Pułapki, w które łatwo wpaść na NewConnect

Adam Torchała
opublikowano: 2020-10-19 22:00

Przebieg i przyczyny spektakularnych zwyżek i gwałtownych spadków notowań na małej giełdzie to dobry materiał edukacyjny dla inwestorów

Z tego artykułu dowiesz się m.in.:

- jakie pułapki zastawić mogą menedżerowie spółek,

- dlaczego do obietnic zarządów należy podchodzić ze zdwojoną ostrożnością, 

- jak nie utonąć w morzu komunikatów, 

- dlaczego niebezpieczne jest skupienie się na sukcesie,

- czym grozi niska płynność obrotu.

Choć mediana tegorocznych stóp zwrotu z akcji spółek notowanych na rynku NewConnect sięga 53 proc. i nadal robi wrażenie, to jednak w wakacje zbliżała się do 100 proc. Walory wielu firm zanotowały jednak od tego czasu dużą przecenę, obniżając wartość portfeli drobnych inwestorów, którzy decydują o obrazie rynku (w I półroczu 2020 mieli aż 93-procentowy udział w obrotach) i których wielu zainwestowało w rozgrzane akcje na szczycie notowań.

Sam szczyt wskazać bardzo łatwo dopiero po fakcie, ale zdarza się, że już wcześniej napływają sygnały ostrzegające przed potencjalnymi problemami. Oto pułapki, czekające na inwestora na małej giełdzie — od takich, które „zastawiły” zarządy i duzi akcjonariusze, po najprostsze, mające psychologiczne źródła.

1. Prezes egoista

Zarząd z mocy prawa ma dbać o dobro spółki, a więc wspólny majątek wszystkich akcjonariuszy. Ważnym elementem analizy fundamentalnej jest zatem ocena jego wiarygodności i kompetencji, ta jednak — szczególnie na rynku NewConnect, gdzie wiele spółek jest na wczesnym etapie rozwoju — bywa trudna. Wiarygodność jest szczególnie ważna, gdy zarząd w całości powiązany jest z głównym akcjonariuszem bądź to on sam pełni rolę prezesa. Wówczas może się okazać, że ponad interes wszystkich akcjonariuszy przedkłada swój własny.

Skrajnym przykładem tego typu zachowania była sytuacja w AQT Water, gdzie prezes Wojciech Babiński (a także jego żona) w tajemnicy wyprzedawał akcje i w efekcie wyszedł ze spółki. Władzę w AQT 1 października przejął nowy zarząd, który szybko poinformował, że stare władze, już po wyprzedaniu akcji przez Wojciecha Babińskiego, wyczyściły konta bankowe spółki. Pierwsze podejrzenia (i to formułowane przez Komisję Nadzoru Finansowego) dotyczące stanu posiadania akcji przez żonę prezesa pojawiły się 12 sierpnia.

Wcześniej notowania zawieszono z powodu opinii biegłego, który stwierdził, że sprawozdanie finansowe nie przedstawia rzetelnego obrazu firmy. Po odwieszeniu (2 września) wartość firmy spadła o połowę, akcje nadal można jednak było sprzedać powyżej 20 zł. Na forach nie brakowało jednak ataków na KNF i biegłego oraz zapewnień, że branża, w której działa AQT, jest na tyle przyszłościowa, że nie ma się co przejmować wydarzeniami z wakacji. Dziś akcje spółki warte są mniej niż 5 zł. Ignorowanie silnych sygnałów ostrzegawczych odbiło się zatem akcjonariuszom czkawką. Warto dodać, że sama sprzedaż akcji przez władze nie musi iść w parze ze złą sytuacją spółki. Pokazała to choćby sytuacja Mercatora, którego członek zarządu sprzedawał akcje po „podbitce” kursu, a jednak spółka pokazała świetne wyniki i zwiększała wartość.

Jeżeli jednak mamy ograniczone zaufanie do zarządu, sprzedaż akcji przez insidera po mocnych zwyżkach powinna być sygnałem, że należy ostrożniej podejść do perspektyw tej firmy (czego przykładem jest także to, co dzieje się w spółce 4Mass). Warto także śledzić opinie audytora, który przy okazji raportów rocznych może zwrócić uwagę inwestorów na kontrowersyjne kwestie w księgach spółki.

2. Nikt nie da tyle, ile może obiecać

Jeżeli zarząd coś zapowiada, to czy na pewno jesteśmy przekonani, że to zrobi? W młodych spółkach ocena jest trudniejsza, bo historia dokonań menedżerów jest bardzo krótka lub wręcz nie ma jej wcale. Najbardziej spektakularnym przykładem niespełnionych obietnic jest Hemp & Health, wcześniej znany jako Hemp & Wood oraz EBC Solutions. Spółka miała m.in. wykorzystać konopie indyjskie do leczenia koronawirusa czy pośredniczyć w imporcie maseczek.

