Singapur uczy nas hodować fintechy

opublikowano: 10-12-2017, 22:00

Jeden z najbardziej prężnych rynków fintechowych na świecie stworzono zaledwie w dwa lata. Kluczowe były: wola polityczna i dobre podejście do ludzi z talentem

Kilka tygodni temu Komisja Nadzoru Finansowego podpisała umowę o partnerstwie i wymianie informacji z nadzorem w Singapurze. Mogą na tym skorzystać polskie fintechy. Jeszcze niedawno Singapuru nie było na fintechowej mapie świata, na której najjaśniejszym punktem był Londyn jako globalne centrum innowacji finansowych.

KREATYWNA PRACA:
KREATYWNA PRACA:
Sopnendu Mohanty, chief fintech officer singapurskiego nadzoru finansowego, wyjaśnia, że jego stanowisko wymaga kreatywnego podejścia do pracy: zajmuje się promocją fintechów, tworzeniem przepisów, działalnością na styku z polityką i obserwacją na rynku.
[FOT. BLOOMBERG]

Wydawało się, że tak już zostanie, nie ma miejsca dla kolejnych hubów — zwłaszcza na peryferiach. Wystarczyły jednak dwa lata, żeby singapurski tygrys wskoczył do pierwszego światowego szeregu rynków najbardziej innowacyjnych, otwartych i przyjaznych dla finansowych innowatorów. Jednym z gości katowickiego Impactu był Sopnendu Mohanty, chief fintech officer w lokalnym nadzorze finansowym, człowiek, który walnie przyczynił się do budowy fintechowego hubu w Singapurze. Żartuje, że nazwa jego funkcji jest dość ryzykowna, bo dziesięć lat temu pewnie nosiłby tytuł chief dotcom officer. — Mam nadzieję, że fintechy nie skończą jak dotcomy — żartuje Sopnendu Mohanty.

Orka na ugorze

Tam, gdzie dziś jest fintechowy hub, jeszcze w 2015 r. był regulacyjny i technologiczny ugór. Wszystko zaczęło się od decyzji politycznej.Rząd zastanawiał się, czy Singapur powinien angażować się w fintechy, a jeśli tak, to jakie ramy prawne stworzyć i jak usunąć bariery.

— Początki były trudne. W Singapurze brakowało otwartej architektury bankowej i przepisów. Trzeba było zdefiniować rolę regulatora, wypracować dobre zasady współpracy dużych banków z fintechami i sposób rozwijania systemu. Przez rok pisaliśmy przepisy, potem zaczęliśmy ściągać talenty — mówi Sopnendu Mohanty. Wyjaśnia, że do sukcesu potrzeba trzech rzeczy: decyzji politycznej, ludzi i technologii. Największym wyzwaniem było zaangażowanie odpowiednich ludzi. Pomogły programy dla specjalistów zza granicy i dobre warunki pracy dla kobiet.

— Trafiali do nas ludzie z wielu miejsc, którzy przynosili wiedzę o dobrych technologiach. Tworzymy szeroki ekosystem, w którym spotykają się ludzie o różnym pochodzeniu czy tożsamości i są w stanie razem pracować — mówi Sopnendu Mohanty.

Jednym z najważniejszych wyzwań dla singapurskiego nadzoru było natomiast określenie jego roli w nowej rzeczywistości. Zdaniem Sopnendu Mohanty’ego, nadzór nie jest od zarządzana technologią, ale powinien wspierać branżę technologiczną oraz pomagać bankom i fintechom znaleźć wspólny język.

— Zdałem sobie sprawę, że moje stanowisko wymaga bardzo kreatywnego podejścia do pracy, że powinienem zajmować się nie tylko promocją fintechów, ale tworzeniem przepisów, nadzorem nad infrastrukturą płatności, działalnością na styku z polityką, obserwacją, co nowego dzieje się na rynku — mówi Sopnendu Mohanty.

Ryzyko państwa

Ważnym zagadnieniem okazały się pieniądze. Problemem nie był jednak brak funduszy, lecz sposób ich dystrybucji. — Pieniądze są, z różnych źródeł. Fundusze venture capital są bardzo zainteresowane inwestycjami, ale chcą jak najszybciej zarobić. To nie jest optymalne rozwiązanie z punktu widzenia start-upów. Od początku działania hubu wprowadziliśmy dla nich specjalne granty, żeby dać sygnał, że rząd jest gotów wziąć na siebie ryzyko inwestycji. Potem stworzyliśmy VC inwestujące w start-upy — wyjaśnia Sopnendu Mohanty. Przy okazji rozpatrywania różnych modeli finansowania okazało się, że międzynarodowe regulacje, jak Bazylea III, istotnie ograniczają bankom możliwość inwestowania w fintechy, gdyż wymuszają tworzenie rezerw na ryzykowne inwestycje.

— Każdy bank dwa razy pomyśli, zanim podejmie taką decyzję. Przepisy często tworzą bariery ograniczające rozwój rynku, dlatego warto było zastanawiać się nad zmianami — mówi CFO singapurskiego nadzoru. Jak wyjaśnia, problem udrożnienia finansowania dla start-upów wciąż nie został rozwiązany. Państwowy fundusz kapitału wysokiego ryzyka ma budżet 2 mld USD, a młode firmy zgłosiły zapotrzebowanie tylko na 1,2 mld USD, choć rząd chce, by cała pula została wykorzystana.

Pusta piaskownica

Singapur jest jednym z kilku krajów na świecie, który otworzył dla fintechów regulacyjną piaskownicę, czyli przestrzeń prawno-nadzorczą, w ramach której firma może testować swoje usługi w rzeczywistym środowisku z udziałem ograniczonej liczby klientów i przez ograniczony czas, bez konieczności posiadania licencji i nadzorczych pozwoleń. Singapurski „regulatory sandbox” jest jednak… pusty.

— Jeśli ktoś mówi, że ma 100 kandydatów do piaskownicy, to coś źle działa. W moim przekonaniu, jest to rozwiązanie dla ograniczonej liczby fintechów, których działalność wymaga licencjonowania. Warto raczej uprościć przepisy, znieść ograniczenia, zamiast wpychać firmy do piaskownicy — stwierdza Sopnendu Mohanty. © Ⓟ

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Eugeniusz Twaróg

Polecane