Smaki prezydencji: zaskakujący stek

Stanisław Majcherczyk
opublikowano: 2011-07-05 10:46

Dobry wołowy stek to w naszym Kraju (w restauracjach) zdecydowany unikat. Polujemy na niego gdzie się da. Niestety, bez sukcesów.

Zwykle są łykowate, dodatkowo za zbyt dużą cenę w stosunku tego, co na talerzu. Zastanawialiśmy się, w czym leży problem? Może jesteśmy zepsuci stekami próbowanymi w Stanach, Argentynie czy Urugwaju?

Ktoś może zapytać, czy były jakieś pozytywne trafienia w Polsce? Owszem, w Krakowie zasmakował nam niegdyś jeden po argentyńsku (na Kazimierzu). W Warszawie to już trudny temat. Nawet w nowej  i opiewanej przez wielu restauracyjnych recenzentów befsztykarni na Żurawiej.

Zupełnie nieoczekiwanym odkryciem był  olbrzymi rib-eye stek w uroczym Carmona Tapas Bar (ul. Chodkiewicza 3). Zamówiliśmy go bez przekonania i to pod koniec wieczoru. Pełni miłych tapasowo-winnych wrażeń.

Degustowaliśmy wcześniej świetne kulki z białego i owczego pleśniowego sera. Marynowane w oliwie z oliwek z chili i kolendrą (7 zł). Także chorizo smażone w winie (pikantne hiszpańskie kiełbaski wieprzowe).

Wróćmy jednak do steku. Wystąpił doprawiony wcześniej argentyńską marynatą chimichurri. W powiewach aromatów czosnku i świeżych ziół uwięzionych w jego delikatnie marmurkowatym tłuszczyku.

Co najważniejsze: był zdecydowanie wcześniej starzony! Smakowo świetny. W naszym (bardziej krwistym) o żadnej łykowatości nie można nawet wspominać. Ewenement na befsztykowej mapie Polski.

None
None

Zwykle są łykowate, dodatkowo za zbyt dużą cenę w stosunku tego, co na talerzu. Zastanawialiśmy się, w czym leży problem? Może jesteśmy zepsuci stekami próbowanymi w Stanach, Argentynie czy Urugwaju?

Ktoś może zapytać, czy były jakieś pozytywne trafienia w Polsce? Owszem, w Krakowie zasmakował nam niegdyś jeden po argentyńsku (na Kazimierzu). W Warszawie to już trudny temat. Nawet w nowej  i opiewanej przez wielu restauracyjnych recenzentów befsztykarni na Żurawiej.

Zupełnie nieoczekiwanym odkryciem był  olbrzymi rib-eye stek w uroczym Carmona Tapas Bar (ul. Chodkiewicza 3). Zamówiliśmy go bez przekonania i to pod koniec wieczoru. Pełni miłych tapasowo-winnych wrażeń.

Degustowaliśmy wcześniej świetne kulki z białego i owczego pleśniowego sera. Marynowane w oliwie z oliwek z chili i kolendrą (7 zł). Także chorizo smażone w winie (pikantne hiszpańskie kiełbaski wieprzowe).

Wróćmy jednak do steku. Wystąpił doprawiony wcześniej argentyńską marynatą chimichurri. W powiewach aromatów czosnku i świeżych ziół uwięzionych w jego delikatnie marmurkowatym tłuszczyku.

Co najważniejsze: był zdecydowanie wcześniej starzony! Smakowo świetny. W naszym (bardziej krwistym) o żadnej łykowatości nie można nawet wspominać. Ewenement na befsztykowej mapie Polski.

Zwykle są łykowate, dodatkowo za zbyt dużą cenę w stosunku tego, co na talerzu. Zastanawialiśmy się, w czym leży problem? Może jesteśmy zepsuci stekami próbowanymi w Stanach, Argentynie czy Urugwaju?

Ktoś może zapytać, czy były jakieś pozytywne trafienia w Polsce? Owszem, w Krakowie zasmakował nam niegdyś jeden po argentyńsku (na Kazimierzu). W Warszawie to już trudny temat. Nawet w nowej  i opiewanej przez wielu restauracyjnych recenzentów befsztykarni na Żurawiej.

Zupełnie nieoczekiwanym odkryciem był  olbrzymi rib-eye stek w uroczym Carmona Tapas Bar (ul. Chodkiewicza 3). Zamówiliśmy go bez przekonania i to pod koniec wieczoru. Pełni miłych tapasowo-winnych wrażeń.

Degustowaliśmy wcześniej świetne kulki z białego i owczego pleśniowego sera. Marynowane w oliwie z oliwek z chili i kolendrą (7 zł). Także chorizo smażone w winie (pikantne hiszpańskie kiełbaski wieprzowe).

Wróćmy jednak do steku. Wystąpił doprawiony wcześniej argentyńską marynatą chimichurri. W powiewach aromatów czosnku i świeżych ziół uwięzionych w jego delikatnie marmurkowatym tłuszczyku.

Co najważniejsze: był zdecydowanie wcześniej starzony! Smakowo świetny. W naszym (bardziej krwistym) o żadnej łykowatości nie można nawet wspominać. Ewenement na befsztykowej mapie Polski.