Zwykle są łykowate, dodatkowo za zbyt dużą cenę w stosunku tego, co na talerzu. Zastanawialiśmy się, w czym leży problem? Może jesteśmy zepsuci stekami próbowanymi w Stanach, Argentynie czy Urugwaju?
Ktoś może zapytać, czy były jakieś pozytywne trafienia w Polsce? Owszem, w Krakowie zasmakował nam niegdyś jeden po argentyńsku (na Kazimierzu). W Warszawie to już trudny temat. Nawet w nowej i opiewanej przez wielu restauracyjnych recenzentów befsztykarni na Żurawiej.
Zupełnie nieoczekiwanym odkryciem był olbrzymi rib-eye stek w uroczym Carmona Tapas Bar (ul. Chodkiewicza 3). Zamówiliśmy go bez przekonania i to pod koniec wieczoru. Pełni miłych tapasowo-winnych wrażeń.
Degustowaliśmy wcześniej świetne kulki z białego i owczego pleśniowego sera. Marynowane w oliwie z oliwek z chili i kolendrą (7 zł). Także chorizo smażone w winie (pikantne hiszpańskie kiełbaski wieprzowe).
Wróćmy jednak do steku. Wystąpił doprawiony wcześniej argentyńską marynatą chimichurri. W powiewach aromatów czosnku i świeżych ziół uwięzionych w jego delikatnie marmurkowatym tłuszczyku.
Co najważniejsze: był zdecydowanie wcześniej starzony! Smakowo świetny. W naszym (bardziej krwistym) o żadnej łykowatości nie można nawet wspominać. Ewenement na befsztykowej mapie Polski.

Zwykle są łykowate, dodatkowo za zbyt dużą cenę w stosunku tego, co na talerzu. Zastanawialiśmy się, w czym leży problem? Może jesteśmy zepsuci stekami próbowanymi w Stanach, Argentynie czy Urugwaju?
Ktoś może zapytać, czy były jakieś pozytywne trafienia w Polsce? Owszem, w Krakowie zasmakował nam niegdyś jeden po argentyńsku (na Kazimierzu). W Warszawie to już trudny temat. Nawet w nowej i opiewanej przez wielu restauracyjnych recenzentów befsztykarni na Żurawiej.
Zupełnie nieoczekiwanym odkryciem był olbrzymi rib-eye stek w uroczym Carmona Tapas Bar (ul. Chodkiewicza 3). Zamówiliśmy go bez przekonania i to pod koniec wieczoru. Pełni miłych tapasowo-winnych wrażeń.
Degustowaliśmy wcześniej świetne kulki z białego i owczego pleśniowego sera. Marynowane w oliwie z oliwek z chili i kolendrą (7 zł). Także chorizo smażone w winie (pikantne hiszpańskie kiełbaski wieprzowe).
Wróćmy jednak do steku. Wystąpił doprawiony wcześniej argentyńską marynatą chimichurri. W powiewach aromatów czosnku i świeżych ziół uwięzionych w jego delikatnie marmurkowatym tłuszczyku.
Co najważniejsze: był zdecydowanie wcześniej starzony! Smakowo świetny. W naszym (bardziej krwistym) o żadnej łykowatości nie można nawet wspominać. Ewenement na befsztykowej mapie Polski.
Zwykle są łykowate, dodatkowo za zbyt dużą cenę w stosunku tego, co na talerzu. Zastanawialiśmy się, w czym leży problem? Może jesteśmy zepsuci stekami próbowanymi w Stanach, Argentynie czy Urugwaju?
Ktoś może zapytać, czy były jakieś pozytywne trafienia w Polsce? Owszem, w Krakowie zasmakował nam niegdyś jeden po argentyńsku (na Kazimierzu). W Warszawie to już trudny temat. Nawet w nowej i opiewanej przez wielu restauracyjnych recenzentów befsztykarni na Żurawiej.
Zupełnie nieoczekiwanym odkryciem był olbrzymi rib-eye stek w uroczym Carmona Tapas Bar (ul. Chodkiewicza 3). Zamówiliśmy go bez przekonania i to pod koniec wieczoru. Pełni miłych tapasowo-winnych wrażeń.
Degustowaliśmy wcześniej świetne kulki z białego i owczego pleśniowego sera. Marynowane w oliwie z oliwek z chili i kolendrą (7 zł). Także chorizo smażone w winie (pikantne hiszpańskie kiełbaski wieprzowe).
Wróćmy jednak do steku. Wystąpił doprawiony wcześniej argentyńską marynatą chimichurri. W powiewach aromatów czosnku i świeżych ziół uwięzionych w jego delikatnie marmurkowatym tłuszczyku.
Co najważniejsze: był zdecydowanie wcześniej starzony! Smakowo świetny. W naszym (bardziej krwistym) o żadnej łykowatości nie można nawet wspominać. Ewenement na befsztykowej mapie Polski.