W wyniku układu GetBack zobowiązał się do zwrotu środków dla inwestorów w wysokości 25 proc. w ratach rozłożonych do 2028 r. Pod koniec 2020 r. dokonano pierwszych płatności. Jednak sąd zdecydował, że GetBack powinien oddać klientowi całą zainwestowaną kwotę. Prawomocny wyrok zapadł w Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu 24 lutego.
– Wyrok ma charakter fundamentalny, bowiem przyznał zwrot na rzecz mojego klienta 100 proc. zainwestowanych przez niego środków, co przełamuje inne orzecznictwo, które się pojawiało w Warszawie czy Krakowie, gdzie udawało się uzyskać tylko 75 proc. dochodzonego roszczenia - mówi Beata Strzyżowska, radca prawny prowadzący sprawę.
Dodaje, że wyrok wydawany jest tu i teraz, dlatego bierze pod uwagę wysokość szkody poniesionej przez klienta w chwili wyrokowania.
– Sąd zasądza 100 proc., ponieważ z tych 25 proc. objętych układem klient nie odzyskał nic. W związku z tym trudno mówić, że jest pokrzywdzony tylko w 75 proc. – mówi Beata Strzyżowska.
Nieważność i misseling
Do sądu można iść na dwa sposoby.
– Zarzuty, które ja podnoszę w sprawach dotyczących obligacji Getbacku, koncentrują się na tzw. twardej nieważności czynności nabycia obligacji, czyli naruszenia ustawy o obrocie instrumentami finansowymi – to są zarzuty najcięższego kalibru. Bezwzględna nieważność powoduje, że tej transakcji nie ma i nigdy nie było, a w związku z tych dochodzi do obowiązku zwrotu całości zainwestowanej kwoty przez klienta, albowiem odpada podstawa do jej zapłaty – wyjaśnia radca prawny
Druga strategia dotyczy misselingu.
– Inną podstawą jest odpowiedzialność odszkodowawcza, w tym wypadku zarówno banku jak i domu maklerskiego wynikająca z misselingu. I w tej sprawie zarówno sąd pierwszej instancji jak i sąd apelacyjny potwierdził, że misseling wystąpił. Nie wszystkie sądy chcą orzekać o nieważności, bo dotyka to skomplikowanej materii prawa finansowego, stąd łatwiej jest uzyskać wyrok właśnie w oparciu o przepisy dotyczące misselingu – mówi Beata Strzyżowska.
Ze względu na upadłość Idea Banku w tym wypadku udało się wygrać w sądzie z PNP, czyli dawnym Polskim Domem Maklerskim.
– Aby być bardziej efektywnym procesowo staram się pozywać wiele podmiotów. W tym celu trzeba tropić podmioty odpowiedzialne, po to, aby w procesie dochodzić odpowiedzialności od jednego, drugiego lub trzeciego podmiotu. To pomaga także w wykazaniu odpowiedzialności – pozwane podmioty nawzajem „przerzucają się” odpowiedzialnością i de facto pomagają mi wygrać proces – mówi Beata Strzyżowska.