Rynki nieufnie odnoszą się do wyboru da Silvy

Marcin Gesing
opublikowano: 2002-10-08 00:00

W Brazylii dojdzie jednak do drugiej tury wyborów prezydenckich. Lewicowy kandydat — Lula da Silva — nie zdobył 50 proc. głosów. Koła gospodarcze i zagraniczni obserwatorzy obawiają się, że jeśli zostanie on prezydentem, Brazylia zrezygnuje z prorynkowych reform.

Według wstępnych wyników, lewicowy kandydat na prezydenta Brazylii — Luiz Inacio Lula da Silva — zdobył w niedzielnych wyborach 47 proc. głosów. Jego najsilniejszy konkurent Jose Serra — popierany przez Fernando Henrique Cardoso, ustępującego prezydenta — zdobył 24 proc. głosów. Pozostali kandydaci — Anthony Garotinho, były gubernator stanu Rio de Janeiro i Ciro Gomes, centrolewicy — uzyskali odpowiednio 17 i 12 proc. Ponieważ żaden z kandydatów nie uzyskał ponad połowy głosów, konieczne będzie przeprowadzenie drugiej tury wyborów, w której Lula da Silva zmierzy się z Jose Serrą. Do rozstrzygającego starcia dojdzie 27 października.

Rynki zareagowały optymistycznie na wiadomość, że Lula da Silva nie wygrał wyborów prezydenckich w pierwszej turze. Nic dziwnego. Były robotnik i szef związków zawodowych jeszcze niedawno głosił radykalne hasła lewicowe i opowiadał się za odejściem od gospodarki wolnorynkowej. Mimo pewnego zmiękczenia swoich poglądów na potrzeby kampanii prezydenckiej kandydatura Lula da Silvy wciąż wzbudza obawy o kształt gospodarki brazylijskiej pod jego rządami. Kręgi gospodarcze obawiają się, że nie posiadający odpowiedniego przygotowania merytorycznego Lula da Silva pośle największą w Ameryce Południowej gospodarkę w objęcia recesji. Mimo że część brazylijskich przedsiębiorców uważa, że Lula da Silva będzie w stanie rozkręcić gospodarkę kraju, większość obawia się jednak, że Partia Robotnicza, której były robotnik jest kandydatem, zaprzepaści osiem lat reform prorynkowych.

Brazylijskim wyborom przyglądają się uważnie nie tylko kraje Ameryki Południowej, których gospodarki uzależnione są od brazylijskiej, ale przede wszystkim Stany Zjednoczone — największy wierzyciel Brazylii.

Wygrana Lula da Silvy mogłaby bowiem oznaczać fiasko w spłacie długu publicznego, które obecnie sięga 260 mld USD (1,08 bln zł). Chociaż wiadomość o drugiej turze wyborów nieco osłabiła obawy inwestorów o przyszłość brazylijskiej gospodarki, a obligacje brazylijskie cieszyły się wczoraj w Europie sporym wzięciem, niepewność dotycząca następcy prezydenta Fernando Cardosa negatywnie wpływa na rynki latynoamerykańskie. Inwestorzy zdecydowanie bardziej woleliby zobaczyć na prezydenckim fotelu Jose Serre.