Giełda Jeśli przepisy uchylające ustawę o NFI wejdą w życie,
firmy uciekną do Luksemburga
Rząd obiecywał obniżać podatki, sprzyjać firmom i inwestorom, tymczasem działa dokładnie na odwrót. Choć na giełdzie kryzys.
Kolejny rząd, kolejna próba zmiany zasad działania narodowych funduszy inwestycyjnych (NFI). Ministerstwo skarbu przygotowało projekt ustawy o uchyleniu ustawy o NFI. Branża nie zostawia na nim suchej nitki.
— Nie tylko znosi zwolnienie podatkowe i prawo do używania nazwy "narodowy", ale też wywraca zasady działania funduszy. Naraża na straty je i ich akcjonariuszy, wśród których jest wielu drobnych inwestorów. Pod znakiem zapytania stawia też możliwość funkcjonowania tych spółek w charakterze spółek inwestycyjnych. Nie daje przy tym nic w zamian. To będzie miało poważne konsekwencje dla wielu firm i inwestorów i jest niekorzystne dla polskiego rynku kapitałowego. W czasach zamętu na rynkach finansowych urzędnicy powinni łagodzić napięcia, a nie forsować nieprzygotowane projekty — mówi Janusz Koczyk, prezes NFI Jupiter i szef Stowarzyszenia Narodowych Funduszy Inwestycyjnych (SNFI).
Nic w zamian
NFI korzystają ze zwolnienia z podatku od dochodów z dywidend i innych udziałów w zyskach, jak też z tytułu sprzedaży udziałów w spółkach. Resort chce im zabrać to, a także prawo do używania nazw: narodowy i fundusz inwestycyjny.
"NFI znajdują się w niczym nieuzasadnionej uprzywilejowanej sytuacji w stosunku do innych podmiotów, co jest niezgodne z zasadą równego traktowania podmiotów gospodarczych" — czytamy w uzasadnieniu do projektu ustawy.
Branża rozumie intencje ministerstwa, ale jednocześnie ostro krytykuje projekt.
"Nie sprzeciwiamy się sztandarowemu pomysłowi, jakim jest zniesienie zwolnienia z podatku od dochodów kapitałowych. Chcemy jedynie, by było wprowadzone w cywilizowany sposób, z uwzględnieniem praw nabytych, w odpowiednim czasie oraz z możliwością przekształcenia NFI w fundusze inwestycyjne" — czytamy w piśmie SNFI do ministra skarbu.
Wpływy mizerne
NFI podkreślają, że zwolnienie z podatku jest uzasadnione specyfiką działalności. Fundusze inwestują w projekt, rozwijają go i sprzedają z zyskiem. Potem kupują kolejny i schemat się powtarza. Konieczność zapłacenia po drodze podatku to sypanie piachu w tryby mechanizmu. Nie wiadomo, co resort chce dzięki temu uzyskać. Na pewno nie pieniądze, bo roczne wpływy do budżetu oszacował na… 100 tys. zł.
Eksperci podkreślają, że NFI wypełniają lukę w polskim prawie. Nie funkcjonuje u nas bowiem znana w całej Europie konstrukcja spółki holdingowej, która zapewnia zwolnienie z podatku.
— Nawet w mocno fiskalnych krajach — Szwecji czy Wielkiej Brytanii — takie konstrukcje występują. To preferencje dla inwestorów długoterminowych, którzy przyczyniają się do rozwoju firm i dopóki kapitał jest reinwestowany, dopóty nie płaci się podatku. Dopiero gdy zysk jest dystrybuowany do inwestorów, pojawia się podatek — tłumaczy Hubert Bojdo, doradca podatkowy HB Partners.
Wiele firm zdecydowało się z tego powodu na rejestrację spółki holdingowej za granicą, np. ITI w Luksemburgu. Jeśli zmiana prawa miałaby taki kształt, jak chce resort skarbu, to podobnie postąpią NFI.
— Jesteśmy w Unii Europejskiej, co daje możliwość korzystania z korzystnych rozwiązań w innych krajach. Jeśli fundusze przeniosą działalność do Luksemburga, to zarobią tamtejsi, a nie polscy menedżerowie, prawnicy czy doradcy — mówi Dawid Sukacz, prezes BBI Capital NFI.
I podkreśla, że fundusze nie będą miały wyboru.
— NFI mają inne zasady księgowości i wydłużone terminy publikowania raportów okresowych. Ma to związek z tym, że musimy czekać na wyniki spółek z portfela. Nie jesteśmy w stanie dotrzymać terminów, jakie mają inne spółki — dodaje Dawid Sukacz.
— Pan minister nawet nie wie, że chcąc likwidacji zwolnienia podatkowego, przy okazji w dwa miesiące rewolucyjnie przekształca zasady działania funduszy, powodując zamęt i kłopoty. Wygląda to na legislację przygotowaną na kolanie — twierdzi Krzysztof Urbański, prezes NFI Magna Polonia.
Dajcie czas
Niektóre NFI są zarządzane przez wynajętą firmę (NFI Progress, Zachodni). Ustawa wymusza wypowiedzenie umów.
"Może to skutkować koniecznością zapłacenia kar umownych w wysokości od połowy do 100 proc. rocznego wynagrodzenia" — czytamy w piśmie do ministra.
Fundusze będą musiały zbudować zespoły zarządzające, a to kolejne wydatki.
"Ustawodawca w sposób bezpośredni zmieni sytuację inwestorów, którzy są posiadaczami akcji NFI. Można spodziewać się działań zmierzających do uzyskania rekompensaty od skarbu państwa" — czytamy w opinii SNFI.
Najwięcej kontrowersji wzbudza to, że projekt likwiduje zwolnienie podatkowe dla już istniejących inwestycji. Tym samym odbiera prawa nabyte.
— Minister powinien utrzymać zwolnienie dla starych inwestycji, tak jak było to przy wprowadzaniu podatku Belki. Inaczej oszuka akcjonariuszy i spotkamy się w sądzie — podkreśla Krzysztof Urbański.
Stowarzyszenie NFI chce, by zniesienie zwolnienia dotyczyło tylko inwestycji poczynionych po wejściu w życie ustawy, a także, by ustawa miała vacatio legis do 1 stycznia 2011 r. Ma ona umożliwiać przekształcenia NFI w fundusze inwestycyjne. Eksperci sugerują, że lepsze byłoby wprowadzenie do prawa konstrukcji spółki holdingowej.
Co na to wiceminister skarbu, który odpowiada za projekt? Mimo wielu prób nie udało nam się uzyskać komentarza Michała Chyczewskiego.
W 1995 r. do NFI wniesiono spółki państwowe. Obywatele kupowali udziały w NFI. Celem było podniesienie wartości dzięki restrukturyzacji firm, a potem sprzedaż inwestorom branżowym. Z pierwszym poszło słabo, bo firmy były często w złej kondycji. Z drugim lepiej — w latach 1996-2004 dzięki NFI sprywatyzowano więcej firm niż inną drogą. Przy sprzedaży często dochodziło do kontrowersji co do wycen czy kupców. Stąd zła sława NFI jako źródła niejasnych transakcji. Ale program ma też jasne strony: na GPW jest kilka spółek z rodowodem NFI: Synthos, Mewa, ZUK Stąporków, MOJ, Radpol, Makarony Polskie i Zakłady Lniarskie Orzeł.
Grzegorz Nawacki