Unijna waluta podniosła ceny u sąsiadów zaledwie o 0,15 pkt procentowego
Przykład południowych sąsiadów pokazuje, że euro nie jest takie straszne. O żadnym cappuccino nie ma mowy.
Słowacy mają za sobą pierwszy kwartał z euro w portfelu. I wydaje się, że nie tęsknią za koroną. Głosy eurosceptyków sprzed kilku miesięcy, mówiące o tym, że społeczeństwo po wprowadzeniu unijnej waluty zbiednieje (słyszane co jakiś czas też w Polsce), na razie nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistości.
O złamanego centa
Jak podał wczoraj Słowacki Urząd Statystyczny, w marcu ceny były o 2,6 proc. wyższe niż przed rokiem. Inflacja spada już szósty miesiąc z rzędu. Pół roku temu ceny rosły w tempie 5,4 proc.
— Stabilizowania się cen nie można tłumaczyć przyjęciem euro. To raczej skutek kryzysu i słabnącego popytu. Ale wyraźnie widać, że w związku ze zmianą waluty nic się z inflacją niepokojącego nie dzieje — mówi Juraj Valachy, ekonomista słowackiego Raiffeisen Banku.
Słowacy obawiali się, że ich kraj zostanie dotknięty tzw. efektem cappuccino (sprzedawcy przy zmianie waluty zaokrąglają ceny w górę). Według Słowackiego Banku Narodowego (NBS), udało się jednak utrzymać ceny na smyczy. W najnowszym badaniu ekonomiści banku stwierdzili, że wprowadzenie euro odpowiada tylko za 0,15 pkt procentowego (w zależności od metodologii od 0,12 pkt do 0,19 pkt) całej inflacji. To znaczy, że przeciętny produkt kosztujący 10 EUR podrożał przez "cappuccino" o 1,5 centa.
— Wyniki badania potwierdzają to, o czym przedstawiciele rządu i banku centralnego zapewniali w ubiegłym roku: przyjęcie euro nie ma żadnego wpływu na poziom inflacji — twierdzi Igor Barat, pełnomocnik słowackiego rządu do spraw przyjęcia euro.
Przez granicę
Według rządowych badań, Słowacy dobrze oceniają zmianę waluty. Pozytywnie o procesie wypowiada się 83 proc. obywateli. Z samego euro też są zadowoleni. 62 proc. badanych twierdzi, że bez problemów przestawiło się z korony na unijną walutę. Część społeczeństwa przyznaje jednak, że sobie z tym nie radzi.
— Słowacy są generalnie zadowoleni z euro. Co prawda, lekki zamęt wprowadza to, że w krajach spoza Eurolandu jest znacznie taniej niż u nas (skutek osłabienia wszystkich walut regionu wobec euro). Niektórzy ludzie sądzą, że na Słowacji też byłoby taniej, gdyby nie zmiana waluty. Większość obywateli jest jednak świadoma ułomności takiego rozumowania. Siła nabywcza przeciętnej wypłaty się nie zmieniła — mówi Juraj Valachy.
Słowacja jest pierwszym krajem przystępującym do strefy euro, który można porównywać z Polską. Malta, Cypr i Słowenia to zbyt małe kraje. Pierwsze miesiące z nową walutą u naszych sąsiadów nie przekonują jednak eurosceptyków.
— Niewielki wpływ euro na inflację o niczym jeszcze nie świadczy. Ważne jest, jak zmieniają się ceny poszczególnych towarów. Największe zagrożenie dotyczy bowiem cen produktów najczęściej kupowanych. Ich zaokrąglenie dotyka najuboższą część społeczeństwa — mówi Aleksandra Natalli-Świat, wiceszefowi Prawa i Sprawiedliwości.
Do produktów najczęściej kupowanych można zaliczyć żywność i napoje bezalkoholowe. Jak szacują ekonomiści NBS, przyjęcie euro spowodowało wzrost ich cen o 0,02 pkt procentowego.
— Inflacja na Słowacji przestaje być jakimkolwiek zagrożeniem — mówi Juraj Valachy.
Patrzenie na ręce przynosi skutek
Badania Słowackiego Banku Narodowego pokazują, że przyjęcie euro nie ma większego wpływu na wzrost cen, a już na pewno nie jest to istotny koszt wprowadzenia unijnej waluty. Przykład Słowacji, a wcześniej Słowenii, pokazał, że można uchronić się przed zbyt agresywnym zaokrąglaniem cen w górę. Specjalne instrumenty nadzorcze (np. podwójne ceny w sklepach przez dłuższy czas, system kontroli i kar za nieuczciwe praktyki) okazują się skuteczną bronią. Obawiam się jednak, że w Polsce efekt cappuccino może być nieco większy niż u naszych południowych sąsiadów, ponieważ im większa gospodarka i większe terytorium kraju, tym trudniej zapanować nad cenami. Poza tym Polacy — w przeciwieństwie do Słowaków — dobrze znają wysoką inflację, więc mogą być bardziej skłonni do podnoszenia cen.Bez wątpienia euro w dłuższej perspektywie jest gwarantem stabilności cen. Warto jednak zaznaczyć, że unijna waluta wprowadziła gospodarkę słowacką w kłopoty. Kiedy w krajach sąsiedzkich waluty uległy gwałtownemu osłabieniu, co wzmocniło ich konkurencyjność, oferta słowackich eksporterów znacznie straciła na atrakcyjności. Euro pogłębiło więc kryzys.
Dariusz Winek
Jacek
Kowalczyk