Rosnące bezrobocie potęguje globalne konflikty świata

Stanisław Albinowski
opublikowano: 2001-02-09 00:00

Rosnące bezrobocie potęguje globalne konflikty świata

Mimo zawodności różnych teorii bezrobocia oraz niepowodzeń w jego zwalczaniu, z trudem toruje sobie drogę teza, że metodami rynkowymi i przy zastosowaniu samych tylko instrumentów rynkowych społecznej bomby bezrobocia nie da się rozbroić. Albowiem współczesne bezrobocie — podobnie jak głód czy przepaść między Północą a Południem — stało się już globalnym problemem egzystencjalnym. W tej zaś płaszczyźnie kryteria racjonalności są często sprzeczne z impulsami rynku, a horyzont czasowy kalkulacji zysku jest zbyt wąski z punktu widzenia strategii przetrwania. Pojęcie „sustainable” robi karierę, ale najczęściej tylko werbalną.

Rynkowe traktowanie problemu bezrobocia wynika m.in. z ograniczenia pola widzenia do krajów gospodarczo rozwiniętych, czyli — według klasyfikacji Banku Światowego — krajów o wysokim dochodzie. Przypada na nie (rok 1999) 891 mln ludności, w tym 596 mln w wieku produkcyjnym, w tym 433 mln osób zawodowo czynnych, w tym 35 mln bezrobotnych.

W krajach o niskim i średnim dochodzie (a więc reszcie świata) egzystuje 5,084 mld ludzi, w tym 3,166 mld w wieku produkcyjnym, w tym 2,459 mld osób zawodowo czynnych. Ilu w tej ostatniej grupie jest bezrobotnych — nie wiadomo. Żaden urząd statystyczny, żadna organizacja międzynarodowa nie publikują danych o bezrobociu na obszarach zamieszkałych przez 85 proc. ludności świata. Wynika to, jak można sądzić, przede wszystkim z braku możliwości ewidencyjnych. A szacunki są wielce zawodne. Wystarczy wymienić jedną z wielu niewiadomych — tzw. ukryte bezrobocie wśród ludności wiejskiej, która stanowi wciąż większość populacji krajów rozwijających się.

Eksperci niemieckiej fundacji Entwick- lung und Frieden twierdzą w publikacji „Globale Trends 1998”, że w skali światowej bezrobocie sięga 120 mln osób. Wynikałoby stąd, że na resztę świata przypada zaledwie 85 mln, czyli 3,5 proc. zawodowo czynnych. Szacunek ten jest bez wątpienia zaniżony, zwłaszcza w świetle dokonujących się procesów demograficznych. W latach 1960-99 relacja ludności w wieku produkcyjnym do ludności ogółem krajów o niskim i średnim dochodzie wzrosła z 54 do 62 procent! Już tylko ta jedna zmiana — niezależnie od innych czynników — oznacza zwiększenie zapotrzebowania na nowe stanowiska pracy o dodatkowe 330 milionów (przy stopie aktywności zawodowej równej 77 proc. ludności w wieku produkcyjnym). Podkreślam tu słowo „dodatkowe”!

Brak statystyk nie zmienia faktu, że wzrost bezrobocia w krajach słabo rozwiniętych zwiększa obszary ubóstwa i głodu, pogłębia niemożność redukowania luki rozwojowej Północ -Południe, a tym samym potęguje potencjał globalnych konfliktów współczesnego świata.