Rymar: Nie brałem udziału w transakcji klubu tenisowego Mera

PAP
opublikowano: 2009-03-04 16:18

Za nieprawdziwe i godzące w dobre imię uważa mec. Stanisław Rymar zarzuty postawione mu w środę w "Rzeczpospolitej", że brał udział w transakcji, na której klub tenisowy Mera mógł stracić 12 mln zł.

Prokuratura na Ochocie bada od lutego, czy działano na szkodę Mery. Zawiadomienie wniosło kilku członków z 15-osobowego zarządu klubu po tym jak zmarł wieloletni prezes WKT Mera Ryszard Zieliński.

Mec. Rymar - wiceprezes Trybunału Stanu i b. prezes Naczelnej Rady Adwokackiej - powiedział PAP, że zwróci się do redakcji "Rz" o sprostowanie nieprawdziwych twierdzeń, a jeśli to nie nastąpi - rozważy także drogę sądową.

"Oświadczenie tej treści wysłałem także do I Prezesa Sądu Najwyższego, który z urzędu jest przewodniczącym Trybunału Stanu, do marszałka Sejmu i przewodniczącego klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego, z inicjatywy którego zostałem wybrany do TS" - powiedział PAP.

Prof. Lech Gardocki, I Prezes Sądu Najwyższego i szef Trybunału Stanu powiedział PAP, że nie zamierza podejmować działań wyjaśniających po publikacji. Nie widzi on takiej potrzeby także dlatego, że toczy się śledztwo prokuratury. "Obowiązuje domniemanie niewinności, ustawa o Trybunale Stanu mówi, że funkcję traci się z chwilą prawomocnego skazania - czego nie życzę panu Rymarowi" - dodał.

Według "Rz" to m.in. Rymar podejmował decyzje związane ze sprzedażą hiszpańskiemu deweloperowi należącej do Warszawskiego Klubu Tenisowego Mera ponad 6 tys. metrowej działki położonej na warszawskiej Ochocie.

W 1999 r. grunt (wyceniony wtedy na 1,5 mln dolarów) został wniesiony aportem do spółki, która miała zbudować tam hotel. Interes się nie powiódł, bo jeden z udziałowców - firma polityka SLD i Samoobrony Grzegorza Tuderka wycofała się z planu budowy hotelu i ostatecznie w 2005 r. klub za swój udział (czyli teren) otrzymał 4,5 mln zł, bo - jak twierdzi "Rz" - nie zaktualizowano ceny gruntu.

Według gazety, kilka miesięcy później zarząd Mera Hotel sprzedał dawny grunt klubu tenisowego hiszpańskiemu deweloperowi za cztery razy więcej ľ ponad 17 mln zł. Po pozbyciu się ziemi spółka zaczęła stopniowo wygaszać działalność, a w połowie 2008 r. skreślono ją z rejestru. Na podstawie tych danych Aleksander Mackiewicz - wiceprezes Mery ds. sportowych uznaje, że klub stracił na transakcji 12 milionów, co ujął w zawiadomieniu do prokuratury.

Rymar - o którym "Rz" napisała, że "uczestniczył" w zawieraniu tych niekorzystnych dla spółki umów - powiedział w środę PAP, że nie jest to prawdą. "Nie brałem udziału w tej transakcji" - stwierdził, dodając, że nadużyciem jest także nazywanie go w tekście "wiceprezesem ds. organizacyjno prawnych". "Byłem wiceprezesem, ale sprawy prawne klub powierzył zewnętrznej kancelarii" - dodał.

Za "nadużycie" Rymar uważa też nazywanie tej transakcji mianem "podejrzanej". "Z perspektywy czasu można przyznać, że nie była ona dla klubu korzystna, ale w chwili jej zawierania uznawaliśmy ją za dobrą" - powiedział dodając, że to z inicjatywy klubu wpisano do umowy, iż wartość gruntu przelicza się na dolary, co wydawało się w tamtym czasie dobrym zabezpieczeniem dobra klubu.

"Niestety, gdy zarząd klubu z powodów ekonomicznych podjął uchwałę o wycofaniu aportu, cena dolara była niekorzystna" - powiedział PAP mec. Rymar dodając, że umowa nie przewidywała takiej prawnej możliwości, by ponownie szacować wartość gruntu, co teraz sugeruje "Rzeczpospolita". (PAP)