Polska deklaruje wsparcie w odblokowaniu dostaw zboża z Ukrainy. Przez naszą i inne lądowe granice towary są przewożone głównie pociągami i ciężarówkami. Z danych UkrAgro Consult wynika, że od początku marca do końca sierpnia tego roku transportem drogowym przewieziono 1,72 mln ton zboża z Ukrainy, a koleją 4 mln ton. Wrzesień nie był gorszy. Przedstawiciele ukraińskiej kolei Ukrzaliznytsia szacują, że przez lądowe przejścia na zachodniej granicy przewieźli od początku miesiąca do 28 września 808 tys. ton zboża, głównie przez Izów i Jagodzin (na granicy z Polską) oraz Batyovo (na granicy z Węgrami).
Import ogranicza opłacalność działania firm w Polsce
Część towarów trafia np. do bałtyckich portów, skąd jest przewożona do różnych zakątków świata. Rafał Mładanowicz, pełnomocnik ds. rozwoju współpracy z Ukrainą w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, twierdzi jednak, że ponad 80 proc. dostaw stanowi import bezpośredni na terytorium Polski.
– Są to surowce trafiające na nasz rynek - powiedział podczas niedawnego posiedzenia Sejmowej Komisji Infrastruktury, dotyczącego sytuacji na granicy polsko-ukraińskiej. Przypomniał wówczas, że art. 4 pkt.1 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady, zaproponowanego w kwietniu tego roku i dotyczącego tymczasowej liberalizacji zasad handlu z Ukrainą, przewiduje, że jeśli produkt pochodzący z tego kraju jest przywożony na warunkach, które powodują lub grożą spowodowaniem poważnych trudności dla unijnych producentów, cła mogą zostać przywrócone.
- W resorcie rolnictwa śledzimy sytuację i widzimy pewnego rodzaju zagrożenia dotyczące opłacalności produkcji gospodarstw rolnych oraz firm z sektora spożywczego – stwierdził Rafał Mładanowicz.

Nie ma potrzeby wprowadzać ceł
Eksperci uważają, że na cła nie zgodzi się Komisja Europejska.
Jacek Piechota, prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej, uważa, że wprowadzenie ceł fatalnie wpłynie na wizerunek Polski na świecie oraz nasze relacje z Ukrainą.
- Rzeczywiście część rolników sygnalizuje problemy wynikające z dostaw zboża z Ukrainy, ale cła nie mogą być sposobem na ich rozwiązanie, należy rozwijać reeksport – podkreśla Jacek Piechota.
Mirosław Marciniak, analityk InfoGrain uważa, że obecnie nie ma powodu wprowadzania ceł na ukraińskie płody rolne, ponieważ dotknięta suszą Europa coraz bardziej ich potrzebuje. Dziwi się wskaźnikom podawanym przez resort rolnictwa. Jego zdaniem obecnie do Polski trafia z Ukrainy głównie rzepak i kukurydza, której znaczne ilości są wysyłane do innych krajów, także do państw Europy Zachodniej. Gros ukraińskiej kukurydzy trafia też bezpośrednio na rynek węgierski, bo działające na nim firmy także dotkliwie doświadczyła susza.
Mirosław Marciniak przypomina też, że częściowym odblokowaniu portów czarnomorskich przez granice lądowe z Unią Europejską Ukraińcy wysyłają mniej towarów. Niedawno jednak nastąpiła kilka ataków dronów na Odessę. Na szczęście nie były udane. Takie działania Rosji mogą jednak zniechęcić armatorów do rozwijania przewozów przez Morze Czarne, więc szlaki lądowe wciąż będą zyskiwać na znaczeniu. Ukraińskie koleje już to dostrzegają.