REKOMENDACJE TRZEBA TRAKTOWAĆ OSTROŻNIE

Ewa Bednarz
opublikowano: 2000-01-17 00:00

REKOMENDACJE TRZEBA TRAKTOWAĆ OSTROŻNIE

Większość instytucji finansowych posiada swój własny portfel akcji, co

podważa wydawane przez nich zalecenia

TO SKANDAL: Inwestorów bulwersuje, że jedynymi karami za przestępstwa popełnione na rynku papierów wartościowych są grzywny i wyroki w zawieszeniu, niewielkie w porównaniu z korzyściami, jakie można odnieść — zaznacza Jacek Socha, przewodniczący KPWiG. fot. BS

Nie było jeszcze w Polsce spraw o manipulację wytoczonych instytucjom wydającym rekomendacje. Zalecenia zachodnich instytucji finansowych, mimo że w wielu przypadkach mogą budzić podejrzenia, pozostaną bez konsekwencji prawnych. Polska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd nie ma i nie będzie miała jurysdykcji nad podmiotami zagranicznymi.

Według polskiego prawa, manipulacją jest wpływ na kurs akcji w celu osiągnięcia korzyści. Nie jest jednak przestępstwem polecanie przez biura maklerskie i banki inwestycyjne kupna akcji, które mają one w swoim portfelu.

— Rekomendacje może dawać każdy. Kierowane są one do wszystkich, którzy chcą się z nimi zapoznać. Jeżeli spółka jest zła, a rekomendacja powoduje wzrost kursu, jest to manipulacja — twierdzi Jacek Socha, przewodniczący KPWiG.

Na giełdach zachodnich rekomendacje są pilnie śledzone przez nadzór giełdowy.

— W USA są one sprawdzane na równi z nietypowymi zleceniami. Komisja kontroluje również wypowiedzi publiczne osób związanych z rynkiem kapitałowym — informuje Robert Knuts z US Securities and Exchange Commission (SEC).

Jego zdaniem, wypowiedź analityka lub doradcy inwestycyjnego dla mediów może być tak skonstruowana, aby wpłynąć na kurs. Dlatego instytucje finansowe nie mogą rekomendować spółek, które mają w portfelu. Jest to przestępstwo określane jako scalpina. Obejmuje ono również kupowanie akcji na własny rachunek przed wydaniem rekomendacji.

— Rekomendowanie spółek, które banki inwestycyjne mają w portfelu, jest traktowane jako manipulacja również na giełdach wschodnich — zaznacza M. Ayub Quereshi, dyrektor firmy prawniczej z Islamabadu, przygotowującej raporty na użytek giełd pakistańskich.

Dlatego niektóre instytucje nadzorujące rynek giełdowy mają uprawnienia policyjne, które pozwalają na przeprowadzenie dochodzenia w wypadku stwierdzenia przestępstwa. Ich pracownicy mogą wkroczyć do spółki i przesłuchać zatrudnione tam osoby, a nawet wejść do mieszkania inwestora i dokonać rewizji. Mogą również zakładać podsłuchy i kontrolować korespondencję. KPWiG jeszcze długo nie będzie miała takich uprawnień, mimo że jej przewodniczący domaga się choć ich części.

—- Nie chcemy tych uprawnień dla siebie. Nadzór rynku wymaga współpracy z prokuraturą.Tymczasem nie możemy się odwoływać od decyzji prokuratorskich, bo... nie jesteśmy poszkodowanymi. Chcemy aktywnie uczestniczyć w postępowaniach. Musi to być prawnie zagwarantowane, nie może zależeć od dobrej woli prokuratury. Należy też uprościć procedurę zakładania podsłuchów. Często nagranie może być jedynym dowodem przestępstwa — powiedział Jacek Socha w wywiadzie dla „PB”.

