Dziś w Brukseli zaczyna obrady Konwent — organ, którego zadaniem będzie przygotowanie gruntu pod reformy oraz konstytucję UE. W pracach uczestniczą też przedstawiciele państw kandydujących.
Unia musi się zreformować, aby w miarę bezboleśnie wchłonąć nowych członków. Valery Giscard d’Estaing, przewodniczący Konwentu, podkreśla, że celem prac nowo powołanej instytucji będzie przygotowanie konstytucji Unii Europejskiej.
— Europa stoi przed wyborem. Albo będzie niezależna, albo nadal będzie ulegała wpływom Ameryki. Jedynie europejska konstytucja pozwoli poszerzonej UE stawić czoło amerykańskiej konkurencji — mówi Michael Barnier, komisarz ds. polityki regionalnej, delegowany do prezydium Konwentu.
Taki dokument powinien określić wspólne wartości, cele, prawa i obowiązki państw członkowskich, politykę UE oraz kompetencje poszczególnych instytucji. Jednak wśród członków Konwentu nie ma jednomyślności co do formy aktu prawnego. Jako alternatywę wysuwa się nowy traktat lub propozycje modyfikacji obecnych traktatów.
Reformy UE powinny też jasno określić zasady głosowania w Radzie Europejskiej, gremium szefów państw i rządów krajów członkowskich. Wielu polityków opowiada się za kwalifikowaną większością głosów. To — ich zdaniem — pozwoliłoby przeforsować wiele inicjatyw nieustannie blokowanych pojedynczymi głosami sprzeciwu. Reformie powinna ulec też zasada półrocznego przewodnictwa w UE, która po przyjęciu nowych członków byłaby zbyt dużym utrudnieniem.
Trzej polscy delegaci — Danuta Hübner, Józef Oleksy i Edmund Wittbrodt — wezmą udział w pracach Konwentu. Jednak szczególny wpływ będą mieć członkowie prezydium, odpowiedzialni za formułowanie najważniejszych postulatów. Niestety, wśród nich nie będzie przedstawiciela obecnych kandydatów, który mógłby bronić interesów przyszłych członków UE.