Rozstrzygająca będzie bitwa o Bagdad

Zbigniew Ścibiorek
opublikowano: 2003-03-26 00:00

Przed rozpoczęciem się zbrojnej fazy konfliktu z Irakiem plany amerykańskie zakładały, że wojna potrwa mniej więcej tydzień. Teraz zarówno dowódcy nacierających zgrupowań wojsk, jak i prezydent George W. Bush oraz sekretarz obrony Donald Rumsfeld mają zupełnie inne zdanie. Jutro upływa pierwszy tydzień wojny i już wiadomo, że przybiera ona formę co najmniej kilkutygodniową.

O sukcesie armii amerykańsko-brytyjskiej będzie decydowało zdobywanie nie pustyni, lecz największych miast, a w szczególności — stolicy. Amerykanie liczyli, że irackie wojska wyjdą z Basry i Bagdadu, że będą się gremialnie poddawały. Tymczasem okazuje się inaczej — Basra zdobywana jest już kolejny dzień, zamiast zakładanych kilkunastu godzin. Jeżeli podejmowane są próby odbicia lotniska, to jest to świadectwo determinacji Irakijczyków i zapowiedź długich walk obronnych. Jeśli takim punktem oporu staje się kilkusettysięczna Basra, to co dopiero będzie w Bagdadzie, który jest aglomeracją kilkakrotnie większą ludnościowo i powierzchniowo — liczy przecież ponad 5 mln mieszkańców.

Czołowe oddziały podchodzące pod Bagdad poodrywały się i logistyka zaczyna szwankować. Obserwujemy tworzenie amerykańskich przyczółków na przedmieściach irackiej stolicy i czekanie na odtworzenie linii zaopatrzeniowych — a to zapowiada oblężenie. Pamiętajmy, że Bagdadu broni kwiat Gwardii Republikańskiej oraz siły specjalne, co razem daje 60-80 tys. żołnierzy wyjątkowo zdeterminowanych, albowiem w każdym państwie totalitarnym formacje tego typu naprawdę nie mają nic do stracenia.

Kategoria wojny krótkiej czy długiej staje się coraz bardziej enigmatyczna. Nawet jeżeli działania w Iraku potrwają na przykład miesiąc, to i tak jest to niewiele w stosunku do roku...