Skarb Państwa przegrał. Będzie protestował

Katarzyna Jaźwińska
opublikowano: 01-04-2004, 00:00

Część akcjonariuszy Porty Holding chce układu w upadłości. Protestują politycy. Jak to wpłynie na szczecińską stocznię?

Zgromadzenie akcjonariuszy Stoczni Szczecińskiej Porta Holding (SSPH) wybrało nową radę nadzorczą. Ta zaś wybrała nowy zarząd, który rozważy zaskarżenie decyzji o bankructwie spółki i przeprowadzenie układu w upadłości.

Krzysztof Piotrowski, nowy prezes SSPH w upadłości, mówi, że do walnego nie dopuszczono przedstawiciela Skarbu Państwa, ponieważ nie zarejestrował akcji na WZA w wyznaczonej siedzibie, czyli w biurze Grupy Przemysłowej, jednego z akcjonariuszy. Jej przedstawiciele obawiali się, że państwo zaskarży uchwały walnego, nie chcąc dopuścić do zaskarżenia decyzji o upadłości.

— Rozważamy zaskarżenie niedopuszczenia do walnego reprezentanta Skarbu Państwa — mówi Ignacy Bochenek, wiceminister skarbu.

Jaki zaś wpływ na Stocznię Szczecińską Nowa (SSN) będzie mieć zaskarżenie decyzji o upadłości starej spółki?

Problem dla SSN

Andrzej Stachura, prezes SSN, podkreśla, że taka skarga może fatalnie wpłynąć na działalność firmy.

— Stocznia potrzebuje teraz spokoju. Renegocjujemy kontrakty, a zaskarżenie może usztywnić armatorów. Ponadto jak najszybciej musimy kupić majątek upadłych Stoczni Szczecińskiej i SSPH. Po akcesji proces może ulec dalszemu spowolnieniu A bez majątku — nawet nie chcę przewidywać, co może stać się z nową stocznią — dodaje Andrzej Stachura.

Czy to oznacza, że nowa stocznia też może zbankrutować?

— Każdy scenariusz jest możliwy — dodaje prezes.

Podkreśla, że koszty dzierżawy majątku są dużym obciążeniem dla spółki — sięgają rocznie 27 mln zł, łącznie z podatkiem od nieruchomości, który umarza miasto. Andrzej Stachura informuje, że syndyk ostatnio zaproponował, że sprzeda majątek Stoczni Szczecińskiej za 38 mln zł (wycena — 112 mln zł). Przedstawiciele nowej stoczni nie mówią nie. Trudniej jednak porozumieć się w sprawie nabycia reszty majątku Porty Holding. Tu syndyk mówi o 230-250 mln zł.

Zgniły kompromis

Menedżerowie Porty Holding uważają, że spółka nie powinna upaść. Przedstawiciele rządu są innego zdania.

— Stocznia Szczecińska powinna upaść. Podmiot, który traci zdolność kredytową, zarząd, który traci zaufanie i wprowadza wszystkich w błąd — to wszystko mówi samo za siebie. W tej sytuacji proces upadłości powinien zostać zakończony, a majątek w pierwszej kolejności powinien zagospodarować syndyk, szukając chętnego do uruchomienia produkcji na masie upadłościowej. Cała nasza wina, jeśli można tu mówić o winie, polegała na tym, że równolegle z procesem upadłościowym uruchomiono działalność w nowym podmiocie. Dziś to się na nas mści, bo de facto syndyk trzyma za gardło SSN i dyktuje warunki, za jaką cenę jest gotów sprzedać majątek — mówi Jacek Piechota, wiceminister gospodarki.

Dodaje, że środki ze sprzedaży majątku nie pójdą wcale dla stoczniowców, ale w większości dla banków wierzycieli i... Grupy Przemysłowej.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Podpis: Katarzyna Jaźwińska

Polecane