PB: Na uroczystościach z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie pojawił się przywódca ChRL Xi Jinping. Jednocześnie Putin zapowiedział podpisanie nowej umowy inwestycyjnej z Państwem Środka. Czy Chińczycy z Rosjanami będą się trzymać razem jeszcze mocniej niż dotychczas?
Prof. Bogdan Góralczyk: Wszystko na to wskazuje. W czwartek obaj przywódcy podpisali wspólną deklarację, która mówi o promowaniu świata wielobiegunowego i sprzeciwie wobec wysiłków Stanów Zjednoczonych. Przypominam, że taka sama deklaracja została podpisana w lutym 2022 r., tuż przed agresją Rosji na Ukrainę, kiedy to obie strony zadeklarowały partnerstwo bez granic. Najnowszy dokument jest zapowiedzią nowego ładu światowego, który będzie wielobiegunowy, a nie zdominowany przez Zachód. Na naszych oczach kształtuje się nowa era, w której Chiny będą miały więcej do powiedzenia.
To jest również bardzo silny, a zarazem negatywny sygnał ze strony Rosji dla Waszyngtonu. Mówi, że umizgi Donalda Trumpa wobec Putina nic nie zdziałają.
Henry Kissinger, sekretarz stanu USA i jeden z najwybitniejszych dyplomatów XX w., twierdził, że te dwa mocarstwa łączy raczej wspólny sprzeciw wobec Zachodu niż autentyczne partnerstwo oparte na zaufaniu. Czy zgodzi się pan z tą oceną?
To jest autentyczne partnerstwo oparte na żelaznych interesach. Chiny potrzebują Rosji jako dostawcy tanich surowców. Ponadto Pekin chce zabezpieczyć własne zaplecze w rozgrywkach z Amerykanami o Tajwan oraz w wyścigu kosmicznym i o zaawansowane technologie.
Natomiast Rosja potrzebuje od Chin dostępu do tamtejszego ogromnego rynku konsumentów i zaawansowanych technologii, które utraciła w wyniku sankcji spowodowanych agresją na Ukrainę.
Proszę też pamiętać, że Pekin ma ograniczoną zdolność do budowania sojuszy globalnych opartych na bezpieczeństwie, jaką mają Stany Zjednoczone. Oficjalnie jednymi z najbliższych partnerów Chin są Pakistan uwikłany w trwający konflikt z Indiami oraz Korea Północna, która w ostatnim czasie bardziej skłania się ku Rosji.
Kremlowskie elity są świadome postępującej wasalizacji na rzecz Państwa Środka. Kiedyś ten temat na pewno wypłynie, jednak obecnie nie widzę żadnych szans na wyrwanie Rosji ze szponów Chin.
W tę sobotę w Genewie odbędzie się spotkanie przedstawicieli USA i Chin poświęcone trwającemu sporowi handlowemu. Czy możemy się spodziewać jakichś znaczących decyzji?
Nie sądzę, że nastąpi jakiś przełom. Strona chińska podkreśla, że do rozmów dojdzie z inicjatywy Waszyngtonu. Myślę, że Chińczycy utrzymają twarde stanowisko i nie ustąpią Amerykanom nawet o krok.
Cofnijmy się w czasie, a konkretnie do walk nad rzeką Ussuri między ZSRR a Chinami w 1969 r. W pewnym momencie istniało prawdopodobieństwo użycia broni jądrowej przez Sowietów, jednak w kluczowym momencie do gry włączył się ówczesny prezydent Nixon, który powstrzymał Moskwę. W kolejnych latach doszło do zbliżenia Chin ze Stanami Zjednoczonymi, co osłabiło ZSRR. Czy manewr „odwróconego Nixona” przeciwko Chinom może się udać?
To są mrzonki i na pewno się to nie wydarzy, kiedy Xi i Putin są u sterów władzy. Manewru „odwróconego Nixona” nie będzie. Ewentualne zmiany mogą nastąpić dopiero po zmianie władzy w Rosji.
Oczywiście kremlowskie elity są świadome postępującej wasalizacji na rzecz Państwa Środka. Kiedyś ten temat na pewno wypłynie, jednak w tym momencie nie widzę żadnych szans na wyrwanie Rosji ze szponów Chin.
Jak Europa może zareagować na coraz silniejsze więzi Chin i Rosji?
Nakładanie ceł na najbliższych sojuszników przez Donalda Trumpa oraz jego plany przejęcia Grenlandii podważają wiarygodność Stanów Zjednoczonych. Na te ruchy szybko reagują Pekin i Moskwa, które zwierają szeregi.
My, jako Europa i Polska, powinniśmy się jednoczyć, ale wychodzi nam to marnie. Wewnętrzne podziały i konflikty skutecznie wykorzystują takie monolity jak Pekin i Moskwa. Obecnie geopolityczny czas sprzyja Chinom i Rosji.