Elektrobudowa, przez ostatnie kwartały pupilek funduszy inwestycyjnych, obniżyła opublikowaną w kwietniu prognozę finansową. W 2013 r. jej grupa miała wypracować 1 mld zł przychodów. Będą „tylko” 852 mln zł. Zysk netto skurczy się z 42,1 mln zł do 19,3 mln zł. Wszystko przez nieprawidłowości w zarządzaniu w jednym z oddziałów budownictwa przemysłowego. W związku ze źle oszacowanymi kosztami spółka musiała dokonać odpisów w sprawozdaniach z ostatnich trzech lat. Łącznie na 43 mln zł.
— Straty wynikają z błędów w zarządzaniu kontraktami, ale nie spodziewam się ich więcej. Pożegnaliśmy się z kierownictwem tego oddziału. Po kontroli nowego szefa oraz audycie zewnętrznej firmy jesteśmy przekonani, że to błędy, które nie mają charakteru kryminalnego. Teraz naszym celem jest zakup narzędzi do prawidłowego identyfikowania stopnia zaawansowania długoterminowych kontraktów — mówi Jacek Faltynowicz, prezes Elektrobudowy. Spółka wynajmie kolejnego audytora, by raz jeszcze przejrzał dokumenty i przygotował zalecenia. Wczoraj kurs Elektrobudowy mocno spadał. Dzień zakończył się na 8,6-procentowym minusie.
— To duży zawód. Elektrobudowa była jedną z nielicznych firm z branży, które cieszyły się zaufaniem. Teraz będzie o to dużo trudniej — mówi Michał Sztabler, analityk Trigona. Portfel zamówień Elektrobudowy jest wart 1,8 mld zł, z czego ok. 500 mln zł to zlecenia z nowego rynku, jakim jest energetyka przesyłowa dla Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Prezesa zachęcają relatywnie niska konkurencja i niezłe marże.
— To dla nas nowy rynek, ale leży bardzo blisko naszej podstawowej działalności. Jesteśmy w trakcie projektowania pierwszych instalacji — mówi Jacek Faltynowicz. Michał Sztabler uważa jednak, że mimo wszystko to jest ryzyko.
— To dla spółki nowy obszar. Zamawiający jest jeden, konkurencja w tym obszarze na razie nie jest liczna, ale rośnie, bo to jedyny realnie inwestujący segment energetyki — mówi analityk.
Elektrobudowa przyzwyczaiła akcjonariuszy do sowitej dywidendy. Prezes wskazuje, że spółka nadal ma pozytywne przepływy finansowe, a straty już zostały skonsumowane w poprzednich latach, więc dywidenda za zysk z 2013 r. nadal jest możliwa. — Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby zarząd zarekomendował zatrzymanie zysku w spółce, mając w pamięci straty, zapotrzebowanie na kapitał obrotowy na nowe kontrakty oraz ryzyko wejścia w nowy segment — mówi Michał Sztabler.