lecz pieniędzy pozyskiwanych od inwestorów. W tym modelu błyskawiczna skalowalność jest ważniejsza niż dochodowość, przynajmniej w pierwszych latach działania firm.

— To standardowy model działania spółek pozyskujących finansowanie z rynku venture capital — tłumaczy Bartłomiej Gola, partner inwestycyjny SpeedUp Group i partner zarządzający SpeedUp Energy Innovation (nie jest inwestorem w Booksy).

W czasie kryzysu wyceny spółek spadają, co utrudnia pozyskiwanie finansowania, a na dodatek spora część inwestorów wstrzymuje się z realizacją kolejnych transakcji.

— Rozwój Booksy w dużym stopniu finansują inwestorzy i fundusze venture capital, a teraz nie mam gwarancji, że w najbliższym roku, może nawet dwóch, będziemy mogli pozyskać kolejną rundę finansowania. Dopóki sytuacja w globalnej gospodarce się nie ustabilizuje, dostęp do rynków kapitałowych będzie ograniczony — mówi Stefan Batory.

Pandemia koronawirusa złapała Booksy między rundami inwestycyjnymi. Jak podaje prezes, rozmowy z inwestorami już się rozpoczęły, ale zostały wstrzymane. Liczy, że w razie potrzeby firmę wspomogą dotychczasowi inwestorzy, jednak decyzje w tej sprawie na razie nie zapadły.

— Jeszcze miesiąc temu nastawialiśmy się na wzrost, teraz mamy dwa priorytety: przetrwanie firmy i pomoc branży. Chcemy ochronić pozostałe miejsca pracy u nas i w salonach klientów — zapowiada Stefan Batory.

Na ratunek branży

Obecnie Booksy wspiera salony w działaniach e-commerce, sprzedaży kuponów z odroczonym terminem realizacji, organizacji telekonsultacji dla klientów. Promuje także wpłaty darowizn na rzecz punktów fryzjerskich i kosmetycznych. I czeka na rozwój sytuacji na rynku.

— Nastawiam się na spadek przychodów, nawet gdy już wróci ruch w branży — przyznaje prezes Booksy.

Przed wybuchem pandemii z platformy korzystało 300 tys. zarejestrowanych usługodawców i ponad 5 mln użytkowników indywidualnych. Po zamkniętej w ubiegłym roku rundzie finansowania B firma planowała dalszą ekspansję w Polsce i na rynkach międzynarodowych. Start-up dostał na to finansowanie od funduszy: m.in. Piton Capital, Manta Ray (należy do Sebastiana Kulczyka), Enern, Industry Ventures, XG Ventures oraz aniołów biznesu.

— Start-upy jako małe firmy z kryzysami najczęściej radzą sobie lepiej niż duże spółki. Są bardziej zwinne, szybciej organizują wewnętrzne procesy, pracę zdalną itp. Booksy akurat jest silnie powiązane z tradycyjnym biznesem, natomiast start-upy, które działają w sferze nowych technologii i internetu, powinny sobie poradzić z reorganizacją. Skutki długoterminowe są już zależne od tego, kiedy uporamy się z pandemią i jak długo będą utrzymywane rządowe rozporządzenia wstrzymujące działanie firm w niektórych sektorach — zauważa Bartłomiej Gola.

OKIEM INWESTORA

Po kryzysie przychodzą lepsze czasy

MARCIN HEJKA, partner zarządzający OTB Ventures

W kryzysie przetrwanie biznesu staje się ważniejsze niż wzrost. Obecnie start-upy, ale także zaangażowani w nie inwestorzy, szukają sposobów na utrzymanie firm na rynku. Rozpisują strategie działania w następnych 12, może nawet 24 miesiącach, w warunkach spowolnienia gospodarczego. Dla wielu spółek to bardzo trudny moment, bo zmuszone są do redukcji kosztów i zatrudnienia. To racjonalne posunięcie, zwłaszcza gdy z dnia na dzień całkowicie tracą dostęp do klientów. Kryzys natomiast nie dotyka wszystkich w równym stopniu. Booksy, bez względu na to jak dobrych posiadałoby menedżerów, nie jest w stanie zbyt wiele obecnie zdziałać. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja dostawców usług telekonferencyjnych, cyberbezpieczeństwa, oprogramowania do automatyzacji procesów dla przedsiębiorstw, systemów ułatwiających pracę zdalną, telemedycyny — dziś są na wygranej pozycji. Jednak cykliczność jest jedną z podstawowych cech gospodarki rynkowej — kryzysy przeplatają z okresem dobrej koniunktury. Firmy, które przetrwają i będą w stanie dostosować swój produkt do nowej sytuacji na rynku, znów zaczną osiągać zyski. Z punktu widzenia funduszy venture capital, kryzys to dobry czas na inwestowanie. Wartość spółek spada, więc zwroty z transakcji mogą być naprawdę wysokie. Niemniej jednak spółki, którym z powodu pandemii rządy zamroziły rynek, potrzebują teraz potężnego, publicznego wsparcia. Dużą pomoc firmom technologicznym i start-upom zaoferowały Niemcy i Francja. W Niemczech pojawił się koncept wsparcia dla funduszy venture capital jako ogniwa systemu finansowania start-upów. Chciałbym, aby również w Polsce tarcza antykryzysowa faktycznie chroniła prywatny biznes.

Przeczytaj obszerny wywiad ze Stefanem Batorym, szefem Booksy, w którym tłumaczy, w jakiej sytuacji jest firma i jaki ma plan na przetrwanie

Poznaj program warsztatu "Alternatywne Spółki Inwestycyjne", 25 września 2020, Warszawa >>