Zasoby gotówki w Kompanii Węglowej topnieją w błyskawicznym tempie. Dlatego jeśli plan jej ratowania, polegający na wydzieleniu dobrych aktywów w postaci Nowej Kompanii Węglowej (NKW) i wprowadzeniu do niej inwestorów, ma się powieść, to cała operacja musi zostać przeprowadzona szybko.





Tymczasem prace nad dokapitalizowaniem specjalnego funduszu, który ma być inwestorem w NKW, przeciągają się i coraz więcej wskazuje na to, że zabraknie czasu, by we wrześniu wesprzeć największego polskiego producenta węgla. A to oznacza duże ryzyko, że w KW zabraknie gotówki, co niemal gwarantuje niepokoje społeczne na Śląsku. To ostatnia rzecz, której chce rząd.
Dlatego resort skarbu postanowił działać. W kilku niezależnych źródłach ustaliliśmy, że kilka dni temu na pierwszy plan wysunął się pomysł, by nie tylko fundusz, lecz także bezpośrednio spółki dokapitalizowały NKW. Według naszych ustaleń, PGE ma wyłożyć 400 mln zł, Energa 300 mln zł, a PGNiG Termika i TF Silesia po 100 mln zł. Gdyby to wypaliło, kolejne 300 mln zł dorzuciłby fundusz BGK i PIR. Uzbierane w ten sposób 1,2 mld zł pozwoliłoby spółce złapać głębszy oddech.
— To kompletnie wywróciło wcześniejszy plan. Dotychczas spółki analizowały możliwość wejścia do funduszu, mają wnioski, przygotowały się do tego. Teraz okazuje się, że w szybkim tempie mają wyłożyć gotówkę i zostać akcjonariuszami węglowej spółki, a przecież nie mają tego w strategii — mówi nasz informator.
— Nie jest to plan B. Poszukiwania inwestorów do NKW przebiegały dwutorowo. Zainteresowane podmioty mogą albo wejść kapitałowo, czyli bezpośrednio do akcjonariatu NKW, albo poprzez objęcie certyfikatów w FIPP. W tej drugiej sytuacji pieniądze inwestorów funduszu tylko w pewnej części mogą zostać zainwestowane w NKW, bo sam fundusz nie może zainwestować w jeden projekt więcej niż 20 proc. kapitału. Zaproponowanie tych dwóch scenariuszy ma na celu zwiększenie kręgu potencjalnych inwestorów. Dzięki dwóm opcjom inwestorzy, którzy zdecydują się wejść do transakcji, będą mogli łatwiej dopasować formę inwestycji do swojego profilu działalności, oczekiwań co do stopy zwrotu czy akceptowalnego ryzyka — mówi Emil Górecki, rzecznik ministerstwa skarbu.
Łamanie kręgosłupów
Co na to zainteresowane spółki? Przedstawiciele Energi podczas środowej konferencji wynikowej nie chcieli mówić wprost o tym, jakiego zaangażowania w ratowanie NKW oczekuje od nich resort skarbu. Przyznali, że trudne rozmowy cały czas trwają, stanowisko spółki jest jednak jasne — ratowanie górnictwa to nie jej problem.
— Nasze zdanie w tej sprawie się nie zmienia — nie dostrzegamy biznesowego uzasadnienia dla zaangażowania finansowego w NKW. Oczywiście analizujemy tę sprawę z pomocą doradców i w przyszłym tygodniu powinniśmy mieć gotową szczegółową opinię, ale podkreślam, że choć proces poszukiwania inwestorów dla NKW trwa, to nie jest to nasz proces — mówi Andrzej Tersa, prezes Energi.
— PGNiG jako spółka giełdowa nie informuje o otrzymywanych propozycjach współpracy lub analizowanych projektach przed podjęciem ostatecznych decyzji — odpowiedziało biuro prasowe PGNiG. PGE też konsekwentnie nie komentuje tej sprawy.
