W oczekiwaniu na uruchomienie skupu aktywów (tzw. QE) przez EBC banki centralne obniżyły na koniec ubiegłego roku udział euro w swoich rezerwach do zaledwie 22 proc. Jeszcze pięć lat temu, gdy kryzys w strefie euro dopiero się zaczynał, udział ten sięgał 28 proc. Tymczasem udział dolara amerykańskiego i jena japońskiego w rezerwach wzrósł (w walucie amerykańskiej ulokowanych jest obecnie 63 proc. globalnych rezerw).
- W roli waluty rezerwowej euro jest zagrożone. Tak długo, jak trwa skup aktywów, nie ma sensu inwestować we wspólną walutę. Nie widzimy kresu osłabienia euro, kapitał odpływa – komentował w wypowiedzi dla agencji Bloomberg Daniel Fermon, strateg banku Societe Generale.
Udział euro w globalnych rezerwach spadał w każdym kwartale ubiegłego roku. Szef EBC Mario Draghi, choć zaprzecza, jakoby celem QE było osłabienie euro (a jedynie zapobieżenie utrwaleniu deflacji w strefie euro), to jednak z pewnością nie będzie narzekał na zmniejszenie roli euro w globalnych rezerwach, zauważa agencja Bloomberg. Wszystko dlatego że wynikające z tego osłabienie wspólnej waluty poprawia międzynarodową pozycję konkurencyjną gospodarek strefy euro.
