RZĄD PRZYGOTOWUJE PRYWATYZACJĘ ZBROJENIÓWKI
Tegoroczne wydatki MON na zakup wyposażenia dla armii będą niższe od zadłużenia jego producentów
NAJPROSTSZA DROGA: Najtańszym rozwiązaniem dla polskiego lotnictwa jest modernizacja MiG-a-29. Z takimi samolotami można spokojnie wejść do NATO — mówi Simon Carr, przedstawiciel British Aerospace. fot. B. Skrzyński
WIELKA NIEWIADOMA: Firma straciła płynność finansową. Do tej pory nie wiemy, co i ile zamówi u nas MON — twierdzi Dariusz Szwagierek, prezes Łucznika. fot. Grzegorz Kawecki
W tym roku Ministerstwo Obrony Narodowej wyda na zakup nowego sprzętu w polskich fabrykach zbrojeniowych blisko 2 mld zł. Tymczasem krajowe firmy zbrojeniowe już w tej chwili są zadłużone na ponad 2,3 mld zł.
W budżecie nie ma pieniędzy na restrukturyzację przemysłu zbrojeniowego, a ponad połowa z 31 spółek pracujących na rzecz obronności zagrożona jest upadłością. Utraciły one płynność finansową i obciążone są zobowiązaniami finansowymi w stosunku do dostawców, ZUS, urzędów skarbowych i banków.
Tylko 15 firm zbrojeniowych jest w niezłej kondycji finansowej. Oznacza to jednak tylko tyle, że nie przyniosą w tym roku strat.
— Nadzieje na poprawę tej sytuacji są znikome — napisał wiceminister gospodarki, Dariusz Klimek, w specjalnym raporcie przedstawionym Sejmowi.
W 1985 roku 150 firm miało status przedsiębiorstwa przemysłu obronnego. Pracowało w nich w sumie 250 tys. pracowników, wykonując niemal w 100 proc. produkcję specjalną, czyli dla armii. Dzisiaj w 31 przedsiębiorstwach pracuje 66,5 tys. osób, a udział wyposażenia dla wojska w ich produkcji ogółem nie przekracza 30 proc.
Nieudane uzdrawianie
Od początku lat 90. polski przemysł obronny znajduje się w głębokiej recesji. Podejmowane przez rząd działania restrukturyzacyjne, w tym oddłużenie zakładów w latach 1992 i 1995, nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Sytuacja ta jest wynikiem spadku zamówień ze strony MON i opóźnień w restrukturyzacji branży.
Firmy zbrojeniowe po trzech kwartałach tego roku osiągnęły ujemny wynik finansowy brutto 78, 2 mln zł. Ich rentowność brutto spadła z 1,1 proc. (I-IX Ô97) do minus 2,8 proc. (I-IX Ô98), a rentowność netto odpowiednio z 0,3 proc. do minus 3,3 proc. Dodatnią wartość wskaźnika rentowności brutto zanotowało 18 firm, zaś rentowności netto — tylko 13. Zadłużenie spółek sektora po trzech kwartałach 1998 r. wyniosło 1991,4 mln zł i było wyższe o 94,4 mln zł niż w tym samym czasie w roku poprzednim.
Trudna restrukturyzacja
Jedynym ratunkiem dla branży jest restrukturyzacja. Jej program zakłada powołanie Narodowego Funduszu Przemysłu Obronnego, zatrudniającego 40 osób, będącego w 100 proc. własnością Skarbu Państwa. Zgodnie z założeniami programu, 25 przedsiębiorstw branży zbrojeniowej zostanie wniesionych do funduszu. Dla reszty firm opracowano indywidualne sposoby prywatyzacji. Z 10 istniejących jednostek badawczych siedem ma zostać przekształconych w instytuty naukowe, trzy zostaną sprywatyzowane. Dwanaście zakładów remontowych będzie skomercjalizowanych. Dla firm, które wejdą do funduszu, znalezieni zostaną inwestorzy strategiczni z krajów UE lub NATO. Już w tej chwili blisko 150 zachodnich konsorcjów zbrojeniowych złożyło wstępny akces dotyczący współpracy z naszymi firmami zbrojeniowymi. Po dokonaniu przekształceń w 11 przedsiębiorstwach branży Skarb Państwa zachowa większościowy pakiet akcji. Dotyczyć to ma firm o specjalnym znaczeniu dla obronności. W ramach restrukturyzacji zbrojeniówki pracę straci 14 tys. z 68 tys. osób.