— Analizujemy projekt dotyczący zaangażowania się w Nową Kompanię Węglową. Jesteśmy przecież spółką powołaną w celu restrukturyzacji polskiego przemysłu. Prowadzimy więc rozmowy z zarządem górniczej grupy oraz z doradcą. Złożyliśmy także propozycję naszego udziału w Funduszu Inwestycyjnym Polskich Przedsiębiorstw — mówi Adam Siwek, prezes Towarzystwa Finansowego Silesia.
Nie ujawnia jednak kwoty, jaką spółka może przeznaczyć na wsparcie górniczej grupy, i podkreśla, że zostanie ona określona, kiedy zakończą się analizy i negocjacje.
— W fundusz PIR zaproponowaliśmy natomiast zaangażowanie rzeczowe, czyli przekazanie części aktywów — precyzuje Adam Siwek.
Zarządy państwowych spółek, które mają uczestniczyć w ratowaniu KW, są w trudnym położeniu. Muszą balansować między oczekiwaniami skarbu państwa, większościowego akcjonariusza, który za wszelką cenę chce dotrzymać obietnic złożonych na Śląsku, a interesem spółki i mniejszościowych akcjonariuszy. Dlatego nie palą się do ratowania KW za wszelką cenę i zaangażowanie się w projekt uzależniają od aspektu biznesowego. A to prowadzi do napięć.
W ubiegłym tygodniu zarząd Tauronu przedstawił ofertę odkupienia kopalni Brzeszcze — wycenił, zebrał finansowanie, uzyskał zapewnienie banków, że wejdą w projekt, ale postawił dwa biznesowe warunki: restrukturyzacja kopalni (na co nie zgadzają się związkowcy z Brzeszcz) i sprzedaż w trybie przetargu, by uniknąć konieczności zwrotu pomocy publicznej.
To, co spodobało się rynkowi i analitykom, nie spodobało się ministerstwu skarbu, które oczekiwało, że Tauron nie będzie stawiał żadnych warunków i kupi Brzeszcze.
Resort domagał się od rady odwołania trzech członków zarządu. Rada planu nie zrealizowała, co skończyło się zmianami w jej składzie. Podobne napięcia były niedawno w PGE. Według naszych ustaleń, z inicjatywy Ministerstwa Skarbu Państwa rada nadzorcza miała odwołać Dariusza Marca, wiceprezesa ds. rozwoju. Powód — podobnie jak w Tauronie — rzekoma niechęć do uczestniczenia w ratowaniu kopalni.
Wczoraj resort skarbu wymienił skład rady nadzorczej Tauronu. W miejsce czterech odwołanych i przewodniczącego, który podał się do dymisji, zostali powołani czterej urzędnicy związani z ministerstwem oraz Jarosław Zagórowski, były prezes JSW. Według naszych ustaleń w przyszły wtorek ma się odbyć posiedzenie rady, na którym znów ma być rozpatrzony punkt o zmianach w składzie zarządu.
Fundusz spóźniony
Dlaczego ministerstwo musi wdrażać plan B? Bo zrozumiało, że pierwotny pomysł ma praktycznie zerowe szanse się ziścić. Wedle zamysłu Wojciecha Kowalczyka, wiceministra skarbu, który odpowiada za plan ratunkowy dla górnictwa, inwestorem w NKW miał być Fundusz Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw (FIPP), zamknięty fundusz stworzony przez TFI Banku Gospodarstwa Krajowego i zarządzany przez Polskie Inwestycje Rozwojowe. W zamyśle fundusz miał się zajmować inwestowaniem nie tylko w węgiel, ale też inne przemysłowe projekty. I jest gotowy.
— Pracami funduszu kieruje obecnie dwóch dyrektorów inwestycyjnych, którzy na bieżąco analizują zgłaszane do nas projekty. Pracujemy równolegle nad kilkoma potencjalnymi inwestycjami z różnych branż i sektorów, między innymi energetycznego, węglowodorów, transportu i logistyki. Już w tym miesiącu można spodziewać się pierwszych decyzji inwestycyjnych — mówi Mikołaj Kunica, rzecznik PIR.
