Spadają ceny diamentów
Firmy handlujące diamentami zaczęły obawiać się o swoją przyszłość. Powodem jest recesja w Rosji i Azji.
W ciągu dwóch ostatnich lat import tego szlachetnego kamienia do Japonii — jednego z największych rynków zbytu — spadł o 60 proc.
Przemysł diamentowy stoi w obliczu największych od 20 lat wyzwań — mówili uczestnicy konferencji zorganizowanej przez „Financial Times” kilka dni temu w Antwerpii.
Rekiny rynku
Światowy handel diamentami od dziesięcioleci jest zdominowany przez południowoafrykański kartel De Beers, należący do rodziny Oppenheimerów. W wyniku załamania gospodarczego na Wschodzie w pierwszym półroczu tego roku dochody kartelu ze sprzedaży spadły o 41 proc. Największym odbiorcą w tym regionie jest Japonia, do której kierowano 24 proc. eksportu. Central Selling Organisation, należąca do De Beers, kontroluje 75 proc. światowego handlu diamentami. W ubiegłym roku jej dochody ze sprzedaży wyniosły 4 mld dolarów (13,7 mld zł). W tym roku — w ocenach analityków — będą one o blisko 28 proc. niższe.
Zmniejszyć podaż
Od początku lat dziewięćdziesiątych ceny diamentów spadają, rośnie natomiast ich podaż.
— W przemyśle przeważa opinia, że De Beers nie pozwala innym producentom na dochodową działalność. Nie są oni więc przygotowani na dłuższą recesję — mówił na konferencji Shmuel Schnitzer, wiceprezydent Izraelskiej Giełdy Diamentowej.
Z jego opinią zgadza się polski specjalista od rynku diamentów, Jerzy Włodawiec.
— De Beers jest w stanie skupić pięcioletnią produkcję diamentów na świecie, nie wypuszczając ani jednego kamienia na rynek — uważa Jerzy Włodawiec.
Ograniczenie podaży czy też podniesienie cen nie jest więc możliwe bez zgody południowoafrykańskiego kartelu. Jego przedstawiciele nie obawiają się natomiast o przyszłość.
Do grona wielkich dostawców diamentów, takich jak Rosja, Afryka Południowa, Australia, Indie i Brazylia, dołączyły ostatnio Chiny i Kanada. Największym rynkiem zbytu są natomiast Stany Zjednoczone — od 1996 roku import diamentów wzrósł tu o 200 mln dolarów (684 mln zł). Wzrost popytu w Ameryce równoważy spadek podaży w Azji.
— Gdyby nie rynek amerykański, nasza sytuacja wyglądałaby o wiele gorzej — mówią handlowcy. Tylko około 16 proc. światowego wydobycia trafia do jubilerów. Według przewidywań CSO, w tym roku na świecie zostanie sprzedanych o 15-20 proc. mniej oszlifowanych kamieni niż w 1997 roku, który był rekordowy dla branży. Diamentowe kartele żyją przede wszystkim ze sprzedaży nie obrobionego kamienia. Jest on wykorzystywany w przemyśle ciężkim i zbrojeniowym. Światowe tendencje cenowe surowców sprawiają nieraz figla — okazuje się, że w tym roku ceny oszlifowanych zaś kamieni rosną, nie oszlifowanych — spadają. I to przede wszystkim bije po kieszeni diamentowych bossów.