Wczoraj ceny ropy wróciły do poziomu, na którym znajdowały się w poniedziałek rano, zanim Irak wstrzymał eksport. Stało się tak dzięki częściowemu załagodzeniu sytuacji na Bliskim Wschodzie oraz spokojnej reakcji innych producentów ropy.
Po poniedziałkowym wstrząsie, który nastąpił, gdy Irak zawiesił eksport ropy na miesiąc, wczoraj sytuacja wróciła do normy. Ceny, które podskoczyły o kilka procent, spadły i wczoraj baryłka ropy Brent w kontraktach na maj staniała do 26,49 USD (108,3 zł). Stało się tak m.in. dlatego, że siły Izraela wycofały się z dwóch miast na Zachodnim Brzegu Jordanu.
— Teraz Irak nie ma powodu, aby kontynuować wprowadzone w poniedziałek embargo — ocenia cytowany przez PAP Ingace De Coene z Fortis Investmen Management w Brukseli.
Nawet groźba, że Iran dołączy do Iraku, jeśli inni producenci ropy też to zrobią, nie spowodowała dłuższego niepokoju. Arabia Saudyjska zapewnia, że bez względu na poczynania Iraku, dostarczy na rynek odpowiednią ilość ropy. Nie będzie to trudne. Tylko w marcu kraje OPEC eksportowały ponad 23 mln baryłek, mimo że same ograniczyły od stycznia produkcję do 21,7 mln. Dlatego wstrzymanie produkcji Iraku, który dostarczał 2,56 mln baryłek, nie powinno mieć wpływu na rynek. Tak uważa również Rosja.
— Nie uważam, żeby decyzja Iraku miała długoterminowy wpływ na rynek. Podejmowanie pochopnych decyzji z naszej strony po takim politycznym posunięciu byłoby więc błędem — sądzi Wiktor Kristenko, wicepremier Rosji.
Rząd tego kraju zamierza spotkać się z krajowymi firmami paliwowymi w połowie maja i podjąć decyzję, czy nadal należy ograniczać eksport surowca. Trochę mniej spokoju wykazuje UE, która na jutro zapowiada spotkanie ekspertów ds. paliw. Grupa przedyskutuje kwestię cen ropy i ewentualne przedsięwzięcie odpowiednich środków.