Dziurawe mury

Rozbieżności między prawem polskim a amerykańskim stawiają w komfortowej sytuacji banki inwestycyjne. Nie mogą one rekomendować swoich akcji na rynku rodzimym, natomiast mogą to robić bez żadnych ograniczeń w Polsce. Mają więc możliwość ogłaszania zaleceń kupna lub sprzedaży zgodne ze swoim interesem. Zdarza się, że po rekomendacji „sprzedaj”, podmioty zależne wobec wydającego zalecenie, skupują akcje. Dotyczy to przede wszystkim zachodnich domów inwestycyjnych. Pracownicy biur maklerskich przyznają, że rekomendacje wykorzystywane były do manipulowania kursem akcji. Nie chcą jednak ujawniać nazwisk ani miejsca pracy.

W Wielkiej Brytanii domy inwestycyjne podzielone są na departamenty zajmujące się doradztwem inwestycyjnym lub transakcjami. Wszystkie zbieżności, które mogą budzić podejrzenie o przecieki informacyjne badane są przez Securities and Futures Authority, odpowiednik KPWiG. W Polsce jedynymi regulacjami prawnymi, które mają ograniczyć przepływ informacji między analitykami przygotowującymi rekomendacje a maklerami dokonującymi operacji, są regulaminy biur. Opisują one szczegółowo procedury prowadzenia działalności inwestycyjnej, wprowadzając pojęcie „chińskich murów”. Niestety zdarza się, że tylko na papierze. Najlepszym dowodem jest zamieszczenie w analizie fundamentalnej Polfy Kutno wydrukowanej we wrześniu 1999 r. w jednej z gazet rekomendacji, która została sporządzona na wewnętrzne potrzeby BM PBK.

— Konsekwencją publikowania takich informacji, które nie powinny się ukazać, jest wydanie pracownikom biura zakazu kontaktów z mediami i wyznaczenie do tego uprawnionych osób — opowiada Krzysztof Stępień, dyrektor BM PBK.

Jednocześnie zapewnia, że nierzetelny pracownik został ukarany finansowo. W połowie listopada dział analiz w biurze maklerskim PBK został zlikwidowany. Nie ma już zatem wobec kogo wyciągać dalszych konsekwencji. Krzysztof Stępień zapewnia, że między biurem i działem analiz przecieków nie było. Problem dotyczy też analiz sporządzanych przez gwarantów emisji. Nie wydają oni wprawdzie rekomendacji, ale odpowiednie ujęcie analizy może być sygnałem do kupna papierów.

Analizy też zawodzą

Kierowanie się rekomendacjami analityków biur maklerskich nie zawsze przynosi efekty. Jeżeli nie korzysta się z płatnych usług, pozostaje śledzenie komunikatów w prasie. Trzeba jednak pamiętać, że analitycy również mogą się mylić. Znakomitym tego przykładem były prognozy dotyczące wyceny Powszechnych Świadectw Udziałowych na giełdzie. Według Merrill Lynch jedno świadectwo warte było od 151 do 243 zł. Natomiast analitycy Wood & Company wyceniali je na 277 zł. W tym samym czasie amerykańska firma CS First Boston oceniała wartość świadectwa na 75-85 zł. Ostatecznie cena ich debiutu wyniosła 104 zł. Trafność rekomendacji można jednak ocenić dopiero po dłuższym czasie. Natomiast w krótkim okresie mogą one wpłynąć na kształtowanie się kursu giełdowego spółek, których dotyczą.

Komu wierzyć

Większość drobnych inwestorów uważa, że rekomendacje w znacznym stopniu kształtują koniunkturę giełdową. Nie ukrywają, że często stosują się do zaleceń dużych biur, zwłaszcza zachodnich.

— Rekomendacje Credit Suisse First Boston są sporządzane na użytek inwestorów zagranicznych, zwłaszcza zachodnich funduszy inwestycyjnych — mówi Tomasz Barciłowski z działu analiz tej firmy.

