Od 28 października ubiegłego roku, gdy cena akcji PZU spadła do 20,27 zł i była najniższa w ponad dziesięcioletni historii notowań, notowania podniosły się o prawie 57 proc. Do szczytu z listopada 2014 r. (51,40 zł) wciąż daleko, ale według ekspertów kurs zmierza w dobrą stronę.
Obiecujące prognozy
Samuel Goodacre, analityk JP Morgana, we wtorek, 9 marca, podniósł rekomendację dla akcji ubezpieczyciela z “neutralnie” do “przeważaj”. Cenę docelową wyznaczył na 40,65 zł. To najwyższa z obecnie obowiązujących wycen spółki.
Nieco niżej niż JP Morgan - bo na 39,33 zł - cenę docelową wyznaczył Michał Konarski, analityk BM mBanku.
— W porównaniu do europejskich spółek ubezpieczeniowych PZU jest nadal jedną z najbardziej niedowartościowanych spółek, która zaliczyła relatywnie duży spadek na giełdzie. Jest tak prawdopodobnie dlatego, że pomimo zielonego światła europejskiego regulatora do wypłaty dywidendy w 2020 r. PZU nie podzieliło się zyskiem. Spółka wypadła z portfela dywidendowego, ale w tym roku ma szansę powrócić w wielkim stylu — uważa Michał Konarski.
W grudniu ubiegłego roku analityk Ipopemy Securities oszacowała cenę akcji ubezpieczyciela na 35 zł.
— Prognoza nie uwzględnia rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego dotyczącej podzielenia się zyskiem, co daje potencjał do nieco wyższej wyceny — zastrzega Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy Securities.
PZU ma wysoki współczynnik kapitałowy i pozytywną rekomendację nadzorcy w zakresie wypłaty dywidendy.
— Relatywnie wysokie ROE [wskaźnik rentowności kapitału spółki – red.] powinno pozwolić spółce w perspektywie średnioterminowej wypłacić akcjonariuszom co najmniej 80 proc. zysku. Obecnie PZU jest wyceniana z dyskontem do historycznej średniej, a perspektywa dla tej spółki wydaje się pozytywne — zauważa Marta Czajkowska-Bałdyga, analityczka Haitong Banku.
Łukasz Jańczak dodaje, że PZU to spółka defensywna, czyli dobry wybór dla inwestorów poszukujących bezpiecznej bazy kapitałowej i oczekujących regularnych dywidend. Jego zdaniem nie należy jednak liczyć na spektakularną poprawę wyników.
Odporny na wirusa
PZU jest niekwestionowanym liderem rynku ubezpieczeń w Polsce. Na koniec pierwszego półrocza ubiegłego roku miał 42-procentowy udział w segmencie ubezpieczeń na życie (40 proc. rok wcześniej) i 29-procentowy w części majątkowej (przed rokiem 30 proc.).
Według Michała Konarskiego pandemia nie tylko nie poturbowała firmy, ale pozytywnie wpłynęła na jej działalność ubezpieczeniową w segmencie majątkowym, a w przyszłości może być także wodą na młyn biznesu życiowego.
— Mniejszy ruch na drogach od momentu wybuchu pandemii skutkował niższą szkodowością, co znalazło odzwierciedlenie w wynikach spółki majątkowej. W I kwartale tego roku ten trend powinien się utrzymać, co potwierdzają statystyki policyjne: w styczniu i lutym było mniej wypadków niż w analogicznym okresie 2020 r. Branża sprawnie przeszła też w tryb pracy zdalnej, zabezpieczając sprzedaż — tłumaczy analityk BM mBanku.
Specjalista uważa także, że śmiercionośna pandemia nie zagraża segmentowi ubezpieczeń na życie w PZU.
— Wirus zbiera żniwo głównie wśród osób w wieku emerytalnym, którzy mają niewielki udział w tego typu polisach. Indywidualne ubezpieczenie na życie to produkt luksusowy i relatywnie rzadki wśród Polaków — uzasadnia Michał Konarski.
Ekspert przypomina, że takie polisy sprzedawane były dotychczas przede wszystkim w pakiecie z hipotecznymi kredytami mieszkaniowymi lub polisolokatami. W Polsce nasycenie indywidualnymi polisami na życie jest niskie w relacji do PKB — wyprzedzają nas m.in. Czechy i Węgry. Plasujemy się poniżej średniej na tle europejskich rynków wschodzących. Jednocześnie analityk zwraca uwagę, że nasze społeczeństwo się bogaci, a pandemia uświadomiła nam ryzyko śmierci i poważnego zachorowania, co powoli wpływa na sprzedaż polis życiowych.
— Uważam, że o ile w przeszłości wyniki PZU napędzała sprzedaż polis majątkowych, to w przyszłości motorem biznesu ubezpieczeniowego mogą być właśnie ubezpieczenia na życie. Także eksperci branżowi przewidują renesans segmentu życiowego na polskim rynku — dodaje Michał Konarski.
