Siemens wierzy w europejski przemysł

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna KapczyńskaIgnacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2025-03-24 20:00

Maciej Zieliński, prezes Siemensa Polska, spółki działającej w segmencie automatyki i cyfryzacji, dostrzega ożywienie w wielu gałęziach gospodarki, m.in. w motoryzacji. Przekonuje, że to Europa napędza globalny przemysł.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • w jakich branżach prezes Siemensa widzi ożywienie
  • co jego zdaniem hamowało inwestycje w Polsce
  • jak postrzega rolę Niemiec w rozwoju globalnych techniologii
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Puls Biznesu: 2025 r. ma być rokiem przełomu pod względem inwestycji. Działalność Siemensa jest mocno związana z inwestycjami polskich firm przemysłowych. Zaczyna się jakiś ważny cykl inwestycyjny czy jeszcze czekamy? Widzą państwo ruch w biznesie?

Maciej Zieliński, prezes Siemensa Polska: Obserwujemy przyspieszenie już od ostatnich miesięcy zeszłego roku. Pokrywa się to mniej więcej z danymi makro za ostatni kwartał, kiedy wzrost PKB nieco przyspieszył. Poziom inwestycji wzrasta. Ważną rolę odgrywa przy tym oczywiście rosnąca absorbcja funduszy europejskich. Istotnym elementem jest także zakończenie cyklu zapasów kumulowanych od pandemii. Firmy gromadziły je na wyjątkowo dużą skalę, a potem zaczęły redukować, co oznaczało, że przez cały łańcuch dostaw przeszedł impuls zmniejszonego popytu. To z kolei spowodowało redukcję inwestycji, zarówno dużych, greenfieldowych, jak i mniejszych, modernizacyjnych. Odczuwamy, że etap destockingu [z ang. redukcja zapasów – red.] się zakończył. Firmy, z którymi współpracujemy, zaczęły zamawiać nowe maszyny, linie produkcyjne itp.

W jakich branżach inwestycje rosną najszybciej?

Wzrost widać w sektorach, które były w największym kryzysie, jak np. motoryzacja. Wiele branż dotknął w ostatnich latach wzrost cen energii, więc musiały się dostosować i zwiększyć efektywność. Teraz kryzys się kończy. Niektóre sektory musiały przejść transformację, nie tylko technologiczną, ale także łańcuchów dostaw, strategicznych rynków, struktury sprzedaży. Na przykład część branży spożywczej, w której również dostrzegamy ożywienie, długo była skoncentrowana na rynku wschodnim i musiała zmienić kierunek na dalekowschodni. Widzimy też zwiększone inwestycje w energetyce i branży wodno-ściekowej. Przyspiesza transformacja energetyczna przemysłu.

Jak to ożywienie przekłada się na wyniki Siemensa?

Utrzymamy dwucyfrową dynamikę przychodów. Do Polski napływają fundusze europejskie – mamy do wydania 600 mld zł, które będą absorbowane przez gospodarkę przez kilka lat. Ponadto w Europie pojawiają się nowe inicjatywy, jak Clean Industrial Deal, inwestycje związane z obronnością, a także nowe zjawiska, jak potencjalna wojna celna wywołująca globalną niepewność. Ale w Siemensie widzimy szklankę do połowy pełną, bo niesie to też szansę powrotu produkcji do Europy. Są także realne widoki na zwiększenie wsparcia dla różnych gałęzi przyspieszającego przemysłu oraz wzmocnienie roli recyklingu i pozyskania własnych surowców.

Z jednej strony wojna handlowa stanowi zagrożenie dla producentów, ale z drugiej można odnieść wrażenie, że w europejskim przemyśle rodzi się nadzieja na inne myślenie o konkurencji z Azją. Czy Komisja Europejska przestanie być ostatnim rycerzem wolnego handlu i zajmie się polityką przemysłową?