Dodaje, że drobni inwestorzy nie mają do nich dostępu przed odtajnieniem. Jest to możliwe dopiero po pewnym czasie, a wtedy sytuacja na rynku może już ulec zmianie. Oznacza to, że drobny inwestor ślepo kierujący się publikowanymi zaleceniami narazi się na straty. Według Andrzeja Dorosza, prezesa TFI Skarbiec, rekomendacje wydawane są przede wszystkim dla małych inwestorów. Muszą oni jednak bardzo uważać przy kierowaniu się ocenami analityków, ponieważ banki inwestycyjne często dają sprzeczne rekomendacje. Na przykład w lutym 1999 r. większość z nich zalecała kupno akcji KGHM dowodząc, że ceny miedzi są bardzo niskie i mogą tylko wzrastać. Lokata w polską spółkę miała być dobrą inwestycją. ING Barings zmienił nawet rekomendację ze „sprzedaj” na „kupuj”, podkreślając tempo rozwoju Polkomtela, w którym KGHM ma 19,5 proc. udziału. Także Societe Generale Securities umieścił Polską Miedź wśród pięciu czołowych rekomendacji na rynkach wschodnich, a HSBC Securities London zalecił zwiększenie zaangażowania z 6 do 9 proc. W tym samym czasie największy amerykański bank inwestycyjny Merrill Lynch zalecił redukowanie tych papierów w portfelu, przewidując, że spółka poniesie straty. Tymczasem kurs akcji rósł. Rekomendacje Merrill Lynch w wielu wypadkach były odmienne od wydawanych przez inne biura. W połowie września PDM Pioneer rekomendował spekulacyjne kupno akcji BIG BG. W tym samym czasie specjaliści z Merrill Lynch zalecali sprzedaż. Sprzeczne były też rekomendacje banków inwestycyjnych dla TP SA. Gdy Salomon Smith Barney i Nomura obniżał je, Merrill Lynch wystąpił z obroną spółki.

— Rekomendacje wydajemy po przeprowadzeniu dogłębnych analiz, nie muszą się one pokrywać z przemyśleniami innych — zaznacza pracownik Merrill Lynch.

Troska o własny interes

W Polsce instytucje finansowe wydające rekomendacje mogą zalecać kupno akcji, które mają w portfelu. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że będą nieobiektywne w ocenach. Możliwość taką wyklucza Tomasz Barciłowski z Credit Suisse First Boston. Według niego, byłoby to przestępstwem. Nie zaprzeczają temu inni pracownicy zachodnich biur. Odmawiają jednak komentarza.

— Rekomendacje mogą się różnić, wynika to z innego oszacowania pewnych faktów. Rekomendacja jest oceną zdarzeń, które dopiero nastąpią, jest pewnego rodzaju prognozą — twierdzi Tomasz Barciłowski.

Kontrowersje budzi rekomendowanie przez Merrill Lynch kupna akcji Elektrimu, podczas gdy większość analityków podkreśla jego niepewną sytuację. Salomon Smith Barney zaliczył go nawet do spółek obarczonych dużym ryzykiem. Nie jest jednak tajemnicą, że Merrill Lynch jest zaangażowany kapitałowo w tę spółkę.

— Elektrim jest firmą, którą większość instytucji uznała za sztandarową. Wypada ją mieć w portfelu, mimo że ostatnio jej kondycja finansowa pozostawia wiele do życzenia. Żaden z banków inwestycyjnych nie napisze źle o Elektrimie, bo zaangażował w niego za duży kapitał. Nie jest to więc w jego interesie — twierdzi Tomasz Krysztofiak, zarządzający portfelem TFI Korona.

Dodaje, że jest to jedyną przyczyną znalezienia się tej spółki na liście czołowych rekomendacji makroregionalnych Credit Suisse First Boston i zaleceń kupna jej akcji przez Deutsche Bank i Raiffeisen Zentralbank Austria, który wyceniał akcje na 57 zł.

— Elektrim należy do spółek, o której nikt z analityków dużych instytucji nie napisze źle, nawet jeżeli znajdzie się na skraju bankructwa — twierdzi pracownik zachodniego biura maklerskiego.