Ubezpieczycielom majątkowym doskwiera walka cenowa o klienta komunikacyjnego.
— Widać presję cenową na polisy zarówno w segmencie detalicznym, jak i korporacyjnym, co w krótkiej perspektywie negatywnie wpływa na wyniki biznesu. Nadzorca jednak już ostrzegł sektor, aby nie brnął w kierunku obniżek. Problem powinien rozwiązać się perspektywie średnioterminowej — uważa Marta Czajkowska-Bałdyga.
Według analityczki na pozostałe ubezpieczenia: majątkowe (pozakomunikacyjne) i życiowe pozytywnie oddziałuje zwiększona świadomość ubezpieczeniowa klientów oraz wyższe zarobki, które powinny wspierać sprzedaż dopóki bezrobocie będzie pod kontrolą. Jednocześnie Marta Czajkowska-Bałdyga uważa, że w krótkim terminie zwiększona śmiertelność związana m.in. z pandemią może negatywnie wpłynąć na wysokość odszkodowań.
Więcej optymizmu przejawia przedstawiciel innego domu maklerskiego.
— PZU jest największym i najbogatszym graczem w sektorze ubezpieczeniowym — nie ma takiego odpowiednika w sektorze bankowym. Dzięki temu ubezpieczeniowy lider może zaoferować najbardziej jakościową obsługę, najlepszą ofertę i jednocześnie dynamicznie się rozwijać — dodaje Marcin Materna, analityk DM Millennium.
Ekspert zwraca też uwagę na słabe strony ubezpieczeniowego biznesu. PZU, który inwestuje zebrane z rynku składki ubezpieczeniowe, obecnie zmaga się z tym samym problem co banki: bardzo niskimi stopami procentowymi.
— Ubezpieczyciel wypracuje gorsze wyniki z działalności inwestycyjnej na części dłużej portfela niż we wcześniejszych latach. Ogromny portfel obligacji praktycznie przestaje przy tych stopach zarabiać, co odbije się na wynikach spółki — zwraca uwagę Marcin Materna.
Banki na pokładzie
Ubezpieczyciel posiada 20-procentowy pakiet udziałów w Pekao i blisko 32-procentowy w Aliorze. Sektor bankowy boryka się z wieloma problemami, które utrudniają instytucjom zarabianie i zjadają sporą część ich zysków. Pod koniec sierpnia 2020 r. PZU dokonała odpisów pomniejszających wartość firmy z tytułu nabycia obu banków, co pomniejszyło skonsolidowany wynik netto spółki o około 827 mln zł.
— Spodziewana poprawa wyników w bankach należących do PZU pozytywnie wpłynie na wyniki ubezpieczyciela. Po odpisach całego goodwillu [wartości przedsiębiorstwa – red.] Alior Banku i częściowego w przypadku Banku Pekao to ryzyko już nie będzie ciążyć na wynikach właściciela — mówi Marta Czajkowska-Bałdyga.
Niemniej rynek oczekuje od ubezpieczyciela klarownych planów wobec posiadanych banków. Zdania analityków co do kierunku działania są podzielone.
— Sytuacja obu tych instytucji [Aliorze i Pekao – red.] poprawia się w porównaniu do ubiegłego roku i co ważne, praktycznie nie dotyczy ich problem kredytów frankowych, z którym mierzy się sektor. Nie widzę konieczności łączenia banków. Oba mogą z powodzeniem funkcjonować jako niezależne podmioty. Szczególnie, że proces połączenia i jego sukces nie byłby oczywisty, a większość fuzji nie spełnia zakładanych celów — uważa Michał Sobolewski.
Innego zdania jest Michał Konarski.
— Z korzyścią dla ubezpieczyciela byłoby połączenie obu banków. Obecnie jest dobry moment na przeprowadzenie tej operacji. Ponadto rynek liczy na utrzymanie dotychczasowej polityki dywidendowej, czyli maksymalizacji zysków dla akcjonariuszy — mówi analityk BM mBanku.
Obranie nowego kursu
Do końca marca tego roku PZU ma ogłosić strategię rozwoju na najbliższe lata. Według Łukasza Jańczaka nie powinna się diametralnie różnić od poprzedniej.
— Oczekuję dalszego rozwoju biznesu zdrowotnego i utrzymania wysokich dywidend pod warunkiem braku akwizycji — mówi analityk.
Zdaniem Michał Konarskiego, spółka powinna położyć większy nacisk na biznes zdrowotny i życiowy. W przypadku ubezpieczeń majątkowych nie spodziewa się on zwiększenia udziałów rynkowych — zakłada, że ubezpieczycielowi uda się utrzymać dotychczasowych poziom. Ponadto uważa, że postępująca konsolidacja na rynku ubezpieczeń powinna pozytywnie wpłynąć na rentowność biznesową PZU.