„Rewolucyjne urządzenie do analizy krwi rodem z Polski” — na takim marzeniu sparzyli się już inwestorzy na warszawskiej giełdzie, którzy podbili wycenę lubelskiej spółki PZ Cormay do 0,5 mld zł, by potem, wraz z kolejnymi opóźnieniami projektu i kłótniami akcjonariuszy, patrzeć, jak spada poniżej 100 mln zł.

Tymczasem na NewConnect od ubiegłego roku notowana jest spółka Scope Fluidics, która stała za dużą częścią prac badawczych nad prototypem urządzenia Cormaya. Założyli ją w 2010 r. chemik profesor Piotr Garstecki oraz Marcin Izydorzak, odpowiedzialny wcześniej za badania i rozwój w Adamedzie. Spółka jeszcze w czasie pracy na zlecenie Cormaya zaczęła realizować własne projekty związane z analizą krwi. Na ich rozwój w ubiegłym roku dostała od inwestorów giełdowych ponad 16 mln zł. Teraz pracuje nad tym, żeby pieniądze jak najszybciej się zwróciły.
Na tropie bakterii
— Naszym absolutnym priorytetem jest PCR|ONE, czyli urządzenie, które ma być instalowane przede wszystkim na szpitalnych izbach przyjęć w celu wykrycia pacjentów zakażonych gronkowcem złocistym lub bakterią clostridium difficile — mówi Piotr Garstecki, prezes i znaczący akcjonariusz Scope Fluidics (ma 16,2 proc. kapitału).
Obie bakterie to główne przyczyny zakażeń szpitalnych, generujących olbrzymie koszty w systemie opieki zdrowotnej. Na rynku jest kilka urządzeń stosowanych do takiej analizy, na czele z GeneXpertem, którego producent został dwa lata temu wyceniony na 4 mld USD.
— Już kilka lat temu w rozmowach z przedstawicielami koncernów medycznych usłyszeliśmy, że jeśli chcemy opracować dla nich coś ciekawego, to powinniśmy przygotować „GeneXpert killera” — coś, co będzie robiło to samo, tylko szybciej, lepiej i taniej. To właśnie robimy — mówi Piotr Garstecki.
Przedstawiciele spółki podkreślają, że po pozyskaniu pieniędzy od inwestorów i z dotacji nie potrzebują już dodatkowego finansowania dla PCR|ONE — a przynajmniej na potrzebę pozyskania dalszego finansowania nie wskazują „dotychczasowy przebieg prac badawczo-rozwojowych i aktualny stan wiedzy”. Urządzenie wychodzi już z fazy prototypu: modele testowe dla gronkowca są opracowane, a dla drugiej bakterii mają być opracowane wkrótce. Prace są na tyle zaawansowane, że spółka szuka już doradcy, który pomoże jej w sprzedaży urządzenia.
— Walidacja prototypu powinna zakończyć się w trzecim kwartale. Rozmawialiśmy z trzydziestką doradców, umowa z jednym z nich powinna zostać podpisana w najbliższych tygodniach. Szukamy też partnera, który będzie w stanie produkować urządzenie masowo, na potrzeby testów rynkowych, niezbędnych do uzyskania rejestracji na terytorium Unii Europejskiej — mówi Szymon Ruta, członek zarządu Scope Fluidics, odpowiedzialny za finanse spółki.
Giełda poczeka
Strategia Scope Fluidics zakłada, że prawa do urządzenia zostaną sprzedane w połowie 2020 r., gdy uzyska ono unijną rejestrację, równolegle powinny rozpocząć się prace nad rejestracją na rynku amerykańskim.
— Możliwa jest jednak wcześniejsza sprzedaż z zapisanymi w umowie dodatkowymi płatnościami po osiągnięciu kolejnych kamieni milowych. Zadeklarowaliśmy, że co najmniej 50 proc. wpływów ze sprzedaży PCR|ONE trafi do akcjonariuszy w postaci dywidendy, reszta ma posłużyć sfinansowaniu kolejnych projektów spółki — mówi Szymon Ruta.
Scope Fluidics nie generuje obecnie przychodów ze sprzedaży, a rocznie wydajeokoło 5-7 mln zł, z czego duża część to koszty utrzymania liczącego około 30 osób zespołu specjalistów.
— Dwie trzecie pieniędzy przeznaczamy na prace nad PCR|ONE, resztę na rozwijany od 2016 r. Bacteromic, kompleksowo testujący wrażliwość bakterii na antybiotyki. Harmonogram przewiduje, że Bacteromic będzie gotowy do rejestracji i wprowadzenia na rynek w 2022 r. — mówi Piotr Garstecki.
Spółka nie planuje jeszcze przenosin na główny rynek GPW.
— Nie mamy teraz wystarczającej kapitalizacji, a jednocześnie nie mamy potrzeby robienia emisji. Prace związane z transferem byłyby tylko niepotrzebną dystrakcją, najważniejsze jest doprowadzenie PCR|ONE do etapu, gdy będziemy mogli sprzedać urządzenie inwestorowi — mówi Szymon Ruta. © Ⓟ