Wojna na Ukrainie z pewnością wpłynie na sytuacji Śnieżki.
- Powtórzenie zeszłorocznego wyniku będzie trudnym wyzwaniem – mówi Piotr Mikrut, prezes podkarpackiej firmy.
Dodaje, że ma na myśli zarówno przychody, jak i zysk.

W 2021 r. sprzedaż Śnieżki sięgnęła 794,9 mln zł i była o 3,2 proc, niższa niż rok wcześniej. Zysk netto skurczył się o jedną czwartą i wyniósł 64,3 mln zł.
Ukraińska fabryka Śnieżki odpowiadała za ok. 10 proc. przychodów całej grupy, białoruska - za ok. 2 proc., zaś sprzedaż na rosyjskim rynku - za kolejny 1 proc. Zakład w Jaworowie w obwodzie lwowskim (ok. 20 km od granicy z Polską) został zamknięty zaraz po tym, jak Rosja napadła na Ukrainę i od tamtej pory nie produkuje. Nikt nie wie, jak długo potrwa ten stan rzeczy.
Fabryka na Białorusi działa normalnie. Natomiast spółka analizuje możliwość wyjścia z rynku rosyjskiego, choć – jak deklaruje Piotr Mikrut - gdyby zapadła taka decyzja, nie zostanie wykorzystana PR-owo.
Dodaje, że majątek ukraińskiej spółki nie jest zagrożony, a już pod koniec zeszłego roku do ok. 5 mln zł zredukowano wysokość należności. Należności na rynkach rosyjskim i białoruskim są ubezpieczone w KUKE. W tej sytuacji, ani szefowie Śnieżki, ani biegli, z którymi się konsultowano, nie widzą na razie podstaw do dokonania odpisów.
Śnieżka chce się jednak w tym roku skoncentrować i oprzeć na dwóch najważniejszych rynkach, czyli Polsce i Węgrzech, z których pochodzi ok. 85 proc. przychodów.
Na wynikach odcisnąć się mogą również drożejące wciąż surowce i opakowania. Branża szacuje, że w ciągu dwóch ostatnich lat ich ceny zwiększyły się nawet o 30 proc. Prezes Śnieżki nie spodziewa się w tym roku aż tak dużych skoków, ale jest przekonany, że wzrost będzie dwucyfrowy.
Tegoroczne wydatki inwestycyjne sięgną według założeń zarządu 55 mln zł. Natomiast CAPEX w kolejnym roku sięgnie najwyżej poziomu amortyzacji, która wynosi około 40 mln zł. Śnieżka uważa, że nie wymaga w najbliższych latach dużych inwestycji, ale wciąż będzie zainteresowania przejęciami (przede wszystkim zagranicznymi, w Europie Środkowej). Aby jednak pokusić się o kolejną akwizycję, musi zmniejszyć poziom zadłużenia. Na koniec zeszłego roku wskaźnik dług netto do wyniku EBITDA wynosił 2,6, a zarząd chce go zredukować w kolejnych latach do poziomu 1.
- Takie zadłużenie daje nam możliwość łatwego pozyskania finansowania w przypadku kolejnych transakcji – wyjaśnia Piotr Mikrut.