Kończący się rok to prawdziwy rollercoaster na rynkach finansowych. Inwestorzy rozpoczynali go w wyśmienitych nastrojach, licząc na rozpędzenie się gospodarek po okresie umiarkowanego spowolnienia z 2019 r. Wskaźniki tzw. sentymentu rynkowego sięgały zenitu. I tylko uważane za „mądrzejsze” obligacje wysyłały niepokojące sygnały w postaci uporczywego spadku rentowności.
W tych warunkach pandemia i lockdown gospodarek okazały się lodowatym prysznicem, wywołując rekordowo szybkie załamanie na Wall Street, które pociągnęło za sobą inne rynki, w tym GPW. Wkrótce potem w ślad poszły fatalne dane z amerykańskiego rynku pracy pokazujące rekordowy skok bezrobocia.
Nie wiadomo w jakim kierunku potoczyłaby się ta dramatyczna sytuacja, gdyby nie równie bezprecedensowa zsynchronizowana interwencja rządów i banków centralnych. Potężna stymulacja fiskalno-monetarna w skali globalnej pozwoliła najpierw odwrócić trend na rynkach, a potem uratować gospodarki przed całkowitą zapaścią na wzór lat 30. XX wieku. Przez lata wspominać będziemy zapewne dramatyczną walkę amerykańskiego Fedu z rynkowym krachem na przestrzeni marca – pomogło dopiero ogłoszenie nieograniczonego skupu obligacji (QE).
Co ciekawe ten burzliwy rok inwestorzy kończą w… znów wyśmienitych nastrojach. Najświeższy grudniowy globalny sondaż Bank of America pokazuje, że zarządzający funduszami są przeważeni w akcjach w stopniu największym od … stycznia 2018, a ich rezerwy gotówki, które w marcu ulegały gwałtownej rozbudowie, teraz są znów na niskim poziomie. O ile rok rozpoczynał się w atmosferze raczej ignorowania zagrożenia związanego z rozprzestrzeniającą się epidemią, to teraz dominują mocno rozbudzone nadzieje na to, że szczepionki na COVID-19 wkrótce przywrócą świat do normalności.
Tu być może tkwi pewne zagrożenie dla ryzykownych aktywów, bo przyszłe ożywienie gospodarcze jest już mocno dyskontowane w cenach, natomiast póki co ciągle zmagamy się z trwającą pandemią, której sprzyja mający potrwać jeszcze kilka miesięcy sezon grypowy na półkuli północnej. Jeśli za pierwowzór dla obecnej sytuacji przyjąć zachowanie amerykańskiego S&P 500 z lat 2009-2010 (a warto wspomnieć, że indeks ciągle niemal idealnie podąża tamtą ścieżką), to po mającym się rozpocząć niebawem 2021 r. spodziewać się można dwóch rzeczy. Po pierwsze w skali całego roku hossa powinna być kontynuowana, a gospodarki powinny wychodzić z recesji. Po drugie jednak w trakcie tej wspinaczki mogą mieć miejsce głębokie korekty na rynkach ryzykownych aktywów.