Sytuacja makroekonomiczna i geopolityczna stanowi pewnego rodzaju „wake-up call” [z ang. pobudka – red.] dla przemysłu w Europie. Zmienia się sposób myślenia. W ostatnich 50 latach udział produkcji europejskiej w globalnej spadał za sprawą przenoszenia jej poza Stary Kontynent. W obecnej sytuacji, wzmocnionej zagrożeniem militarnym ze Wschodu, obserwujemy wzrost uprzemysłowienia Europy i powrót niektórych gałęzi uznawanych wcześniej za nieatrakcyjne, takich jak metalurgia, hutnictwo, sektor wydobywczy czy recykling. Mamy w Polsce i Europie firmy, które zajmują się odzyskiwaniem i recyklingiem metali ziem rzadkich, a jesteśmy w tej dziedzinie zależni od importu spoza Europy. Nie ma przeszkód, by zwiększyć wkład lokalnie pozyskiwanego surowca, mamy do tego technologie i zasoby. Rynek dostrzega tę szansę i wierzę, że ją strategicznie wykorzysta.

Polska wiązała wielkie nadzieje z przenoszeniem produkcji z Chin z powrotem do Europy, ale to się nie ziściło w takiej skali, w jakiej oczekiwano...

Dlatego, że dużym problemem dla inwestorów w ostatnich latach były ceny energii, które w Polsce były znacznie wyższe niż w innych krajach europejskich. To jeden z kluczowych czynników blokujący decyzje inwestycyjne. Dlaczego dziś wiele firm buduje zakłady w Portugalii – czyli, wydawałoby się, daleko od europejskiego centrum przemysłowego? Dlatego, że mają tam tanią energię pozyskiwaną ze słońca i wiatru.

W Polsce wciąż brakuje taniej energii...

I to musi się pilnie zmienić. Na szczęście jesteśmy na dobrej drodze. Realizowanych jest bardzo wiele inwestycji, które mają zwiększyć dostępność tańszej i czystszej energii. Trwa rozbudowa terminalu gazowego w Świnoujściu, mamy inwestycje offshore'owe. Trwają też prace nad nową ustawą wiatrakową. Poza tym, jeśli popatrzymy globalnie, ceny surowców spadają. To wszystko zwiększa atrakcyjność inwestycyjną Polski. Żeby tę szansę wykorzystać, nie możemy przegapić odpowiedniego momentu.

Patrząc na zachowania dużych koncernów na świecie, można odnieść wrażenie, że następuje zatrzymanie dużych inwestycji w odnawialne źródła energii. Koncerny takie jak BP, Equinor, Shell, RWE zapowiedziały redukcję nakładów na elektrownie wiatrowe. Czy to normalny cykl, czy spowolnienie transformacji energetycznej?

Nie sądzę, żebyśmy obserwowali tendencję odwrotu od inwestycji w nowe źródła energii czy ich spowolnienia. Być może z powodu wstrząsów politycznych i ekonomicznych, występowania tzw. czarnych łabędzi, podejście do niektórych projektów stało się bardziej pragmatyczne. Więcej myśli się o deregulacji, ułatwieniach inwestycyjnych, wsparciu przemysłu, ale odwrotu od transformacji energetycznej nie będzie. Polska kursu nie zmienia, musi jedynie przyspieszyć. W nadchodzących latach inwestycje w energetykę będą ogromne. Musimy pilnie wybudować 40-50 stacji energetycznych. Inwestycje związane z energetyką jądrową i farmami wiatrowymi na Bałtyku będą wymagały rozbudowy sieci, bo tę energię trzeba będzie z północnej Polski transportować. Niezbędna też będzie budowa sieci trakcyjnej dla kolei dużych prędkości w ramach projektu CPK i przestawienie transportu na elektryczny.

W Kalifornii Siemens wygrał przetarg na koleje dużych prędkości, pokonując chińskiego dostawcę. I buduje tam fabrykę pod realizację tego zlecenia. Czy u nas może być podobnie? Duże inwestycje infrastrukturalne przyciągną kolejne inwestycje przemysłowe?