Pieniądze miały włożyć największe państwowe firmy energetyczne, a także PGNiG, KGHM czy nawet Grupa Azoty. Problem w tym, że konstrukcja funduszu — a konkretnie zapis o maksymalnym zaangażowaniu w jeden projekt — wymusza dużą skalę. Skoro w NKW trzeba zainwestować 1,2-1,5 mld zł, to cały fundusz musi mieć co najmniej 6-6,5 mld zł. Zebranie takiej sumy okazuje się bardzo trudne. Na razie fundusz może liczyć jedynie na wiano od BGK i PIR, które zadeklarowały, że wniosą do funduszu 1,5 mld zł. Inne państwowe spółki też złożyły deklaracje, ale nie wiążące.
— A co będzie, jeśli na późniejszym etapie spółki nie wejdą do funduszu? Stanie się on de facto wehikułem do inwestowania w KW, co będzie oznaczało problemy z Komisją Europejską związane z niedozwoloną pomocą publiczną. Runie też cała zbudowana wokół FIPP wizja, że to fundusz inwestycyjny, a nie zastrzyk gotówki dla walczącej o życie KW — mówi nasz informator znający kulisy.
To niejedyna przeszkoda opóźniająca powstanie funduszu — z wyjątkiem BGK i PIR, które zadeklarowały, że wniosą do funduszu gotówkę, pozostali potencjalni inwestorzy wolą przekazać aktywa. PGE — telekomunikacyjny Exatel, KGHM — giełdowe Interferie, cztery uzdrowiska, a także fabrykę sztućców Hefra.
— Wnoszenie aktywów w zamian za certyfikaty to bardziej skomplikowany proces niż wnoszenie gotówki. Trzeba przygotować wyceny, co zapewne będzie wymagało pozwoleńkorporacyjnych spółek przekazujących, w tym być może walnego — mówi nasz informator.
Tymczasem ministerstwo skarbu woli pozostać w cieniu i nie głosować, by cały plan wyglądał na dobrowolną decyzję spółek. Nie zwiększa to również możliwości inwestycyjnych funduszu.
— Aktywa mają tę wadę, że trudno nimi płacić. By móc inwestować, FIPP musiałby je sprzedać, co jest nierealne, lub wykorzystać je do pozyskania finansowania z banków, ale to bardzo długotrwały proces. Banki muszą zbadać zabezpieczenie i skonstruować pod nie finansowanie — mówi inny rozmówca.
To wszystko oznacza, że plan, by fundusz zaczął działać operacyjnie i zainwestował w KW wczesną jesienią, jest praktycznie nierealny.
— Nawet przy założeniu, że wszyscy są zdeterminowani i działają maksymalnie szybko, pewnych względów proceduralnych nie da się przeskoczyć — mówi nasz informator.
1,45 mld zł Taką stratę miało w pierwszym półroczu polskie górnictwo węgla kamiennego. Była dwa razy większa niż przed rokiem. Na dodatek sektor ma 10,83 mld zł długów.
Adam Siwek, prezes Towarzystwa Finansowego Silesia: Jesteśmy spółką powołaną w celu restrukturyzacji polskiego przemysłu. Prowadzimy rozmowy z zarządem górniczej grupy oraz z doradcą. Złożyliśmy także propozycję naszego udziału w Funduszu Inwestycyjnym Polskich Przedsiębiorstw.
Andrzej Tersa, prezes Energi: Nasze zdanie w tej sprawie się nie zmienia — nie dostrzegamy biznesowego uzasadnienia dla zaangażowania finansowego w Nową Kompanię Węglową.
1,45 mld zł Taką stratę miało w pierwszym półroczu polskie górnictwo węgla kamiennego. Była dwa razy większa niż przed rokiem. Na dodatek sektor ma 10,83 mld zł długów.
Adam Siwek, prezes Towarzystwa Finansowego Silesia: Jesteśmy spółką powołaną w celu restrukturyzacji polskiego przemysłu. Prowadzimy rozmowy z zarządem górniczej grupy oraz z doradcą. Złożyliśmy także propozycję naszego udziału w Funduszu Inwestycyjnym Polskich Przedsiębiorstw.
Andrzej Tersa, prezes Energi: Nasze zdanie w tej sprawie się nie zmienia — nie dostrzegamy biznesowego uzasadnienia dla zaangażowania finansowego w Nową Kompanię Węglową.