Z niewielkim poślizgiem resort rozwoju zakończył prace nad ustawą antykryzysową. Do konsultacji trafiła w sobotę wieczorem. Swoje pomysły zgłosiły już ministerstwa: Sprawiedliwości oraz Rodziny Pracy i Polityki Społecznej, a także Zakład Ubezpieczeń Społecznych i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Według nieoficjalnych informacji „PB” te pomysły mają zostać w poniedziałek uwzględnione w ostatecznym projekcie Tarczy antykryzysowej, podobnie jak zapowiedziane przez prezydenta Andrzeja Dudę zwolnienie na trzy miesiące z płacenia składek na ZUS przedsiębiorców, których przychody w marcu spadły o 50 proc. (w stosunku do lutego).

Przedsiębiorcy komentują jednak, że w lutym nic złego się nie działo (do tego był krótszy niż zwykły miesiąc), do 13 marca również większość firm nie miało problemów, niewiele z nich będzie wiec miało spadek obrotów o 50 proc. Zdecydowana większość pokazanych przepisów sankcjonuje to, co kilka dni temu ogłaszał premier na konferencji prasowej. Zostało to przyjęte przez ekspertów umiarkowanie pozytywnie, głosy krytyczne najczęściejmówiły, że działania są niewystarczające, i że pomoc nie trafi do tych, którzy naprawdę jej potrzebują. W weekend odbiór propozycji zmienił się diametralnie, a to za sprawą pomysłów UOKiK.
Cios w akcję kredytową
UOKiK chce przyznać ministrom prawo ustalania rozporządzeniem maksymalnych cen i marż hurtowych i detalicznych w sprzedaży „towarów lub usług mających istotne znaczenie dla ochrony zdrowia lub bezpieczeństwa ludzi”. Naruszenie limitu narażałoby przedsiębiorcę na karę w 5 tys. — 5 mln zł od agencji odpowiedzialnych za kontrolę oraz karą do 10 proc. rocznych obrotów od UOKiK. W tym wypadku przedsiębiorcy obawiają się tylko że ministrowie będą mieli pełną dowolność w uznaniu, które produkty i usługi zasługują na urzędową regulację cen.
Ze znacznie ostrzejszym sprzeciwem spotkał się kolejny pomysł UOKiK — dodatkowego uregulowania pożyczek i kredytów konsumenckich. Urząd nie tylko chce wprowadzić maksymalny limit kosztów pozaodsetkowych (45 proc.), ale także umożliwi wszystkim klientom zawieszenie spłaty na okres 365 dni od daty wejścia w życie ustawy. Wakacje kredytowe mają nie być wliczane do okresu spłaty, a odsetki nie byłyby naliczane.
— Prezes UOKiK zdaje się ignorować fakt, że ceny legalnych pożyczek już dziś są regulowane. Z zawieszenia spłaty nawet na rok mają móc skorzystać zarówno ci, którzy naprawdę będą mieli potrzebę, bo np. stracili źródło dochodów, jak ci, których kryzys nie dotknie. Dla wielu podmiotów z sektora bankowego i branży pożyczkowej oznaczać może tylko jedno: ogromne tarapaty i zwolnienia. Mówiąc wprost: zamiast pomóc firmom i ludziom dotkniętym kryzysem, UOKiK może znacząco zwiększyć liczbę ofiar tego kryzysu — mówi Agnieszka Wachnicka, prezes Fundacji Rozwoju Rynku Finansowego.
Dodaje, że UOKiK nie podaje żadnego uzasadnienia dla pomysłu, a jego skutki mogą być katastrofalne: zniknięcie z rynku firm pożyczkowych i zmniejszenie akcji kredytowej przez banki, co odczują miliony Polaków.
— Od dawna słyszymy z ust polityków obozu władzy hasła o konieczności wyeliminowania lichwiarzy. Propozycja UOKiK będzie miała efekt wręcz odwrotny. 3 mln klientów firm pożyczkowych nie przestaną mieć potrzeb finansowych, tyle, że w miejscu legalnie działających firm rozkwitnie podziemie lichwiarskie. Szkoda, że rząd woli zastanawiać się nad pomysłami rugującymi z rynku firmy płacące rocznie ok. 2,2 mld zł różnych podatków a nie pochylił się nad naszą propozycją, by ochronić konsumentów wprowadzeniem jak najszybszego zakazu kodeksowego dla działania tzw. lichwy mieszkaniowej — mówi Agnieszka Wachnicka.
Choć zegar tyka, a minister rozwoju Jadwiga Emilewicz jest zdeterminowana, by tarcza weszła w życie jak najszybciej, to nie jest przesądzone, czy pomysł UOKiK nie wywoła dłuższej dyskusji.
„Analizujemy propozycję UOKiK z punktu widzenia odpowiedniego zrównoważenia interesów kredytobiorców dotkniętych skutkami epidemii oraz utrzymania zdolności sektora bankowego do finansowania gospodarki i jego stabilności. W tym kontekście zgłosimy uwagi” — napisał na Twitterze Jacek Jastrzębski, szef Komisji Nadzoru Finansowego.
