Jedną z głównych przyczyn podwyżek opłat za wywóz odpadów jest brak konkurencji. Recept na razie nie ma.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) przyjrzał się rynkowi odpadów, który nie ma ostatnio najlepszej prasy. Nie dość, że coraz częściej mówi się o tym, że zalewają nas tony śmieci, których nie ma jak zagospodarować, a na rynku króluje szara strefa, to jeszcze od wielu miesięcy w całej Polsce rosną opłaty za ich wywóz. Stawki ustalają gminy na podstawie umów z operatorami. Warto podkreślić, że w cenę wliczony jest nie tylko odbiór odpadów, ale też ich zagospodarowanie, czyli odzysk surowców wtórnych, spalanie, utylizowanie czy składowanie na wysypisku.
— Z badania urzędu wynika, że wzrost opłat płaconych przez mieszkańców za odbiór śmieci rozpoczął się w 2017 r., a potem z roku na rok był coraz większy — mówi Marek Niechciał, prezes UOKiK.
Rekordziści
Najwięcej płacą obecnie mieszkańcy Mazowsza, a rekordzistami są trzy gminy — Józefów, Marki i Otwock, gdzie stawki sięgają 65 zł od osoby za niesegregowane odpady oraz 32 zł za segregowane, czyli blisko limitów przewidzianych w ustawie (68 zł i 34 zł). Gminy, które od 2012 r., czyli od wejścia w życie tzw. rewolucji śmieciowej, muszą zapewnić na swoim terenie wywóz odpadów wyrzucanych przez właścicieli nieruchomości, a także zagospodarowanie tych odpadów (wcześniej właściciele nieruchomości mogli podpisywać indywidualne umowy z firmami śmieciowymi), często tłumaczą, że mają związane ręce, ponieważ firmy narzuciły im ostatnio wyższe ceny w przetargach. Zdaniem Marka Niechciała rewolucja śmieciowa przyczyniła się do monopolizacji rynku, czego efektem są wysokie dziś ceny.
— Z roku na rok maleje liczba podmiotów, które biorą udział w przetargach. W ciągu ostatnich dwóch lat w ponad połowie gmin miejskich o zamówienie ubiegał się tylko jeden przedsiębiorca. Tam, gdzie o kontrakt z gminą walczy większa liczba firm, mieszkańcy płacą taniej za odbiór śmieci. Na marginesie można zauważyć, że w 2011 r., przed zmianami, tylko w 8 proc. tych gmin usługi świadczył jeden podmiot — mówi prezes UOKiK.
UOKiK prowadzi obecnie sześć postępowań wyjaśniających w sprawie możliwych zmów cenowych na rynku odpadów.
Koszty
W niektórych gminach opłaty za gospodarowanie odpadami pozostają niskie. Rekordzistą jest Białystok, gdzie wynoszą one 5-11 zł oraz Stalowa Wola (6-12 zł).
— Białystok skorzystał na tym, że z pomocą funduszy unijnych zbudował spalarnię. Choć termiczne przekształcenie nie powinno być stawiane wyżej w hierarchii gospodarowania odpadami niż recykling, to obecna sytuacja na rynku powoduje, że spalarnie, które jednocześnie odzyskują energię, pozwalają obniżyć koszty gospodarki odpadami — mówi Paweł Ważniewski z Departamentu Gospodarki Odpadami UOKiK.
Jako przyczynę podwyżek urząd wskazuje też wzrost kosztów zagospodarowania odpadów, głównie w związku z podniesieniem tzw. opłaty marszałkowskiej, czyli podatku od śmieci, które zamiast do odzysku trafiają na wysypiska. Wpływ na wzrost kosztów — zdaniem urzędników — ma też zła organizacja systemu, za którą odpowiadają samorządy województw. To one decydują o liczbie RIPOK-ów na danym terenie i limitach przetwarzanych przez nie odpadów.
— Gminy są dzisiaj zakładnikami RIPOK-ów, które pobierają wysokie opłaty za przyjęcieodpadów — mówi Marek Niechciał.
Do tej pory śmieci nie mogły być wywożone poza przewidziany w Wojewódzkim Planie Zagospodarowania Odpadami region. Ostatnia nowelizacja prawa, która wejdzie w życie za tydzień, ma to zmienić. Zdaniem UOKIK powinno to obniżyć ceny. Eksperci wskazują jednocześnie, że rynek recyklingu w Polsce się załamał.
— Podnoszenie opłat marszałkowskich jest słuszne, ale powinno iść w parze z dążeniem do zapewnienia możliwości odzysku surowców wtórnych, a tych możliwości w Polsce jest za mało — mówi dr Krystian Szczepański, dyrektor Instytutu Ochrony Środowiska — Państwowego Instytutu Badawczego.
Podpis: Aleksandra Rogala