
Tkacz Franciszek Kindermann z żoną Wilhelminą przyjechali do Łodzi z Saksonii. Ich syn, również Franciszek, urodzony w Łodzi w 1859 r., rozpoczął działalność od dwóch małych warsztatów w drewnianym domu przy Piotrkowskiej 110 – w ręcznej tkalni zatrudniał 22 osoby. Był jednym z przywódców buntu tkaczy w 1861 r. – protestowali przeciwko mechanizacji fabryk, uważając, że wprowadzanie maszyn odbiera pracę rękodzielnikom. W 1886 r. produkcja przeniosła się na ulicę Andrzeja Struga, gdzie pod koniec XIX w. rozpoczęto budowę fabryki. Zmechanizowany zakład, produkujący tkaniny bawełniane i wełniane, składał się z przędzalni, tkalni, farbiarni i wykańczalni. W 1905 r. fabryka zatrudniała ponad 300 pracowników. W latach 30. XX w. ogłoszono bankructwo firmy, a budynki zostały przeznaczone pod wynajem. Po wojnie, w 1945 r., inżynierowie Serwarczyk i Tarasiewicz założyli tu fabrykę sztucznego miodu – Zakłady Przemysłowe Optima. Po kilku miesiącach zakład został znacjonalizowany, a w 1946 r. rozpoczęła działalność fabryka cukierków Optima. W 1993 r. fabrykę sprywatyzowano i zaczęła funkcjonować pod nazwą: Zakłady Przemysłu Cukierniczego Unitop-Optima. Od grudnia 2019 r. ich prezesem jest Marek Moczulski, były prezes Grupy Bakalland.
Lekarz firm

Menedżer w środowisku bywa nazywany lekarzem firm. Przez pięć lat zajmował fotel prezesa Bakallandu, kierując jednocześnie spółką Rieber Foods Polska (później Delecta). Wcześniej był prezesem i dyrektorem generalnym ZPC Mieszko. Był też związany m.in. z Agros Fortuną i GK Agros. Przyszedł tam jako dyrektor finansowy, został prezesem. Spółka, będąca wówczas w fatalnej kondycji finansowej, ze straty w wysokości 90 mln zł po roku osiągnęła 1 mln zł zysku. Gdy Marek Moczulski zdecydował się odejść, miała już 6 mln zł zysku w pierwszym kwartale. Podobnie było z firmą Mieszko: prezes zakończył misję z 250 mln zł obrotu i 25 mln zł EBITDA.
Teraz ma pod opieką łódzką firmę produkującą słodycze dość niszowe i nieco, wydawałoby się, zapomnianych, zakurzonych marek.
– Żeby wyciągnąć firmę za uszy z kłopotów, trzeba te uszy znaleźć, złapać i mocno pociągnąć – śmieje się Marek Moczulski, prezes Zakładów Przemysłu Cukierniczego Unitop-Optima.
Nie będąc z wykształcenia technologiem żywności – ukończył historię, socjologię i stosunki międzynarodowe na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a później MBA w Carlson School of Management University of Minnesota – przez 30 lat pracy w firmach produkujących soki, dżemy, słodycze wiele się o branży nauczył.
– Patrząc na to, czego muszę się dowiedzieć, co może wymagać dużych zmian, zaczynam od procesów technologicznych, sprzedażowych, operacyjnych. Muszę wiedzieć, co ma wpływ na to, że produkt jest bezpieczny i zdrowy, atrakcyjny dla konsumenta. Koncentruję się głównie na organizacji pracy i procesów sprzedaży – wyjaśnia prezes Unitopu.

W firmie konieczne były zmiany organizacyjne i rozwój marek w kraju i zagranicą. Marek Moczulski chciałby, żeby każda podwoiła wartość.
– Zmieniamy opakowania, rozwijamy portfolio, zwiększamy dystrybucję. Plany rozwoju wymagały najpierw ustabilizowania sytuacji w spółce. Niestety, pandemia wymusiła przesuniecie realizacji wielu projektów – przyznaje menedżer.
Wpłynęła również na sposób organizacji pracy i wydajność produkcji. Oprócz inwestycji w środki sanitarne firma musiała wprowadzić przerwy między zmianami, aby się nie zazębiały. To oznacza, że linia produkcyjna staje na około pół godziny.
Marek Moczulski skupia się też na ludziach – jest zdania, że bez fachowców i dobrego zespołu niczego się nie osiągnie.
– Tu jest jeden z najlepszych zespołów, z jakimi pracowałem. W kilkusetosobowej grupie pracowników są fachowcy, którzy spędzili w firmie kilkadziesiąt lat i o produkcji wiedzą wszystko – podkreśla prezes.
Ekoprodukcja i superfood

