Po informacji o wezwaniu przez Arabię Saudyjską i Kuweit do znacznego obniżenia produkcji ropy naftowej, cena surowca wzrosła na rynkach do 24,9 dolarów za baryłkę.
Postulat zmniejszenia wydobycia ropy w związku ze znacznym spadkiem jej ceny na światowych rynkach pojawia się już od jakiegoś czasu. Ostatnio zgłaszały go m.in. Indonezja, Libia, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Iran. W niedzielę, przedstawiciele sześciu krajów producentów ropy naftowej z obszaru Zatoki Perskiej zaproponowało ograniczenie podaży ropy i podniesienie w ten sposób jej ceny do 25 dolarów za baryłkę.
Cena ropy spadła od połowy października o blisko 30 proc. po wywindowaniu jej przez kilka wcześniejszych miesięcy do poziomu, który groził zachwianiem koniunktury gospodarczej w najlepiej rozwiniętych krajach świata. Wysokie ceny paliwa są „inflacjogenne”. Prowadziło to w wielu krajach, np. USA, do zaostrzenia polityki monetarnej, która z reguły polegała na podniesieniu stóp procentowych. Efektem tych działań było ostatecznie spowolnienie dynamiki rozwoju gospodarczego.
Decyzja państw OPEC dotycząca zmniejszenia wydobycia ropy ma zapaść 17 stycznia we Wiedniu. Jeśli kraje naftowego kartelu postanowią zdecydowanie zmniejszyć wydobycie, pod znakiem zapytania mogą stanąć oczekiwane przez wszystkich obniżki stóp procentowych, a co za tym idzie utrzymanie się trendu spadkowego na światowych giełdach.
MD