Tak, bo mamy ogromne zapóźnienia infrastrukturalne, wręcz kilkusetletnie, szczególnie w dziedzinie kolei. A dobra infrastruktura transportowa to ogromny atut, magnes dla kolejnych inwestycji. Udało nam się bardzo mocno nadrobić zaległości w infrastrukturze drogowej, jesteśmy pod tym względem dużo bardziej do przodu w porównaniu z sąsiadami. Teraz to samo musimy zrobić na kolei. Możliwość przemieszczania się między Warszawą a Łodzią w 40-50 minut oraz rozbudowa sieci szybkich połączeń uruchomi ogromny potencjał rozwoju. Mamy w regionie ponad cztery miliony ludzi, może on się stać nowym centrum przemysłowym Europy. Inny przykład to połączenie Warszawa-Berlin, które da się skrócić do trzech godzin. To przełoży się na znaczne ożywienie rynku, większą mobilność, dostępność zasobów ludzkich, rozwój wiedzy.

Ile czasu może zająć budowa takiego połączenia?

Bazując na doświadczeniach innych tego typu projektów w Europie Zachodniej, szacuję, że około pięć lat. Nadal jednak jesteśmy w fazie planowania i konsultacji społecznych. To niezwykle złożony projekt wymagający strategicznego podejścia i współpracy wielu interesariuszy, zagwarantowania odpowiednich środków, uzyskania pozwoleń, wreszcie zapewnienia kompatybilności z istniejącą infrastrukturą. Widzę tutaj także ogromny potencjał dla zagranicznych inwestorów.

Inwestycje w infrastrukturę to najważniejszy czynnik napędzający wzrost gospodarczy?

Moim zdaniem najważniejszym czynnikiem napędzającym wzrost gospodarczy – w Polsce i na świecie – jest obecnie cyfryzacja. Musimy zrozumieć, że jest ona niejako trampoliną do innych kluczowych dziś działań – transformacji energetycznej i zrównoważonego rozwoju. Cyfryzacja jest też optymalną odpowiedzią na wyzwania, jakie niosą ze sobą obecne megatrendy, np. demograficzny, skutkujący starzeniem się społeczeństw i pogłębianiem kryzysu kadrowego; albo urbanizacja, przez którą przybywa miast-gigantów, gdzie trzeba zapewnić sprawny i czystszy transport, efektywne energetycznie budynki, zwiększać bezpieczeństwo i komfort mieszkańców. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Ale na kierunek megatrendów nie mamy wpływu, wiemy natomiast, jak do nich rozsądnie i odpowiedzialnie podejść. Odpowiedź jest prosta: stawiając na digitalizację. Już dziś mamy inteligentne systemy sterowania urządzeniami, które za pomocą AI nie tylko uczą się, analizując dane, ale też wyciągają wnioski i adaptują działanie tak, by zużywać mniej energii, projektować bardziej precyzyjnie, produkować bardziej efektywnie etc. Potencjał zastosowania sztucznej inteligencji jest nie do przecenienia, a tempo i skala rozwoju innowacji są większe niż postęp zmian którejkolwiek wcześniejszej rewolucji przemysłowej. Możliwości są w zasięgu ręki i trzeba po nie sięgać, bo inaczej pozostaniemy w ogonie Europy, wciąż ścigając peleton.

Cyfryzacja, sztuczna inteligencja… Czy możemy na jakimś praktycznym przykładzie pokazać, jakie to ma znaczenie? O co w tym chodzi i jak ta technologia poprawia sytuację firm?

Przykłady można mnożyć, podam mój ulubiony. Pewna polska firma, nieduża jak na skalę europejską, produkuje rowery premium. Są one wykonywane ręcznie i to jest kluczowy element tworzący wartość, bo w tej branży znak „handmade” jest bardzo ceniony. Nie oznacza to jednak, że firma nie idzie z duchem czasu, wręcz przeciwnie – doskonale łączy cyfryzację z tradycją. Zastosowanie sztucznej inteligencji pozwala np. na znaczne uproszczenie i przyspieszenie procesu tworzenia prototypów oraz wprowadzania nowych produktów na rynek. Wykorzystując tzw. technologie immersyjne, jak wirtualna czy rozszerzona rzeczywistość, można stworzyć cyfrowego bliźniaka roweru i – jeszcze zanim powstanie model fizyczny – przetestować go, sprawdzić, jak działa w różnych warunkach, jak reaguje na wibracje, jak sprawdza się jego ciężar etc. A następnie adaptować projekt i wyprodukować optymalny rower. Inny przykład to producent mleka, któremu cyfrowe narzędzia do symulacji pomagają zaprojektować i wdrożyć nowy typ prozdrowotnego mleka A2A2, bardzo popularnego w Australii i Nowej Zelandii. Jest też producent taboru, który za pomocą AI opracowuje prototypy i testuje nowe lokomotywy. Albo producent okien, który korzysta z technologii cyfrowych do projektowania nowych rozwiązań. AI już pomaga polskim firmom w innowacjach, a potencjał jej wykorzystania jest ogromny.