Zamówienia dla wybranych
Ministerstwo Obrony Narodowej chce w tym roku zostawić w kasach polskich fabryk zbrojeniowych 2 mld zł. Największe zamówienie otrzyma fabryka Bumar-Łabędy. Przedsiębiorstwo specjalizuje się w produkcji czołgów Twardy. Wojsko zamówi jednak w fabryce przede wszystkim części zamienne do pojazdów opancerzonych. Na ten cel chce przeznaczyć około 120-130 mln zł.
Warszawski Radwar, producent radarów, jedna z nielicznych firm zbrojeniowych znajdujących się w dobrej kondycji finansowej, może liczyć na zamówienia wysokości 60-70 mln zł.
Tyle samo zarobi prawdopodobnie WSK Świdnik, producent śmigłowca Sokół. Nadal nie wiadomo, co będzie z produkcją Huzara. Ewentualne zamówienia wojskowe na ten typ śmigłowca pozwoliłyby fabryce odbić się od dna.
Na 60 mln zł może liczyć fabryka w Mesku, która ma specjalizować się w produkcji rakiety przeciwlotniczej Grom. Według opinii wojskowych ekspertów, rakieta ta może stać się hitem eksportowym, ponieważ przewyższa parametrami zachodnią konkurencję.
Radomski Łucznik, który przegrał niedawno przetarg na przezbrojenie oficerów w broń krótką, może liczyć na zamówienia wysokości około 10 mln zł. Te pieniądze nie pozwolą jednak firmie wybrnąć z długów. W fabryce brakuje pieniędzy na wypłaty dla załogi. Zdaniem kierownictwa, zakłady przetrwają, jeśli zamówienia z MON będą opiewały na kwotę nie mniejszą niż 30-40 mln zł.
Na pieniądze z resortu obrony może również liczyć WSK Mielec. Wojsko zdecydowało się wyłożyć około 7 mln zł na samolot Iryda. Chodzi o przetestowanie kilku maszyn, które wkrótce mają trafić do wojsk lotniczych. Zakład Lotniczy holdingu PZL-Mielec winien jest ponad trzystu wierzycielom 200 mln zł. Bank Depozytowo-Kredytowy zgodził się podobno wstępnie na 80-procentowe oddłużenie firmy. Umowa z bankiem może doprowadzić do zwołania w tym roku walnego zgromadzenia firm — wierzycieli zakładu w Mielcu. Zdaniem ekspertów, oddłużenie pozwoli firmie na realizację kontraktów wartych 300 mln zł.
Najmniejsze zamówienia (4 mln zł) trafią do gdyńskiego Radmoru, specjalizującego się w produkcji radiostacji.
Polowanie na dochód
Dla zachodnich koncernów lotniczych Polska stanowi łakomy kąsek. W ciągu najbliższych lat nasza armia ma się wzbogacić o 120 nowych myśliwców wielozadaniowych. Każdy z nich kosztuje około 25 mln USD. Tymczasem kasa Ministerstwa Obrony Narodowej jest w tej chwili pusta. Resort ratuje się, jak może. Powołał Agencję Mienia Wojskowego, która ze sprzedaży zbędnego majątku ma zasilać kasę armii. Jednak przez sześć pierwszych miesięcy swojej działalności agencja odprowadziła do MON tylko 100 tys. zł.
— Niewykluczone, że zdecydujemy się na leasing samolotów. Jest to opcja dużo tańsza niż zakup nowych maszyn — mówi minister obrony narodowej Janusz Onyszkiewicz.
