Sejmowa opozycja skrytykowała projekt budżetu

opublikowano: 2002-10-11 19:55

Opozycja ostro skrytykowała w Sejmie projekt budżetu państwa na 2003 r. Posłowie opozycji podkreślili w trakcie piątkowej debaty, że projekt ministra Grzegorza Kołodko jest ryzykowny po stronie dochodów i nierealny. Koalicja rządowa ma na temat budżetu bardzo pozytywną opinię.

Zdaniem Zyty Gilowskiej z Platformy Obywatelskiej, w ustawie budżetowej na 2003 r. w dziale administracja nie widać oszczędności, mimo zapowiedzi premiera, że uczyni państwo tańszym i sprawniejszym.

- W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów wydatki mają wzrosnąć o prawie 40 proc., praktycznie bez wzrostu zatrudnienia - powiedziała Gilowska. Ostrzegła przy tym, że relacja państwowego długu publicznego do PKB balansuje na krawędzi 50 proc. PKB.

- Zwracamy uwagę na fakt, że tempo wzrostu długu jest zupełnie oszałamiające - powiedziała Gilowska. PO obawia się, że dochody są przeszacowane o 5 mld zł, a dodatkowo rząd przesunął deficyt w wysokości 7 mld zł do dwóch funduszy i dwóch agencji. Daje to deficyt w relacji do dochodu nie na poziomie 25 proc. a prawie 30 proc.

Prawo i Sprawiedliwość uważa, że przedstawiony przez rząd projekt budżetu jest niedobry, powiedział reprezentujący partię w debacie budżetowej poseł Wiesław Walendziak.

- Przygotowaliście państwo niedobry budżet. My tego budżetu na wiarę przyjąć nie chcemy i nie potrafimy. Poprosimy o przekonujące dowody w komisjach sejmowych – mówił Walendziak.

Walendziak podkreślił, że niepokój budzi w nim przyjęta w projekcie budżetu dynamika wzrostu gospodarczego na poziomie 3,5 proc.

- To ma kluczowe znaczenie, czy wzrost gospodarczy będzie realny. Jeżeli tak, to planowany deficyt budżetowy nie będzie dramatem. Jeżeli nie, to przy nazbyt optymistycznie planowanych wydatkach sytuacja wymknie się spod kontroli – powiedział Walendziak.

W opinii Renaty Beger z Samoobrony, dochody budżetu zostały zawyżone , gdyż rząd zbyt optymistycznie oszacował wpływy z jednorazowych opłat restrukturyzacyjnych i abolicji podatkowej.

Najostrzej projekt budżetu zaatakowała posłanka LPR Halina Nowina-Konopka, która nazwała go katastrofą.

Inaczej wyglądały wypowiedzi posłów z koalicji rządowej. Wg Zbigniewa Kuźmiuka z PSL, projekt budżetu jest pragmatyczny i wychodzi na przeciw wielu oczekiwaniom społecznym. Projekt budżetu pochwalił też Janusz Lisak z UP. Jerzy Jaskiernia z SLD wyraził nadzieję, że projekt daje szanse na przyjęcie "dobrego budżetu, nadziei, stabilizacji i rozwoju". Poseł SLD zwrócił też uwagę, że może być to pierwszy budżet uchwalony w wymaganym terminie.

Rozpoczynając sejmową debatę wicepremier Kołodko powiedział, że choć projekt budżetu na 2003 r nie jest idealny, jest z pewnością lepszy od budżetów z kilku ubiegłych lat. Minister finansów podkreślił, że proponowany przez rząd budżet ma przede wszystkim pobudzić koniunkturę i stymulować wzrost gospodarczy.

- Ten budżet będzie lepszy, bo w wyniku kontynuacji reform strukturalnych i instytucjonalnych realizowanych przez cały okres transformacji, a przede wszystkim w skutek działań podjętych przez ten rząd, następuje ożywienie gospodarcze - mówił wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko.

Kołodko przewiduje, iż w IV kwartale tego roku Produkt Krajowy Brutto może wzrosnąć o 1,7 - 1,8 proc. Zaznaczył, że jest to istotny wzrost, bo PKB w pierwszym półroczu wzrósł jedynie o 0,6 procent. Wicepremier nie obawia się, że nie zostanie zrealizowana zakładana w budżecie wysokość wpływów z abolicji podatkowej.

- Zważywszy, że stawka jest wyższa, przyjmujemy, że nadal jest realne uzyskanie ok. 600 mln zł - mówił w swoim sejmowym wystąpieniu Grzegorz Kołodko.

Minister poinformował też, że inflacja w grudniu tego roku wyniesie co najwyżej 1,7-1,8 procent. Zdaniem Kołodki dzieje się tak, ponieważ w polskiej gospodarce coraz silniej działają mechanizmy konkurencji, a to wymusza starania o klienta i ma pozytywny wpływ na kształtowanie się cen

Szef resortu finansów podkreślał, że założenia budżetu na 2003 rok są ambitne, ale realistyczne. Budżet 2003 zakłada, że deficyt wyniesie 38, 7 miliarda złotych, to jest 4.9 procent Produktu Krajowego Brutto. Oznacza to, że wydatki wyniosą 193 i pół miliarda złotych. Dochody mają osiągnąć poziom niespełna 158 milionów. Natomiast wzrost PKB wyniesie 3,5 procent.

W przedstawionym Sejmowi projekcie budżetu rząd założył wydatki w wysokości 193,5 mld zł i dochody sięgające 154,7 mld zł. Rząd spodziewa się, że wpływy z tytułu podatku dochodowego sięgną w przyszłym roku 138,5 mld zł.

Zgodnie z harmonogramem Prezydium Sejmu, po pierwszym czytaniu projekt budżetu ma trafić do komisji. Drugie czytanie ustawy planowane jest na 20 listopada. Ostateczne głosowanie projektu w Sejmie ma odbyć się 22 listopada.

PK