W efekcie jej kurs wystrzelił, jednak w raporcie z 9 października poinformowano, że niewiele z obietnic uda się zrealizować. W sumie odniesiono się aż do 18 komunikatów i sukcesem można jedynie określić uruchomienie kilku witryn internetowych. Projekt wirusobójczych konopi zawieszono… z powodu pandemii. Sprzedaży testów zaniechano, bo budziły wątpliwości prawno-medyczne, co szeroko opisywaliśmy na łamach „Pulsu Biznesu” w sierpniu. Z kolei jedna z ogłaszanych umów dotyczących masek ochronnych nie została zrealizowana ze względu na konieczność płatności z góry, co „znacznie przekraczało możliwości finansowe spółki”.

Hemp próbowało złapać wiele srok za ogon, wpasowując się w mody. W międzyczasie zrezygnowano z segmentu „wood” (stąd zmiana nazwy), co zaowocowało dwoma kwartałami bez przychodów. Cała nadzieja inwestorów opierała się na obietnicach, których poziom (nie)spełnienia pokazał raport z 9 października. To świetny przykład obrazujący, że obietnice nie równają się zyskom, a ciągłe biznesowe przeskakiwanie z pomysłu na pomysł rodzi nie tylko szanse, ale też poważne ryzyko.

3. Umowa umowie nierówna

Nie tylko przy obietnicach warto zachować ostrożność. W sierpniu tego roku Medicofarma ogłosiła podpisanie z Waldemarem Paturejem, głównym akcjonariuszem notowanej na NewConnect Grupy HRC, term sheet, na mocy którego firma miała przejąć od niego udziały i na miejsce HRC „wstawić” na NC swoje biotechnologiczne ramię. W połowie września ustalenia doprecyzowano, a od początku października rozpoczął się rajd, który zwiększył wycenę spółki czterokrotnie.

13 października Waldemar Paturej odstąpił od rozmów, w wyniku czego kurs akcji HRC spadł poniżej poziomu z początku października. To przypomnienie, że term sheet to jedynie umowa wstępna i wcale nie musi zakończyć się ostateczną transakcją. Tutaj ponownie wraca temat zaufania do zarządu i odpowiedniej komunikacji, czasem jednak o zerwaniu negocjacji decydować mogą też pech bądź po prostu warunki rynkowe. Ocena z zewnątrz procesu negocjacji jest wręcz niemożliwa, stąd należy brać poprawkę na wycenę tego typu umów i ich skutków.

4. Samonakręcająca się spirala

Ostrożna wycena, chłodna głowa — to hasła, które łatwo wypowiedzieć, obserwując rynek z perspektywy. Informacja o nowej umowie, wejściu w modną branżę bądź produkty związane z koronawirusem często wywołuje gwałtowny skok wartości i albo pozostaje się poza rynkiem, albo kupuje się drożej. Na NewConnect nie brakuje przykładów rajdów, które w kilka dni windowały wyceny po kilkaset procent, stąd pokusa wsiadania nawet po „podbitce” jest duża.

Tym bardziej że inwestorzy sami budują sobie uzasadnienia do trzymania danych akcji, póki bowiem nikt za dużo nie sprzedaje, akcje nie zaczną spadać (takie wypowiedzi regularnie padają na forach i grupach inwestorskich poświęconych NewConnect). Nie brakuje też „dobrych dusz” oferujących swoje typy na wzrost. To buduje grupę inwestującą w daną spółkę, przez co łatwiej jest wyciągnąć w górę jej kurs. Ruchy te nie mają nic wspólnego z fundamentami, ale dopóki działają, ciężko odrzucić pokusę skorzystania z nich. To wywołuje efekt lawiny, który szczególnie widoczny był na NewConnect w wakacje. To na NewConnect tym łatwiejsze, że — w przeciwieństwie do głównego rynku GPW — za zdecydowaną większość obrotu odpowiadają tu inwestorzy indywidualni.

Inwestor chcący zachowywać się racjonalnie ma w takich warunkach utrudnione zadanie. Szczególnie że czasem nie ułatwiają tegogo same spółki. Raporty bieżące przeznaczone m.in. do publikacji informacji cenotwórczych potrafią zmienić się w narzędzie do sterowania nastrojami tłumów. Zamiast pełnić swoją rolę i przekazywać w konkretny sposób ważne dla finansów spółki informacje, zmieniają się w kanał marketingowy. Sztandarowym przykładem kontrowersji wokół tego kanału jest Sim Fabric.