Tego rodzaju ofertę złożyło już kilka firm, w tym Anglicy i Szwedzi ze swoimi Hawkami i samolotem JAS Gripen. W MON najbardziej zaawansowane rozmowy w sprawie leasingu prowadzone są ze Stanami Zjednoczonymi. Kilka lat temu Amerykanie zaoferowali nam dzierżawę swoich myśliwców. Za 10 samolotów mieliśmy zapłacić około 120 mln USD. Prawie tyle samo wynosiłyby koszty eksploatacji. Armia zdecydowała się jednak na myśliwce MiG-29, które dostaliśmy z Czech za nasze śmigłowce. W tej chwili lotnictwo ma 22 takie maszyny. Część z nich zmodernizują Rosjanie.
Z ofertą ich modernizacji wystąpiła także niemiecka firma Daimler-Benz Aerospace AG. W specjalnym oświadczeniu przedstawiciele koncernu napisali:
,,Dla polskiego lotnictwa koncepcja ta oznacza znaczące oszczędności wobec alternatywy kupna nowych samolotów”.
Nie są znane szczegółowe dane finansowe tej oferty. Wiadomo jednak, że armia niemiecka odziedziczyła po byłym NRD kilkanaście samolotów MiG-29. Nasi sąsiedzi chcą je jednak sprzedać, twierdząc, że koszt ich eksploatacji jest zbyt wysoki. DASA bierze udział w konstrukcji Eurofightera — nowego myśliwca wielozadaniowego przeznaczonego dla NATO. W projekt zaangażowane są zakłady PZL Mielec.
Pistolety Prexera
W przeciwieństwie do fabryk państwowych doskonale na zamówieniach MON zarabia jedyna prywatna firma w Polsce produkująca broń strzelecką — łódzki Prexer. Spółka produkująca broń krótką, podpisała z wojskiem zamówienie na dostawę pistoletów WIST. Wartość kontraktu objęta jest tajemnicą handlową. Wiadomo jednak, że chodzi o kilka tysięcy pistoletów. Znajdują się one na wyposażeniu osobistym wszystkich oficerów. Można więc przyjąć, że w ciągu kilku najbliższych lat armia kupi około 100 tys. sztuk tej broni.
Prexer zatrudnia 120 osób. Firma powstała w 1991 roku. Jej kapitał założycielski wynosił 70 tys. zł. Fabryka zajmuje 8 tys. mkw. Wartość księgowa majątku spółki wynosi 3 mln zł. Średnie miesięczne zarobki jej pracowników sięgają 1200-1300 zł. Oprócz pistoletów Prexer produkuje celowniki do armat i przyrządy obserwacyjne.
— Nie planujemy sprzedaży pistoletu WIST na rynek cywilny czy za granicę. Mamy tyle zamówień ze strony wojska, że najpierw musimy wywiązać się z tych kontraktów — mówi Czesław Nowiński, członek zarządu firmy.
Przed bankructwem
W przeciwieństwie do Prexera Zakłady Mechaniczne Łucznik w Radomiu stoją na progu bankructwa.
— Sytuacja finansowa fabryki jest bardzo ciężka. Straciliśmy praktycznie płynność finansową. Dobijają nas zajęcia komornicze. Nie mówmy jednak o konkretnych kwotach — prosi Dariusz Szwagierek, prezes zarządu Łucznika.
Jego firma zatrudnia 4050 osób. Niedługo zwolnionych zostanie 1400 pracowników. Już 200 przeszło na wcześniejsze emerytury.
W czasach świetności przypadających na przełom lat 80. i 90. firma sprzedawała ok. 100-110 tys. sztuk broni rocznie. W 1998 r. produkcja była 10-krotnie niższa.
Cenni Arabowie
Łucznik stracił w ostatnich latach zagranicznych odbiorców.
— Nadal sprzedajemy broń, ale odbiorcami są wyłącznie kraje arabskie. Ostatni kontrakt dla nich zrealizowaliśmy we wrześniu. Czkawką odbija się w polskim przemyśle zbrojeniowym brak lobbyingu rządowego i dotacji do eksportu broni. Czeska firma CZ rozwiązała to doskonale. Ma swoje przedstawicielstwa na całym świecie. My zaniedbaliśmy po prostu pewne sprawy — przyznaje Dariusz Szwagierek.
W ubiegłym roku krajowe firmy sprzedały za granicę sprzęt wart około 370 mln zł. Eksperci szacują, że po sprywatyzowaniu branży roczny eksport sprzętu wojskowego wyniesie około 1,7 mld zł.