Na ratunek płynności
Trzon rządowego planu antykryzysowego przewiduje działania w czterech obszarach. To poprawa płynności finansowej przedsiębiorstw, odroczenia w realizacji niektórych obowiązków, zabezpieczenia miejsc pracy i dochodów pracowników oraz rozwiązań umożliwiających i usprawniających realizację zadań. Łącznie to niemal 70 punktów (szczegółową listę prezentujemy na pb.pl).
Resort rozwoju proponuje m.in. umożliwienie odliczenia straty poniesionej w 2020 od dochodu z 2019 r., przesunięcie do 1 czerwca płatności zaliczek na podatek dochodowy za marzec i kwiecień, odsunięcie do 1 lipca złożenia nowego JPK_VAT, do 1 października stworzenie PPK a do 30 września złożenie informacji o cenach transferowych. Rząd chce także obniżenia o 90 proc. czynszu dla sklepów o powierzchni powyżej 2 tys. mkw. Inne ułatwienia to m.in. możliwość zatowarowywania sklepów w niedzielę, choć zabrakło postulowanego przez ekspertów zniesienia zakazu handlu.
Nowelizacja wprowadza też szereg narzędzi, które mają zmniejszyć koszty przedsiębiorców:
- dofinansowanie do wynagrodzenia dla pracodawcy z FGŚP do 50 proc. minimalnego wynagrodzenia, przy obniżonym o 20 proc. wymiarze czasu pracy, do połowy wynagrodzenia minimalnego, ale nie więcej niż 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia za pracę
- dofinansowanie wynagrodzeń pracowników oraz składek na ZUS przez starostę
- świadczenie dla zleceniobiorców i samozatrudnionych w wysokości 80 proc. minimalnego wynagrodzenia, jeśli przychód spadł o co najmniej 15 proc. do poprzedniego miesiąca
- możliwość wydłużenia przez rząd zasiłku opiekuńczego
- umożliwienie pracodawcom bardziej elastycznych zasad ustalania pracownikom czasu pracy i modyfikacji warunków zatrudnienia w celu zachowania miejsc pracy — ograniczenie nieprzerwanego odpoczynku dobowego i tygodniowego, wprowadzenie systemu równoważnego czasu pracy.
Opaska zamiast celi
Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało pakiet zmian, które mają zagwarantować sprawne funkcjonowanie sądów w sytuacji, gdyby były zamykane z powodu epidemii. Postulowane zmiany zakładają szybką ścieżkę zmiany właściwości sądu i delegowania sędziów oraz prokuratorów do spraw. Zmiany także przyspieszenie egzaminów radcowskich i adwokackich a także szybką ścieżkę aplikacji sędziowskiej dla pracowników wymiaru sprawiedliwości. Ponadto członkowie spółdzielni dostaną możliwość głosowania zdalnego. Ze względu na zagrożenie zdrowia resort proponuje, by 20 tys. skazanych karę odbywało z wykorzystaniem Systemu Dozoru Elektronicznego zamiast za kratkami.
15,7 mld zł Na tyle oszacowano koszt budżetowy proponowanych zmian, ale szacunek nie uwzględnia m.in. propozycji prezydenta — zwolnienia ze składek na ZUS wybranych przedsiębiorców.
OKIEM PRZEDSIĘBIORCÓW
Pakiet ma duże dziury
ARKADIUSZ PĄCZKA, wicedyrektor Centrum Monitoringu Legislacji Pracodawców RP
Propozycje rządu są krokiem w dobrym kierunku, lecz obawiam się, że są dalece niewystarczające, aby mogły realnie pomóc przedsiębiorcom, w których mocno uderzy epidemia koronawirusa. Rząd proponuje np. zawieszenie zaliczek na podatek na trzy miesiące firmom, których obroty spadną o 50 proc. To za mała ulga. Żeby była realna, to pułapem przychodów powinien być ich spadek o 20 proc., a najlepiej, gdyby składki za ten okres były zupełnie umorzone. Co z tego, że się je odwlecze, skoro później trzeba będzie zapłacić skumulowane, przy braku przychodów? Wielu może tego nie udźwignąć. Bardzo groźny jest pomysł pozwolenia kredyto- i pożyczkobiorcom zawieszania spłat rat. To może położyć branżę pożyczkową. Niepokojąco brzmi koncepcja umożliwienia UOKiK ustalania maksymalnych cen i marż na towary i produkty. Mocno rozczarowujące są propozycje dotyczące zatrudniania cudzoziemców. Jeśli nie zostaną poprawione, to w najbliższych miesiącach należy liczyć się z odpływem kilkuset tysięcy obcokrajowców z polskiego rynku pracy. W pakiecie brakuje chociażby czasowego zniesienia zakazu handlu w niedzielę. Umożliwienie niedzielnego towarowania sklepów nic nie pomoże. Zmniejszanie czynszów najemcom może i jest dobrym pomysłem, ale nie może to się odbyć kosztem wynajmujących. Należy to sensownie rozwiązać, aby ratując najemców nie pogrzebać wynajmujących.