Rynek czeka na wyższą ofertę za PCM

Marcel ZatońskiMarcel Zatoński
opublikowano: 2019-01-30 22:00

Zarząd operatora flot samochodowych uważa ceny w wezwaniach za zbyt niskie. Podobnego zdania są inwestorzy i analitycy

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jak analitycy oceniają cenę zaoferowaną w wezwaniu
  • Jak swoją ofertę oceniają sami wzywający

„W ocenie zarządu zaproponowana w wezwaniu cena akcji nie odzwierciedla wartości godziwej spółki" — tak zarząd Prime Car Management (PCM), właściciela operatora flot samochodowych Masterlease, podsumował dwa wezwania na spółkę, ogłoszone w ostatnich miesiącach. Apetyt na zdjęcie PCM z parkietu ma dwóch dużych graczy: PKO Leasing oraz Hitachi Capital Polska. Zapisy w obu wezwaniach przyjmowane są do 18 lutego. Rosnący w ostatnich tygodniach kurs spółki sugeruje, że inwestorzy oczekują ofert bardziej hojnych od tych, które już są na stole.

— Tuż po ogłoszeniu wezwania przez PKO Leasing mówiłem, że cena jest bardzo atrakcyjna — tyle że dla kupującego. Nie zmieniam zdania. Trudno powiedzieć, jakie założenia mają obie wzywające na PCM spółki, ale sądzę, że należy oczekiwać podniesienia ceny. Przy wezwaniach na GPW dochodzi do tego często nawet wtedy, gdy wzywający jest tylko jeden, więc tu, przy rywalizacji dwóch potencjalnych kupujących, tym bardziej należy oczekiwać takiego scenariusza — mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy.

Z góry na dół

PCM zadebiutowało na giełdzie w 2014 r. Spółkę na GPW wprowadził fundusz Abris. W ofercie publicznej 40 proc. akcji sprzedano po 44 zł za walor. Rok później, po wygaśnięciu lock-upu, Abris sprzedał pozostałe papiery po 42 zł. Wysokie wyceny były uzasadniane szczodrą polityką dywidendową PCM, które deklarowało dzielenie się z akcjonariuszami całością zysku.

Polityka dywidendowa w ubiegłym roku uległa jednak zmianie — zarząd spółki w połowie roku ogłosił, że do 2020 r. chce wypłacać 1-2 zł za akcję. Ostatecznie dywidendy za 2017 r. nie było wcale, a spółka — choć ciągle przynosi zyski — traciła na giełdzie m.in. ze względu na szybko rosnące zadłużenie, które przekracza 1,6 mld zł. Hitachi Capital Polska kontrolowane jest przez zarejestrowaną w Wielkiej Brytanii grupę Hitachi Capital, należącą do japońskiego konglomeratu przemysłowo-finansowego Hitachi. Międzynarodowa grupa weszła na polski rynek flotowy w 2014 r., kupując udziały w spółce Corpo Flota. Jesienią ubiegłego roku za walory spółki na GPW płacono mniej niż 10 zł. PKO Leasing zaoferowało jednak 11,38 zł, a Hitachi — 12,09 zł.

— Nasze wezwanie jest dla akcjonariuszy dobrą okazją do wyjścia z inwestycji z atrakcyjną premią. Traktujemy potencjalną akwizycję PCM jako strategiczną inwestycję, dzięki której zwiększymy skalę działalności i rozszerzymy ofertę usług. W efekcie staniemy się największą w Polsce firmą zarządzającą flotą pojazdów z kompleksową ofertą dla każdego biznesu — mówił przy okazji rozpoczęcia przyjmowania zapisów Eric van Vliet, prezes Hitachi Capital Polska.

Z dołu na górę

W środę 30 stycznia za akcję PCM płacono 15,35 zł, czyli o 27 proc. więcej, niż daje Hitachi, i o 35 więcej, niż oferuje PKO Leasing. Od 7 listopada, gdy ogłoszono pierwsze wezwanie, kurs wzrósł już o blisko 80 proc., a tylko podczas wtorkowej sesji szedł w górę o ponad 7 proc. (w środę zwyżkował symbolicznie). Jeszcze w listopadzie 2018 r. Łukasz Jańczak wskazywał, że wartość PCM to „co najmniej 18 zł na akcję przy konserwatywnych założeniach: 30 proc. odpisu wartości rezydualnej floty i samochodów poleasingowych i 0-10 proc. dyskonta zastosowanego do innych aktywów".

PCM jest wyceniane przy wskaźniku ceny do wartości księgowej na poziomie około 0,4. Spółka ma oczywiście swoje problemy z marżowością, ale nie wiem, co musiałoby się stać z aktywami spółki, którymi w dużej mierze są przecież samochody, by jej realna wartość spadła do tego poziomu. Nie znam sytuacji Hitachi, ale dla spółki z grupy PKO BP nawet wyższa cena wciąż będzie atrakcyjna, uwzględniając potencjalnie synergie — mówi analityk Ipopemy.

W ostatnich latach warszawska giełda widziała kilka gorących wezwań i kontrwezwań. Najbardziej zażarta rywalizacja toczyła się o marketowy Eko Holding, na który apetyt miał dogadany z głównym akcjonariuszem spółki fundusz Advent. W drogę weszła mu konkurencyjna Mid Europa, która dołączyła do licytacji i ku nieskrywanej radości instytucjonalnych akcjonariuszy spółki podbijała stawkę tak długo, aż Advent — po trzecim podniesieniu ceny — zdecydował się ostatecznie płacić za walory o 70 proc. więcej, niż oferował na początku. W ubiegłym roku z kolei dwa wezwania zostały ogłoszone na akcje Polenergii — najpierw PGE zaproponowało 16,29 zł za walor, a potem jego ofertę przebiła Dominika Kulczyk, dająca 20,5 zł. Większości akcjonariuszy to nie skusiło — na sprzedaż walorów zdecydowali się posiadacze jedynie 1,46 proc. akcji.