Unitop jest jednym z największych producentów chałwy i sezamków w Europie. Firma deklaruje, że opakowania wszystkich linii produktowych nadają się do recyklingu, a w produkcji nie wykorzystuje szkodliwego dla środowiska oleju palmowego.
– Chałwa i sezamki to dla wielu osób smaki z dzieciństwa, które okazują się ponadczasowe niezależnie od rocznika urodzenia smakosza – uważa Marek Moczulski.
Co się zmienia? Format i dodatki. Batony notują najwyższe wzrosty sprzedaży wśród przekąsek.
– Wysnuwamy wnioski z preferencji konsumentów. Minichałwa, przekąska na raz, dobrze się sprawdza także jako dodatek do kawy i niekruszący się baton w plecaku wędrowca po górach. Nasze bezglutenowe Amki Superfoods słodzone miodem – batony sezamowe z odżywczymi zbożami ekspandowanymi: amarantusem, jagłą, gryką czy quinoą – zaspokajają rosnące zapotrzebowanie na zdrowe kalorie – twierdzi prezes Utitopu.
80 proc. produkcji firmy to eksport.
– W Kanadzie polskie sezamki to numer jeden na rynku, Australia, Niemcy, Anglia to kolejne rynki, które uwielbiają ten produkt – wylicza Marek Moczulski.
Także krówki są popularne nie tylko w Polsce – okazały się przebojem na rynku arabskim. Marka Luxury Cream Fudge została zarejestrowana w 1966 r. i do dziś jest uznawana za flagowy produkt kategorii. W Polsce wielbicieli mają zarówno ciągutki, jak i kruche.
– Każda krówka na początku jest ciągutką. Na jej kruchość wpływają temperatura, czas, warunki magazynowania. Trzeba się liczyć z tym, że z upływem czasu zacznie karmelizować i zrobi się coraz bardziej krucha – takie trafiają w ręce klientów z krajów arabskich. Podróż krówek statkiem trwa tam pięć tygodni – opowiada prezes.
Karmelowe włókna

Unitop to jeden z kilku zakładów na świecie produkujących chałwę ręcznie. Na jej smak, jakość, konsystencję i aromat wpływa przede wszystkim surowiec. Masa chałwowa powstaje z miazgi sezamowej. Choć producenci w różnych krajach wykorzystują nawet mak czy marchew, w Polsce najpopularniejsza i uznawana za najsmaczniejszą jest chałwa sezamowa o smaku waniliowym. Maszyny zwykle przyspieszają czas produkcji, co jest ważnym aspektem ekonomicznym, w tym przypadku jednak nie ma takich urządzeń, które zastąpią ludzkie ręce.
– Chałwa wyrabiana automatycznie jest krucha, trudno ją pokroić, w konsystencji przypomina sklejony piasek, jest mniej aromatyczna. Kwintesencją produkcji jest ręczne „wiosłowanie” wyrabiaczy, dzięki czemu wytwarzają się długie włókna karmelu, na których osadzają się drobinki miazgi sezamowej – ujawnia prezes firmy.

Rzeczywiście, w fabrycznej hali stoją kilkudziesięciolitrowe misy, wokół których krążą wyrabiacze z kopyściami w kształcie wioseł i mieszają nimi masę chałwową. Potem masa trafia na taśmę, jest ręcznie cięta, formowana, chłodzona, pakowana. Za jej puszystość odpowiada napowietrzające ją białko – tu wykorzystuje się białko kurze i korzeń mydlnicy. Produkcja chałwy trwa około półtora dnia.

– Można powiedzieć, że słodka historia zatoczyła koło: założyciel tej fabryki, Franciszek Kindermann, protestował przeciw mechanizacji, my kontynuujemy ręczne wyrabianie produktu, choć z zupełnie innej dziedziny… – konkluduje Marek Moczulski.
