Sprawdzam — mówi Aleksander Grad do instytucji, które deklarują chęć kupna GPW.
Resort boi się przejęcia
giełdy przez konkurenta.
Zgodzimy się na mechanizm
zabezpieczający
— uspokajają fundusze.
Połóżcie na stole ofertę — wzywa Aleksander Grad, minister skarbu, instytucje finansowe, które od kilku miesięcy przekonują, że to im, a nie inwestorowi branżowemu, skarb państwa powinien sprzedać Giełdę Papierów Wartościowych (GPW).
— Zarząd GPW i doradcy mają natychmiast przystąpić do prac nad aktualizują prospektu emisyjnego. Nie ma na co czekać. Równolegle rozpoczynamy konsultacje z potencjalnymi inwestorami, szczególnie z interesariuszami giełdy, jak też krajowymi funduszami. Chcemy uzyskać od nich konkretne deklaracje dotyczące udziału w prywatyzacji. Między innymi na ich podstawie zdecydujemy o strukturze oferty. Mam nadzieję, że w ciągu dwóch-trzech miesięcy będziemy mieli gotowy projekt upublicznienia —zapowiada Aleksander Grad.
Mocne karty…
Czego oczekuje minister?
— Powody zamknięcia negocjacji z Deutsche Boerse są dowodem na to, że serio traktuję to, co powiedziałem, że prywatyzacja giełdy jest dla Polski najważniejszą prywatyzacją w ciągu ostatnich 20 lat. Nie sprzedam GPW bez pełnych gwarancji, że jej nowy właściciel lub właściciele zapewnią jej rozwój, autonomię i pełne bezpieczeństwo dla naszego rynku kapitałowego. Kwestia ceny, choć ważna, jest na drugim planie — mówi Aleksander Grad.
Od tego, co usłyszy, minister uzależnia, ile i komu sprzeda akcji.
— Jest za wcześnie, aby przesądzać, czy na giełdę trafi większościowy czy mniejszościowy pakiet GPW. Każde z tych rozwiązań ma plusy i minusy — dodaje Aleksander Grad.
Zarządzający sugerują, że zachowawcze myślenie może zniechęcić ich od zakupu.
— Skarb państwa powinien sprzedać więcej niż 50 proc. akcji. Udział w ofercie uzależniamy od ceny i tego, jaki będzie udział skarbu państwa w akcjonariacie. Im mniejszy, tym lepiej — mówi Błażej Bogdziewicz, zarządzający BZ WBK AIB TFI.
Ale wtedy mógłby się ziścić czarny scenariusz rządu. Po tym, jak w debiucie oddaje kontrolę, wezwanie ogłasza któraś z giełd zagranicznych. I przejmie GPW bez obwarowań, które MSP stawiało w procesie prywatyzacji.
— Obawy są nieuzasadnione. GPW to dla OFE atrakcyjna spółka — nie wymaga ponoszenia większych nakładów, wypracowuje sporo gotówki, co roku może wypłacać solidną dywidendę i ma stabilne dochody, nawet w czasie słabej koniunktury. Przed nią duże perspektywy i nieznaczne ryzyka. Potencjalny chętny do przejęcia musiałby zaoferować funduszom naprawdę wysoką cenę, by zgodziły się odpowiedzieć na wezwanie. Nie sądzę, by inwestor branżowy był w stanie taką cenę zaoferować. Trzeba pamiętać, że fundusze nie kierowałyby się tylko ceną — nie sprzedałyby giełdy, gdyby było ryzyko, że doprowadzi to do jej marginalizacji, bowiem zrobiłyby sobie same krzywdę — mówi Piotr Sieradzan, dyrektor inwestycyjny PTE Pocztylion.
Czy poza słowami otuchy fundusze mają dla ministra jakieś propozycje?
— Fundusze zaakceptowałyby zapisy dające skarbowi państwa komfort, typu ograniczenie wykonywania prawa głosu czy prawo weta w stosunku do niektórych decyzji —uważa Piotr Sieradzan.
Zapis o zakazie sprzedaży akcji zarządzający odrzucają.
— Lock-up nie wchodzi w grę. Limit na wykonywanie prawa głosu jest możliwy do zaakceptowania, ale wymaga rekompensaty w postaci niższej ceny zakupu — dodaje Błażej Bogdziewicz.
…czy blef
Minister ma też wątpliwości, czy fundusze rzeczywiście będą gotowe do kupna akcji.
— Mam wrażenie, że wielu osobom zależy na zachowaniu status quo, czyli pozostawieniu giełdy w rękach skarbu. Zależy mi na prywatyzacji, ale pod warunkiem, że znajdziemy partnerów, którzy spełnią nasze wysokie wymagania —mówi Aleksander Grad.
TFI i OFE deklarują zainteresowanie. Gorzej z członkami giełdy. W pierwszej fazie prywatyzacji tylko dwa domy maklerskie złożyły ofertę.
— Zamiast oddzielnej transzy dla członków giełdy, można wprowadzić zapis o preferencji dla nich w transzy instytucjonalnej. Pytanie, na ile domy maklerskie mają interes w kupowaniu akcji. Nas to raczej nie interesuje. Kupując pakiet kilkuprocentowy nie ma się wpływu na działanie giełdy. A jeśli ma to być zwykła inwestycja portfelowa, to nie można wymagać, by były inwestorem długoterminowym — mówi Marek Witkowski, prezes domu maklerskiego Copernicus Securities.
Grzegorz Nawacki
Tomasz
Siemieniec