
Wczoraj Amerykański Instytut Paliw podał, że zapasy ropy naftowej w USA spadły o nieco ponad 3 mln baryłek. Niemniej, agencja Reuters podała również na bazie swoich źródeł, że w poprzednim tygodniu zapasy benzyny zwyżkowały o 4,5 mln baryłek, a zapasy destylatów o ponad 800 tys. baryłek. Cały raport można więc uznać za relatywnie neutralny – chociaż warto dodać, że dzisiaj istotniejszy dokument w tym temacie przedstawi Departament Energii USA.

Tymczasem na rynku ropy naftowej, podobnie jak na rynku wielu innych surowców, jednym z dominujących czynników wpływających na ceny stała się sytuacja gospodarcza w Chinach – bowiem popyt na surowce ze strony tego kraju stoi pod znakiem zapytania, wynikającym z niepewności w kwestii polityki pandemicznej. Z jednej strony, słynna polityka „zero tolerancji” i związane z nią lockdowny tłumiły aktywność przemysłu w tym kraju – jednak z drugiej strony, po złagodzeniu stanowiska dotyczącego walki z pandemią wcale nie jest lepiej, ponieważ rosnąca liczba zakażeń zatrzymuje w domach pracowników wielu fabryk.
Wczoraj pojawiły się ciekawe dane dotyczące importu ropy naftowej do Chin. Pokazały one, że w listopadzie Rosja była największym dostawcą ropy do Państwa Środka, wyprzedzając tym samym Arabię Saudyjską. Jednak ten stan niekoniecznie utrzyma się na dłużej – listopadowy wzrost importu ropy naftowej z Rosji do Chin wynikał bowiem przede wszystkim ze zwiększonych zamówień przed wprowadzeniem nowych europejskich sankcji dotyczących handlu rosyjską ropą.