Spółka przez pół roku obecności na NewConnect zalała kanał przeznaczony dla kluczowych informacji 78 raportami. Wśród nich mnóstwo było tych o rozpoczęciu i wydłużeniu okresu negocjacji umów wydawniczych z podmiotami z branży gier. Zwykłe umowy operacyjne potrafiły przekształcić się w „rozszerzenie współpracy z Microsoftem”. Do lipca spółka notowała gwałtowną zwyżkę notowań, później jednak pompowany w ten sposób balon zaczął pękać. Warto zatem zwracać uwagę, czy spółka nie przesadza z marketingiem i nie stawia go ponad działalnością operacyjną.

5. Jak we mgle

Spółki również nie ułatwiają życia inwestorom, publikując nieprecyzyjne komunikaty. Na przykład gdy Biomaksima rejestrowała szybkie testy przesiewowe, inwestorzy nie dowiedzieli się, co to za testy i że spółka będzie je sprzedawać. Wycena wpływu na wynik z taką pulą informacji była jednak niemożliwa.

Podobne wątpliwości towarzyszyły innym komunikatom, w efekcie często pojawiały się wątpliwości, czy dana spółka informuje o nowym segmencie, który będzie jedynie wspierał wyniki, czy właśnie wchodzi w gałąź, która diametralnie odmieni jej rachunek wyników. W efekcie inwestorzy błądzili we mgle. To kilkukrotnie dawało o sobie znać już w trakcie publikacji pełnych raportów kwartalnych. Wówczas okazywało się, że spółka, wobec której były ogromne oczekiwania, nagle im nie sprostała. I to nawet gdy jej wyniki okazywały się wcale nie takie złe z historycznego punktu widzenia.

Jednym z takich przykładów był 4Mass, który przy wycenie na poziomie 201 mln zł, po II kwartale 2020 r. pokazał tylko 0,5 mln zł zysku. Raport ten inwestorzy przywitali 47-procentowym spadkiem kursu. Zresztą to właśnie na sezon publikacji raportów za II kwartał przypadło wyhamowanie hossy na NewConnect. Raporty w niektórych przypadkach były swego rodzaju kubłem zimnej wody.

6. Brak strategii wyjścia

Wielkie oczekiwania dają także źródło kolejnej pułapce: skupianiu się inwestora tylko i wyłącznie na sukcesie. Pokusa przesłania ryzyko. Problem się zaczyna, gdy pojawia się niepowodzenie. Brak planu wyjścia sprawia, że inwestor może znaleźć się w sytuacji, w której ma w portfelu kupione na górce i już mocno przecenione akcje. Czekać czy sprzedawać ze stratą? Brak planu na wypadek niepowodzenia sprawia, że inwestorzy z małej giełdy stają przed takim dylematem. Warto zatem brać pod uwagę możliwość wystąpienia czarnego scenariusza i np. wyznaczyć sobie próg tolerancji spadków.

Zbudowanie prostej strategii na NewConnect nie jest jednak takie łatwe, najbardziej rozgrzane spółki notują bowiem dużo bardziej gwałtowne zmiany kursu niż spółki z WIG20. Trudno ustawić stop-lossa, gdy firma w ciągu sesji spada o 10 proc., by na koniec dnia zyskiwać 20 proc. To także efekt dużego udziału inwestorów indywidualnych, ale jednocześnie braku zakotwiczenia w fundamentach wielu rajdów. Stadne zakupy powodują braki po stronie podażowej, stadne wyprzedaże — braki po stronie popytowej.

7. Płytki basen

Niektóre spółki na rynku NewConnect wciąż mają jednak problem i z jedną, i z drugą stroną. Choć sam NewConnect zanotował gwałtowny skok obrotów, to jednak nie wszędzie boom dotarł. Niektóre spółki istnieją w przestrzeni giełdowej, jednak z handlem na poziomie kilku akcji tygodniowo. To także może być pułapka. W przypadku takiej spółki kupno i sprzedaż większego pakietu dla inwestora indywidualnego może być poważnym wyzwaniem i znacząco zmienić wycenę samej spółki.

Może też rodzić giełdowe paradoksy, jak wycena Gremi Media z 2019 r. W lutym wartość spółki skoczyła do 2,5 mld zł, mimo że trzy miesiące wcześniej warta była ona ledwie dziesiątą część tej sumy. Następnie wycena zaczęła szybko spadać, najciekawszy jest jednak fakt, że rajd zrobiono handlem na pojedynczych akcjach. Na większości sesji wolumen nie przekroczył nawet 10 sztuk. To skrajny przykład, pokazuje jednak, jak przy niskiej płynności zwodnicza może być wycena firmy.