Sieć sklepów Dino złożyła prospekt w KNF

Magdalena WierzchowskaMagdalena Wierzchowska
opublikowano: 2016-12-05 22:00

Szykuje się największa oferta publiczna w 2017 r. Pakiet Enterprise Investors może być wart nawet 1 mld zł

Podczas gdy Alma boryka się z problemami, a nad branżą handlową zbierają się czarne chmury regulacyjne, sieć marketów Dino zdecydowała się na odważny krok — postanowiła zadebiutować na giełdzie. Wczoraj złożyła prospekt w Komisji Nadzoru Finansowego (KNF).

PORA ŻNIW:Wchodząc na początku dekady do Dino, którego prezesem jest Szymon Piduch, Fundusz Enterprise Investors sygnalizował inwestycję rzędu 200 mln zł. Od tego czasu przychody spółki wzrosły pięciokrotnie. Z oferty publicznej fundusz może więc wyjąć kilka razy więcej.
Marek Wiśniewski

— Będzie to prawdopodobnie największe IPO w 2017 r. i jedno z największych w ostatnich latach — mówi Szymon Piduch, prezes Dino Polska.

Pora na wyjście

49-procentowy pakiet akcji w Dino chce sprzedać fundusz Enterprise Investors (EI). Biorąc pod uwagę wynik EBITDA, osiągany przez Dino, i wycenę porównywalnych spółek detalicznych, takich jak Emperia, wartość oferty publicznej można szacować nawet na 0,8-1 mld zł.

— Jest to siódmy rok naszej obecności w spółce, co dla funduszu private equity oznacza czas na wyjście — mówi Anna Czywczyńska, rzecznik Enterprise Investors. EI od miesięcy zastanawiał się, co zrobić z Dino. Najwięcej pieniędzy dostałby, sprzedając całą spółkę inwestorowi strategicznemu, ale na wyjście z akcjonariatu nie chciał się zgodzić Tomasz Biernacki, założyciel i większościowy akcjonariusz.

— Spółka na pewno znalazłaby inwestora strategicznego, gdyby wszyscy dotychczasowi udziałowcy zdecydowali się na wyjście. Dino jest postrzegane na rynku jako wysokiej jakości sieć z korzystną ofertą cenową. Moment na debiut też jest dobry — dowiodła tego Wirtualna Polska, ze sprzedażą akcji której Innova nie miała problemów — mówi Piotr Samojlik, zarządzający polskim oddziałem Vienna Capital Partners.

Dlatego latem EI podjął decyzję o wyjściu z Dino poprzez IPO. Jak pisaliśmy, w lipcu wybrał konsorcjum PKO BP, Wood & Co, Erste Securities i UBS na doradcę przy debiucie.

— Oferta będzie skierowana do krajowych inwestorów indywidualnych oraz instytucjonalnych z kraju i zagranicy. Chcemy przeprowadzić ofertę na GPW w pierwszej połowie 2017 r. — mówi prezes Dino.

Zdrowy biznes

Sieć sklepów z żywnością Dino, rodem z Wielkopolski — matecznika nowoczesnego handlu w Polsce, buduje markety od zera, na własny koszt i na gruncie, którego jest właścicielem. Taki model rozwoju kosztuje więcej niż franczyza, ale łatwiej broni się przed zawirowaniami na rynku. W 2015 r. sieć miała 210,2 mln zł EBITDA (po 42-procentowym wzroście) i 2,6 mld zł przychodów (23-procentowy wzrost). W ciągu 11 miesięcy 2016 r. otworzyła 102 sklepy (tyle, ile w całym 2015 r.) i miała ich 608 na koniec listopada. Ten rok ma być dla Dino rekordowy, podczas gdy średnio sieci handlowe zmniejszyły tempo rozwoju.

— W latach 2013-15 grupa otwierała około 100 sklepów rocznie. W bieżącym roku przewidujemy otwarcie około 120 sklepów, a w kolejnych latach zamierzamy co najmniej utrzymać obecne tempo otwarć i zwiększania skali działalności — mówi Szymon Piduch. Dino znalazło swoją niszę. Rozwija się w zachodniej Polsce, głównie w mniejszych miejscowościach i na obrzeżach miast. Jest oparte na formacie sklepu 400 mkw., oferującego świeżą żywność, do którego klient może wpaść po drodze do domu. — Chcemy zagęszczać dotychczasową sieć w zachodniej części Polski. Planujemy też ekspansję geograficzną na północ i wschód kraju — mówi Szymon Piduch.

