Publikowane wyceny często są sprzeczne
Podejmowanie decyzji inwestycyjnych tylko na podstawie rekomendacji i wycen domów i biur maklerskich nie ma sensu. Ostatnio na rynku pojawiło się wiele sprzecznych analiz dotyczących tych samych spółek. Najlepszy przykład to kontrowersyjne wyceny Areny.
Ostatnio wiele kontrowersji wśród inwestorów wywołały analizy sporządzone w związku z emisją nowych akcji spółki Arena. Wyceny wahały się od 2,75 zł (BDM) do 7,40 zł (CDM Pekao SA). Tymczasem cena emisyjna akcji serii F wyniosła 4,2 zł. Rynek bardzo brutalnie ocenił spółkę. Emisja nie doszła do skutku.
Powiązania
Sytuacje takie zdarzają się bardzo często, również wtedy gdy pod uwagę bierze się spółki już notowane na GPW. Powody są jednak takie same.
— Wycena akcji poszczególnych spółek w dużej mierze zależy od przyjętej metody badawczej. Dodatkowo analitycy subiektywnie oceniają określone sytuacje i związane z nimi ryzyko, a to właśnie czasami decyduje o pojawieniu się na rynku w tym samym czasie odmiennych rekomendacji — uważa Tomasz Lalik, analityk Beskidzkiego Domu Maklerskiego.
Inwestorów drażnią nie ujawniane w analizach informacje na temat powiązań emitenta z podmiotami maklerskimi sporządzającymi takie opracowania i oferującymi nowe akcje. Chodzi tu o możliwy konflikt interesów na linii inwestor-broker-emitent. Dla dwóch ostatnich grup podmiotów im bardziej popyt przekroczy podaż, tym większe są wpływy. Z kolei dla nabywców oferowanych walorów nie zawsze oznacza to dodatnią stopę zwrotu. Na rynku przyjęło się jednak, że to zazwyczaj oferujący sporządza wyceny.
— Analizy sporządzane w związku z emisją nowych akcji najczęściej robione są przez analityków biura maklerskiego biorącego udział w publicznej subskrypcji lub publicznej sprzedaży. Nie zawierają one jednak żadnej rekomendacji, lecz jedynie wycenę pojedynczego waloru — mówi Andrzej Powierża, analityk Wood & Company.
Oceń sam
Głównym powodem, który utwierdza inwestorów w takim przekonaniu, jest właśnie rozbieżność wycen, niejednokrotnie odbiegających później od faktycznych notowań akcji na giełdzie. Zupełnie inną sprawą jest konieczność oceniania przez samych graczy poszczególnych analiz.
— Inwestorzy oceniając analizy nie mogą jedynie kierować się zawartą w niej rekomendacją czy nawet wyceną pojedynczej akcji. Poza tym przede wszystkim powinni być świadomi wielu ryzyk związanych z daną inwestycją i to oni muszą sami je ocenić — twierdzi Andrzej Powierża.
Jego zdaniem, przy korzystaniu z wycen lub rekomendacji gracze powinni również zwrócić uwagę na przyjęte metody badawcze. Dodatkowo należy tu kierować się zaufaniem do osób sporządzających analizy oraz trafnością wcześniejszych rekomendacji.
— Każdy gracz przed podjęciem decyzji powinien brać pod uwagę swój sentyment inwestycyjny, postrzeganie danej spółki i branży na rynku, ryzyko polityczne, sytuację makroekonomiczną i wiele innych czynników, bez których oceny trudno liczyć na dodatnią stopę zwrotu — twierdzi Tomasz Lalik.
Konflikt interesów
By uzyskać pełen obraz sytuacji, warto porównać historyczne rekomendacje z kursami akcji po sporządzeniu analizy. Kurs nie zawsze zachowuje się tak, jak przewidują analitycy. Dlatego też wygodną formą zabezpieczenia dla rekomendujących jest formuła zapisana na końcu sporządzonego opracowania: „autorzy ... nie ponoszą odpowiedzialności za ... szkody spowodowane wykorzystaniem zawartych tam informacji i opinii”.
To jednak inwestorom już nie wystarcza. Sugestie, aby pod tą formułą umieszczać informacje dotyczące powiązań podmiotu sporządzającego analizę z emitentem, którego opracowanie dotyczy, są coraz bardziej powszechne. Ich brak może podważać wiarygodność udostępnianych opracowań.
— Określenie konfliktu interesów między biurem maklerskim a spółką, której dotyczy analiza, mogłoby poprawić wiarygodność zarówno tego dokumentu, jak i osoby go sporządzającej. Z drugiej strony należy pamiętać, że tego typu informacje, podobnie jak same analizy, najczęściej nie są w ogóle czytane — mówi Andrzej Powierża.
Wystawienie rekomendacji to też duże ryzyko. Informacje takie nie mogą w jakikolwiek sposób działać na szkodę inwestorów. Gdyby tak było, w bardzo krótkim czasie biura po prostu straciłyby wszystkich klientów.
Mimo to wprowadzenie informacji o relacjach biura z emitentem wydaje się użyteczne nawet dla samych analityków.
— Każde biuro maklerskie dokłada starań, aby jego analizy były w pełni wiarygodne i trafne, bo to pozwala przyciągnąć nowych i utrzymać starych klientów. Być może w osiągnięciu tego celu pomoże również określenie konfliktów interesu — mówi Tomasz Lalik.
Pozostaje więc określenie zakresu i szczegółów powiązań, które należy ujawnić, oraz zdefiniowanie konfliktu interesów.
zabezpieczenie: Formułka zamieszczana pod każdą analizą sporządzoną przez biura i domy maklerskie zwalnia je z odpowiedzialności za błędy popełnione przez zasugerowanych graczy.