Przyszłością polskiego rolnictwa jest rozwój usług okołorolniczych

Monika Niewinowska
opublikowano: 2001-09-17 00:00

Przyszłością polskiego rolnictwa jest rozwój usług okołorolniczych

Niewiele osób ma świadomość, że w Polsce istnieją gospodarstwa rolne odpowiadające swoim poziomem standardom UE. Eurofarm, firma najdynamiczniej rozwijająca się w regionie dolnośląskim, zajmująca jednocześnie 5. miejsce w ogólnopolskim rankingu Gazele Biznesu 2000, zawdzięcza swój sukces produkcji rolniczej, skoncentrowanej na uprawie kukurydzy i hodowli trzody chlewnej oraz świadczeniu usług okołorolniczych.

„Puls Biznesu”: Od kilku lat słyszy się o stale pogarszającej się sytuacji polskiego rolnictwa. Jednak Państwu udaje się notować niemałe wzrosty.

Witold Duchiewicz: Nasz sukces jest wynikiem ciężkiej pracy, zaangażowania i umiejętnego odczytywania potrzeb rynku.

„PB”: Umiejętnego odczytywania potrzeb rynku?

W.D.: Świadczymy szeroki wachlarz usług okołorolniczych. Szukamy nisz rynkowych i na nich się koncentrujemy. W swojej ofercie mamy np. kilkadziesiąt rodzajów pasz. Są wśród nich zarówno te popularne, jak również te wyspecjalizowane, jak np. dla szynszyli, królików czy lisów. Mamy także zdrową, bez mączki, paszę dla bydła. Naszymi odbiorcami są głównie drobni rolnicy, ale nie tylko. Specjalizujemy się też w produkcji trzody chlewnej. Jej mięsność sięga 55-60 proc. Są to wyniki odpowiadające tym w UE. Dodatkowym atutem naszych produktów i usług są konkurencyjne ceny.

„PB”: Większość przedsiębiorców z branży rolniczej obawia się skutków przystąpienia Polski do Unii Europejskiej.

W.D.: To prawda. Wszyscy boją się wejścia do Unii, a ja uważam, że będzie to dla nas korzystne. Polska żywność może śmiało konkurować na rynkach zagranicznych. Jest bowiem zdrowa i dobra jakościowo. Wprowadzam w tej chwili system zarządzania jakością HACCP. Są to normy jeszcze bardziej rygorystyczne niż ISO. Jesteśmy jedną z nielicznych firm, zarówno w Polsce jak i na świecie, które mają taką możliwość. W UE pochodzenie surowców bywa często anonimowe, my zaś pracujemy nad precyzyjnym monitorowaniem drogi, którą pokonują wszystkie elementy składające się na produkt finalny. Od lat utrzymuję też stałe kontakty z zagranicą. W ciągu kilkunastu lat, kiedy moja firma zajmowała się uprawą i przetwórstwem kukurydzy, udało nam się osiągnąć najwyższy poziom w Europie. Mamy nowoczesny park maszynowy. W grudniu ruszy działalność w budowanym przez nas, najnowocześniejszym w Europie, młynie przystosowanym do produkcji pełnego asortymentu przetworów z kukurydzy. Już dziś swoje zainteresowanie okazują krajowi i zagraniczni odbiorcy.

„PB”: Kukurydza jest Państwa podstawowym produktem. Skąd wziął się pomysł na uprawianie tej mało popularnej w Polsce rośliny?

W.D.: W latach 80. kukurydza nie była traktowana jako zboże, nie dotyczył jej więc obowiązek sprzedaży w skupie. Wykorzystaliśmy tę sytuację sprzedając produkowaną przez nas paszę prywatnym odbiorcom w cenie rynkowej, która była wówczas 2,5 razy wyższa niż cena skupu pszenicy. Z biegiem czasu poszerzaliśmy działalność, inwestowaliśmy w technologię. Dziś przetwarzamy nie tylko własne plony. Zlecamy uprawę okolicznym rolnikom, kontraktując ją nawet na 2 lata do przodu. Jest to korzystne dla obu stron. Rolnik ma pewność, że sprzeda i dostanie dobrą cenę za swoją pracę. Z kolei my zamawiamy kukurydzę spełniającą z góry określone parametry, sami dostarczamy nasiona, mamy więc pewność, że kupujemy dokładnie to, czego potrzebujemy. W swojej działalności jestem, nie chwaląc się, zdecydowanie skuteczniejszy niż państwo. Rząd wciąż narzeka, że aby skupić interwencyjnie zboże, niezbędne jest zaciągnięcie kredytu. Jeżeli skup zboża jest dla niego tak kłopotliwy, dlaczego nie zezwala go skupować prywatnym przedsiębiorcom. Poza tym rolnicy są traktowani przez rząd w sposób bardzo nieuczciwy — cenami zbóż manipuluje się, obniża w trakcie roku. Odnoszę wrażenie, że w rządzie nikt tak naprawdę nie przejmuje się losem polskiego rolnictwa. Rolnik i rolnictwo są wstydliwym tematem.

„PB”: Polskie rolnictwo ma złą opinię. Może z tego powodu rząd nie chce go promować?

W.D.: Opinia o polskim rolnictwie jest wynikiem wrogiej propagandy prowadzonej przez polski rząd i media. Telewizja manipuluje przekazem, pokazując polską wieś jako zaścianek, którego reprezentantem jest niemalże 100-letni starzec. Nie przeczę, że takie jednostki w Polsce istnieją, obok nich jest jednak coraz więcej nowoczesnych gospodarstw rolnych, reprezentujących wysoki, europejski poziom. Dlaczego nikt o tym nie mówi? Polskiemu rolnictwu jest potrzebna promocja, targi i wystawy, a nie wroga propaganda. Powinniśmy chwalić się tym, co mamy najlepszego, czym od lat zachwycają się nasi konkurenci z Zachodu.

„PB”: Mówił Pan o bardzo dobrym wyposażeniu technicznym swojej firmy. Jaki jest odsetek gospodarstw wyposażonych w tak wysokiej klasy sprzęt?

W.D.: Nie jest ich mało. Muszę jednak podkreślić, że zmianie ulega cała struktura wyposażenia polskiego rolnictwa. Również na tej płaszczyźnie upodabniamy się do krajów UE i Ameryki. Powstają firmy podobne do naszej, specjalizujące się w obsłudze rolnictwa. Klientom udostępniamy naszym nie tylko sprzęt, ale także jego operatorów. Świadczymy usługi od A do Z. Rolnik może nam zlecić wykonanie pracy polowej nie wychodząc z domu. Dzięki nowoczesnym metodom skup i suszenie plonów może nastąpić bezpośrednio na polu. Pozwala to na znaczne oszczędności czasu i kosztów. Zachęcamy też innych rolników, których zasoby sprzętu wykraczają ponad potrzeby ich własnych gospodarstw, do świadczenia usług wykonawczych. To pozwala na znaczny wzrost automatyzacji całego rolnictwa.

„PB”: Polscy rolnicy są postrzegani jako przeciwnicy importu produktów rolnych. Czy uważa Pan, że rząd powinien z niego zupełnie zrezygnować?

W.D.: Import produktów rolnych nie jest sam w sobie niekorzystny. Powinien jednak następować w sposób ściśle kontrolowany. Niedopuszczalne są sytuacje, w których następują niedoszacowania krajowej produkcji, w wyniku których import zboża znacznie wykracza ponad nasze zapotrzebowanie, powodując kryzys polskiego rolnictwa kosztem wywiązania się z umów międzynarodowych.