Ponieważ spółka finansuje się z własnych zasobów gotówkowych i kredytów bankowych, debiutowi giełdowemu nie będzie towarzyszyła emisja akcji. — Nie potrzebujemy kapitału z emisji. Planowana jest wyłącznie sprzedaż akcji przez Enterprise Investors — mówi Szymon Piduch.

Bez obaw

W obszarze handlu teraz sporo się dzieje. Z jednej strony — z rynku zniknął stołeczny MarcPol, a w głębokim kryzysie jest delikatesowa Alma, której z ogólnopolskiej sieci zostało 10 placówek, głównie w Krakowie. Mniejsze sieci tracą klientów na rzecz sieci dyskontowych, prowadzących agresywną wojnę cenową. Z drugiej strony — rynek jest na tyle atrakcyjny, że właściciele Żabki i sieci marketów Mila zaczęli rozglądać się za wyjściem z inwestycji, a sklepy mogą liczyć na wzrost obrotów, bo w Polsce właśnie skończył się wielomiesięczny okres deflacji. Dużym znakiem zapytania są jednak potencjalne zmiany legislacyjne — ograniczenie handlu w niedzielę i wprowadzenie podatku handlowego. Dino uważa, że nie powinny one zagrozić debiutowi giełdowemu spółki. — Ograniczenie handlu w niedzielę nie powinno mieć znaczącego wpływu na nasze dochody. Działamy w formacie, w którym klienci robią zakupy na bieżąco, codziennie, a nie raz na tydzień. Sprzedaż w niedzielę ma najniższy udział w tygodniowych przychodach. Spodziewamy się, że jeśli zmiany ustawowe zostaną wprowadzone, klienci prawdopodobnie przeniosą zakupy na inne dni tygodnia, m.in. na sobotę i poniedziałek — mówi Szymon Piduch.

Spółka nie obawia się też negatywnego wpływu obrotowego podatku handlowego na rentowność. Danina, zablokowana przez Komisję Europejską, w obecnej formule zakłada dwie stawki — 0,8 proc. od obrotu przy przychodach między 17 a 170 mln zł miesięcznie i 1,4 proc. powyżej tego progu. Niższe obroty, czyli łącznie 204 mln zł rocznie, są wolne od podatku. Dino mogłoby być więc jedną z niewielu sieci z polskim kapitałem, w której część przychodów objętych byłoby najwyższą stawką. To wszystko oczywiście pod warunkiem, że podatek wejdzie w życie — a na to na razie się nie zanosi. — Ewentualne wprowadzenie podatku handlowego, w naszej ocenie, nie zachwieje planów rozwoju, ekspansji czy pozycji Dino oraz branży. Są propozycje podatku liniowego, który wszystkie sieci odczują jednakowo, bez preferowania jednego podmiotu względem drugiego — mówi Szymon Piduch.

 

Mało marketów na GPW

Reprezentacja sieci spożywczych na warszawskiej giełdzie jest nieliczna. Notowane są tylko dwie spółki, prowadzące sieci marketów w tym segmencie — obie pod względem przychodów mniejsze od Dino. To Emperia, w której portfelu jest ponad 360 marketów Stokrotka, a także delikatesowa Alma. Znacznie lepiej radzi sobie pierwsza, której przychody z segmentu detalicznego wyniosły w ubiegłym roku 2,05 mld zł, a w tym roku po trzech kwartałach wzrosły o ponad 20 proc. Spółka regularnie wypłacała dywidendę (choć w tym roku tego nie zrobiła z powodu ryzyka dużej kary od skarbówki), prowadzi też od dawna skup akcji własnych. Tymczasem Alma stoi na krawędzi upadłości, zamyka sklepy, zwalnia pracowników, nie spłaca zobowiązań i czeka na decyzję sądu, który może przychylić się do jej wniosku o rozpoczęcie postępowania sanacyjnego. Na GPW notowane były też delikatesy Bomi, które zbankrutowały, a także dolnośląska sieć Eko Holding, którą po długiej licytacji zdjął z parkietu fundusz Advent (obecnie na zgodę na przejęcie sieci czeka dystrybucyjny Eurocash).

JUŻ PISALIŚMY: „PB” z 21.07.2016 r.

STAŁY DOSTAWCA: Enterprise Investors, który przez lata zasilił giełdę wieloma ciekawymi spółkami, w lipcu zdecydował się na sprzedaż akcji Dino. Liczy, że wstrzeli się w dobrą koniunkturę.