Mówi pan dużo o cyfryzacji, ale niemieckie firmy nie słyną z przewag w tej dziedzinie. Ostatnio została wydana książka Wolfganga Munchaua pt. „Kaputt”. Jej główna teza brzmi: Niemcy są w stagnacji m.in. dlatego, że nie zrozumiały zmiany cyfrowej i nie potrafiły się przestawić na nową gospodarkę, tak jak USA. Zostały w tym starym przemyśle. Reprezentuje pan firmę niemiecką, która cyfryzuje niemiecki i polski przemysł. Jak to jest z tą niemiecką cyfryzacją?

Rzeczywiście można spotkać opinie, że niemiecka gospodarka nie radzi sobie z cyfryzacją albo że niemieckie firmy programistyczne są mniej cenione globalnie niż amerykańskie. Takie uproszczenia są mylące. Owszem, jeśli spojrzymy na podstawową infrastrukturę, jak choćby dostępność szybkiego internetu, to faktycznie – Niemcy mają tutaj pewne zaległości w porównaniu z USA, ale też z Polską. Jednak jeżeli spojrzymy szerzej, na cały przemysł, obraz jest zupełnie inny. Siemens na przykład produkuje solidny niemiecki hardware już od blisko 180 lat, a od ponad 20 lat intensywnie rozwija również własne technologie software’owe. Innowacyjność jest mocno zakorzeniona w niemieckim przemyśle, ale w innej formule niż w USA czy Chinach. Firmy amerykańskie przodują w obszarze oprogramowania, co jest efektem specyficznej kultury i bardzo sprzyjających warunków rozwoju branży IT. Chiny wyspecjalizowały się w produkcji tekstyliów na skalę niespotykaną w innych krajach. Jeśli spojrzymy na niemiecki przemysł maszynowy, produkcję zaawansowanych linii technologicznych, systemów automatyki przemysłowej czy robotyki, nasz zachodni sąsiad jest jednym z globalnych liderów. Poza tym rośnie w Niemczech świadoma potrzeba rozwijania własnych technologii cyfrowych i budowania silnego europejskiego ekosystemu technologicznego. Nie zgadzam się z opinią, że niemiecka gospodarka „przespała” cyfryzację i jest skazana na stagnację czy kryzys.

Krajowe i globalne kontrakty Siemensa

Maciej Zieliński jest prezesem Siemens sp. z o.o. To regionalna firma grupy, która zajmuje się m.in. dostawą systemów sterowania maszynami i urządzeniami do różnych gałęzi przemysłu. Rozwija się także w segmencie digitalizacji. Jednym z kluczowych projektów realizowanych w Polsce jest wdrażanie przez Siemensa w firmie Polpharma systemu, który usprawni procesy kontroli przepływu produktów i ich jakości oraz umożliwi digitalizację raportów produkcyjnych.

Na polskim rynku silną pozycję ma także spółka Siemens Mobility. Jest znana m.in. z dostaw lokomotyw vectron. Na globalnym rynku Siemens prowadzi ekspansję np. w kolejach dużych prędkości. Niedawno ogłosił budowę zakładu w USA w którym będą produkowane szybkie pojazdy kolejowe. Globalny koncern wzmacnia pozycję w USA nie tylko na rynku kolejowym. Przejmuje także spółkę Altair Engineering Inc., będącą potentatem w dziedzinie AI. Siemens AG, główna spółka z grupy, jest wyceniany na giełdzie we Frankfurcie na prawie 180 mld EUR. W ostatnim roku finansowym miała 76 mld EUR przychodów i 9 mld EUR czystego zysku.