Nie widać końca trwającego rok przetargu na elektroniczną platformę do sprawozdań finansowych. A firmy płacą haracz.
Choć przetarg na wykonanie elektronicznej platformy do prezentacji sprawozdań finansowych firm ciągnie się od września 2008 r., kancelaria premiera nie może uporać się nawet z wydaniem specyfikacji istotnych warunków zamówienia.
— Obecnie prowadzone są prace mające na celu usystematyzowanie informacji uzyskanych z ofert wstępnych oraz negocjacji z wykonawcami, którzy zgłosili się do postępowania. Trwają także uzgodnienia z Ministerstwem Finansów, Stowarzyszeniem Biegłych Księgowych oraz Stowarzyszeniem XBRL — podaje Beata Skorek, radca szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (KPRM).
E-Monitor Polski B ma zastąpić papierową wersję Monitora, w której za ciężkie pieniądze spółki muszą publikować swoje sprawozdania finansowe. Wygląda na to, że prace nad nim utknęły w martwym punkcie. Firmy, które wystartowały w przetargu, tracą cierpliwość.
— Ten przetarg idzie bardzo niesprawnie i wydłuża się. Negocjacje z kancelarią szefa rządu trwały bardzo długo. Dwa miesiące temu mieliśmy otrzymać specyfikację istotnych warunków zamówienia. I nic. Proponowaliśmy pomoc w ich sporządzeniu, ale zostaliśmy odprawieni z kwitkiem — mówi przedstawiciel jednej z firm.
Inni potwierdzają, że są problemy.
— To trwa zbyt długo. Aż dziw bierze, że ciągle nie ma specyfikacji. Rząd zapewnia, że sam się upora z jej sporządzeniem. A sprawa jest bardzo skomplikowana i jesteśmy przekonani, że KPRM sama nie da sobie z tym rady — mówi przedstawiciel innego uczestnika przetargu.
Stanęło do niego sześć firm. Na placu boju zostały: Sygnity, Comarch, Rodan oraz konsorcjum Bonair i TiMSi.
Zakończenia przetargu i uruchomienia systemu z niecierpliwością wypatrują wszystkie spółki prawa handlowego. Co roku muszą publikować w Monitorze Polskim B sprawozdania finansowe i słono za to płacą. KPRM pobiera za jedną stronę 610 zł netto. Sprawozdania są zazwyczaj obszerne, więc firmy wykładają co najmniej po kilka tysięcy, a niekiedy nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. Wraz z wprowadzeniem wersji elektronicznej Monitora opłaty miały się zmniejszyć. Kancelaria premiera uczyniła sobie z nich źródło dochodu — w 2008 r. na czysto zgarnęła 40 mln zł. Nic dziwnego, że się nie śpieszy.
Jarosław Królak