Wczoraj okazało się, że zakup samolotu dla armii pochłonie 5, a nie 4 mld USD. Razem z kredytem na zakup transportera może to zwiększyć dług publiczny do konstytucyjnej granicy 60 proc. PKB.
W 2008 r. Polska ma dysponować 48 nowymi wielozadaniowymi samolotami bojowymi oraz tysiącem transporterów opancerzonych. Lotnicze koncerny i reprezentujące ich rządy propnują 15-letnie kredyty sięgające 3,8-4 mld USD.
— Łącznie z odsetkami wysokość kredytu to kwota rzędu 5 mld USD — mówi Janusz Zemke, wiceminister obrony.
Zakup transportera pochłonie 1 mld USD (4 mld zł). To w sumie daje około 24 mld zł, które Polska musi pożyczyć.
Oznacza to, najprościej ujmując, wzrost zadłużenia sektora finansów publicznych. Już dziś resort finansów przewiduje, że w 2004- -2005 r. dług publiczny zbliży się do granicy 52 proc. PKB, a po powiększeniu o planowane wpłaty z tytułu poręczeń i gwarancji nawet do 54 proc. Tymczasem dodatkowe 24 mld zł stanowi około 5 proc. PKB i o tyle wzrośnie nasz dług publiczny w wyniku unowocześniania polskiej armii.
— Trudno powiedzieć, w jakim tempie będzie przyrastało zadłużenie. Wszystko zależy od realizacji zamówień. Pierwsze powinno zostać zrealizowane w 2005 r., a ostatnie w 2008 r. — tłumaczy Jacek Wiśniewski, ekonomista Pekao SA.
Jeżeli zrealizuje się najbardziej czarny scenariusz, czyli deficyt finansów publicznych wzrośnie do poziomu 54 proc. PKB w 2004 r., to po dodaniu kolejnych 5 proc. z tytułu kredytów na rozwój armii nasz dług publiczny zbliży się do konstytucyjnej granicy 60 proc. PKB. Jej przekroczenie oznacza wprowadzenie przez rząd programu sanacji finansów państwa, zakładającego likwidację deficytu budżetowego oraz nieudzielanie poręczeń i gwarancji. Polska może też nie wejść do strefy euro, gdyż nie spełni jednego z najważniejszych kryteriów konwergencji, dotyczącego właśnie wielkości długu publicznego.